środa, 31 października 2012

Subiektywny ranking (moich;)) pomadek


Dziś ciąg dalszy rozpoczętego niedawno cyklu notatek polegający na zamieszczaniu zestawień dotychczas przeze mnie recenzowanych kosmetyków z danej kategorii. Jak pisałam przy okazji pierwszej odsłony celem projektu jest z jednej strony wskazanie Wam, który z tysiąca podobnych kosmetyków uważam za najlepszy, a z drugiej zawstydzenie mnie, że posiadam taką ilość zbędnych kosmetyków. 
Dzisiaj zobaczycie zrecenzowane jak dotąd pomadki. Będą oceniane według pięciu kryteriów w skali od jednego do dziesięciu.
Zaczynamy.

1. YSL Rouge Volupte


Kolor: 10
Łatwość/szybkość/wygoda nakładania: 10
Jakość: 10
Cena: 4
Sympatia: 10
Razem: 44/50


1.Virtual My Flower


Kolor: 10
Łatwość/szybkość/wygoda nakładania: 9
Jakość: 5
Cena: 10
Sympatia: 10
Razem: 44/50



2.MAC Lipstic

 

Kolor: 10
Łatwość/szybkość/wygoda nakładania: 9
Jakość: 10
Cena: 4
Sympatia: 10
Razem: 43/50


2.Chanel Rouge Allure



Kolor: 10
Łatwość/szybkość/wygoda nakładania: 9
Jakość: 10
Cena: 4
Sympatia: 10
Razem: 43/50


3.Maybelliine Color Sensational


Kolor: 9
Łatwość/szybkość/wygoda nakładania: 8
Jakość: 7
Cena: 7
Sympatia: 9
Razem: 40/50


3.Rimmel Lasting Finish Lipstic


Kolor: 9
Łatwość/szybkość/wygoda nakładania: 8
Jakość: 7
Cena: 7
Sympatia: 9
Razem: 40/50


4.Catrice Revoltaire lipstic


Kolor: 10
Łatwość/szybkość/wygoda nakładania: 6
Jakość: 6
Cena: 7
Sympatia: 9
Razem: 38/50


5. Miss Sporty Perfect Color Lipstic


Kolor: 8
Łatwość/szybkość/wygoda nakładania: 7
Jakość: 5
Cena: 9
Sympatia: 7
Razem: 36/50



5.Sensique Satin Touch


Kolor: 6
Łatwość/szybkość/wygoda nakładania: 8
Jakość: 6
Cena: 10
Sympatia: 6
Razem: 36/50


6. Mary Kay Luscious Plum


Kolor: 8
Łatwość/szybkość/wygoda nakładania: 7
Jakość: 9
Cena: 5
Sympatia: 5
Razem: 34/50


7. NYX Pomadki


Kolory: 10
Łatwość/szybkość/wygoda nakładania: 6
Jakość: 5
Cena: 6
Sympatia: 5
Razem: 32/50


8. Astor Color Last VIP

'

Kolor: 7
Łatwość/szybkość/wygoda nakładania: 7
Jakość: 6
Cena: 7
Sympatia: 4
Razem: 31/50


9. Vipera Just Lips


Kolor: 6
Łatwość/szybkość/wygoda nakładania: 7
Jakość: 5
Cena: 8
Sympatia: 4
Razem: 30/50


9.Avon Ultra Color Rich Cool Bliss


Kolor: 6
Łatwość/szybkość/wygoda nakładania: 8
Jakość: 5
Cena: 7
Sympatia: 4
Razem: 30/50


10. Catrice Ultimate Colour


Kolor: 7
Łatwość/szybkość/wygoda nakładania: 7
Jakość: 5
Cena: 7
Sympatia: 3
Razem: 29/50


11. L'Oreal Studio Secrets lipstic



Kolor: 5
Łatwość/szybkość/wygoda nakładania: 7
Jakość: 6
Cena: 6
Sympatia: 2
Razem: 26/50

wtorek, 30 października 2012

Catrice Ultimate Colour: Lovely Lilac - szminka



Aż nie mogę uwierzyć w to, że kiedy zaczynałam blogowanie uwielbiałam pomadki zupełnie nienawidząc błyszczyków. Obecnie sytuacja nieco się zmieniła. Owszem, nadal uwielbiam wszelkiego rodzaju szminki, ale ponieważ błyszczyki uwielbiam jeszcze bardziej, niezbyt często mam okazję je nosić. ;) Bo owszem, klasycznej, intensywnej czerwieni nie zastąpi żadna porcja blasku na wargach, ale też jak często taką czerwień wypada nosić? Ja w każdym razie póki co czułabym się głupio nosząc tak zdecydowane barwy na codzień.
Tym niemniej moja kolekcja pomadek powiększa się nadal. To już typowe zbieractwo i swego rodzaju uzależnienie, ale nie umiem z tym wygrać. ;) Dziś zaprezentuję Wam jeden z nabytków, którego używam już od jakiegoś czasu, a zupełnie o nim zapomniałam. Chodzi o pomadkę firmy Catrice Ultimate Colour.


 Pomadka zamknięta jest w typowym dla Catrice czarnym, okrągłym opakowaniu. Plastik jest lakierowany, a na nim wytłoczone zostały litery składające się na nazwę firmy. Spód zakończony jest fragmentem, który jest przezroczysty. To tam umieszczono nalepkę z nazwą i próbką koloru. 
Opakowanie jest bardzo solidne. Myślę, że żaden upadek nie jest straszny nie tylko samemu pudełeczku, ale nawet zatrzaskowi, na który zamykana jest pomadka. Ten ostatni trzyma mocno, co pozwala zminimalizować obawy podczas noszenia kosmetyku w torebce.


Sam sztyft jest dosyć twardy i lekko tępy. Nie jest to jedna z tych niesamowicie kremowych pomadek, które w konsystencji niczym nie różnią się od delikatnego, łagodzącego balsamu do ust. Mimo tego szminka nie jest sucha, nałożona na ustach nie wysusza ich ani nie podkreśla skórek. Właściwości pielęgnacyjnych nie zauważyłam. 
Kosmetyk ma jakby satynowe wykończenie - ta warstewka blasku, którą widzicie na poniższym zdjęciu (zrobionym bez flasha) stworzona jest przy pomocy drobinek i lekkiego połysku, a nie na skutek odbicia światła od  kremowej, czy mokrej konsystencji.
Na ustach trzyma się przeciętnie długo i raczej przyjemnie. Schodzi równomiernie nie zostawiając ciemniejszej obwódki i pustego środka. Kolor na moich wargach nie jest tak intensywny, jak na poniższym swatchu - może wynika to z faktu, że same w sobie są dosyć wyraziste. Powiedziałabym, że szminka podbija naturalną barwę dodając tę delikatną, satynową poświatę. 


Niestety nie posiadam zdjęcia pomadki na ustach. Nawet je zrobiłam, ale na komputerze okazało się nieostre i brzydkie. 
W ramach rekompensaty zamieszczam zdjęcie mojego asystenta:


Podsumowując: pomadka Ultimate Colour od Catrice jest w mojej opinii przeciętna. Nie najgorsza, ale też nie wyróżniająca się niczym szczególnym. Na plus zaliczyć należy dużą ilość kolorów, oraz ładne opakowanie. Jeżeli znajdziecie w szafie firmy wymarzony kolor, o którym marzycie od dawna, myślę, że warto wziąć, bo pod względem właściwości jest nieźle. 


poniedziałek, 29 października 2012

Konkurs: Wypytaj swoją nagrodę ;)




Podczas dzisiejszych zakupów udało mi się dotrzeć do dużej części najnowszej limitowanki Essence. To co widzicie na zdjęciach nie jest jednak następną porcją zakupów dla mnie. Pomyślałam, że skoro dawno nie było tutaj żadnego konkursu, czas najwyższy przewidzieć coś dla Was.
Ponieważ od jakiegoś czasu otrzymuję od Was sporo maili z pytaniami, postanowiłam stworzyć na stronie coś w rodzaju FAQ. Niniejszym konkursem zamierzam połączyć przyjemne z pożytecznym, upiec dwie pieczenie na jednym ogniu, czy jak jeszcze można to nazwać. Konkurs będzie polegał na zadawaniu pytań. Dokładnie mówiąc: co najmniej dwóch. ;)

Żeby wziąć udział w konkursie należy zostawić pod niniejszą notką komentarz. W komentarzu powinny się znaleźć następujące rzeczy:
1. co najmniej dwa pytania skierowane do autorki bloga, czyli do mnie. Oczywiście jeżeli zadasz ich więcej, zwiększasz swoją szansę na wygraną,
2. nick, pod którym obserwujesz Z mejkapem jej do twarzy,
3. adres e-mail (żebym mogła wysłać maila, że wygrałaś ;)),
4. informację, którą nagrodę wybierasz.

Konkurs trwa od dzisiaj, tj od 29 października 2012 roku, do 5 listopada 2012 roku. Spośród zadanych pytań wybiorę te, które najbardziej przypadną mi do gustu. Wybór będzie więc jeszcze bardziej subiektywny, niż na ogół. ;) Mogę jedynie powiedzieć, że pytania niekoniecznie muszą być niesamowicie oryginalne, czy postrzelone, bo chodzi głównie o przyjemność jaką sprawi mi odpowiadanie na nie. Wyniki zamieszczę najpóźniej 12 listopada.
W najbliższych tygodniach postaram się odpowiedzieć na łamach bloga na wszystko, o co będziecie chciały zapytać. Później wszystkie linki wstawię do specjalnej zakładki tworząc wspomniany na początku dział FAQ. ;)
To chyba tyle. Przed wzięciem udziału należy zapoznać się z regulaminem, który na pewno wyjaśni wszelkie niejasności.

I. Postanowienia ogólne
1. Organizatorem konkursu jestem ja (redhead) - właścicielka bloga Z mejkapem jej do twarzy (http://redheadexperiments.blogspot.com/). Konkurs prowadzony jest w związku z działaniem w/w witryny, wszystkie dodatkowe informacje z nim związane będą zamieszczone na jej łamach.
2. Zasady konkursu określa niniejszy regulamin.
3. Konkurs odbywa się w terminie 29.10.2012 - 5.11.2012 r.

II. Uczestnictwo
4. Osoby biorące udział w konkursie muszą mieć skończone 18 lat lub zgodę rodziców lub prawnych opiekunów.
5. Konkurs jest przeprowadzany wyłącznie dla publicznych obserwatorów Z mejkapem jej do twarzy.
6. Warunkiem udziału w konkursie jest nadesłanie pracy konkursowej - co najmniej dwóch pytań skierowanych do autorki bloga.
7. Zgłoszenia do konkursu dokonuje się w komentarzu pod notką dodaną dnia 29.10.2012 r., w której konkurs został ogłoszony. W zgłoszeniu należy zawrzeć:
a) nick, pod którym uczestnik obserwuje bloga Z mejkapem jej do twarzy,
b) adres e-mail, w celu skontaktowania się ze zwycięzcą,
c) odpowiedź na pytanie konkursowe,
d) wybór preferowanej nagrody (jednej z czterech).
8. Przesyłając odpowiedź, uczestnik zgadza się na wykorzystanie jego odpowiedzi poprzez publikację na blogu Z mejkapem jej do twarzy.

III. Nagrody
9. W konkursie przewidziane zostały cztery nagrody.
10. Nagrodę zdobędą cztery osoby, których wypowiedź zostanie wybrana przez komisję konkursową (skład komisji - na życzenie - do wglądu u Organizatora). Wyróżnione zostaną cztery odpowiedzi, których autorzy otrzymają po jednym kosmetyku.
11. Nagrodą w konkursie są kosmetyki: dwa pędzle do makijażu firmy Essence, cień do powiek firmy Essence oraz róż do policzków firmy Catrice. Każdy ze zwycięzców otrzyma jeden z powyższych kosmetyków.
12. Ogłoszenie wyników nastąpi w terminie 7 dni od dnia zakończenia konkursu. Zwycięzca zobowiązany będzie do nadesłania swoich danych adresowych w terminie 3 (trzech) dni od rozstrzygnięcia konkursu. Jeżeli do tego czasu nie otrzymam danych, wybrana zostanie kolejna praca.
13. Nagroda nie podlega wymianie na inną, ani na ekwiwalent pieniężny.

IV. Postanowienia końcowe
14. Uczestnik zgłaszający się do konkursu wyraża zgodę na:
a) publikację jego wypowiedzi na stronie Z mejkapem jej do twarzy,
b) publikację jego nicka w przypadku wygranej
c) przetwarzanie jego danych osobowych w sprawach związanych z konkursem.
15. Domniemywa się, że uczestnik biorący udział w konkursie akceptuje niniejszy regulamin.
16. Wszelkie spory powstałe w trakcie trwania konkursu, a nie przewidziane w niniejszym regulaminie rozstrzyga Organizator.
17. Każdy uczestnik ma prawo wnieść skargę na tryb przeprowadzenia konkursu w terminie 7 dni od jego zakończenia.
18. Organizator zastrzega sobie prawo zmian w niniejszym regulaminie.




niedziela, 28 października 2012

Tag jesienny i włosowy


Ponieważ pogoda nie specjalnie nadaje się do robienia nie tylko dobrych, ale w ogóle jakichkolwiek zdjęć, postanowiłam podkraść kolejnego Taga, a właściwie dwa. Bardzo lubię nie odpowiadać generalnie, a tematyka tych, który zamieszczę dzisiaj, była mi ostatnio wyjątkowo bliska.



Zasady zabawy:
- umieść na swoim blogu wpis a w nim obowiązkowo baner tagu oraz link do inicjatora tagu - Sonji
- napisz kto Cię otagował
- zamieść wpis a w nim baner, link do bloga inicjatora tagu - Sonji oraz TERAZ UWAGA: opisz i/lub pokaż za pomocą zdjęć w jaki sposób radzisz sobie z jesienną chandrą, co poprawia Ci nastrój jesienią. Odpowiedzią na tag może być tylko tekst.
- otaguj minimum 5 osób

Nigdy nie miałam problemów z jesienią, hasło "jesienna deprecha" nigdy nie brzmiało dla mnie znajomo, ale muszę przyznać, że w tym roku dopadło i mnie. Częściowo było to związane z chorobą, częściowo z niedoborem żelaza (jeżeli przez dłuższy czas czujecie się bardzo zmęczone i słabe, mimo właściwej ilości snu, polecam Wam zbadać sobie krew pod tym kątem), ale faktem jest, że pierwsze dwa-trzy tygodnie października spędziłam w 75% w łóżku. Zdarzało mi się być senną już o godzinie 14, a robić nie chciało mi się zupełnie nic. Teraz powoli wracam do życia. ;) Co mi pomogło? Kilka rzeczy, ale wszystkie sprowadzają się w większej lub mniejszej mierze do tego, żeby wykreślić słowa "nie chce mi się" ze słownika.
Ale do rzeczy:
1. Spotkania z przyjaciółmi i rodziną, imprezy, piwka. Mimo iż totalnie mi się nie chciało, starałam się planować na każdy dzień cokolwiek, żeby tylko nie móc spędzić go w łóżku.
2. Komedie. Przez ostatnie dni obejrzałam ich mnóstwo, zarówno te, które znam już praktycznie na pamięć, jak i zupełnie mi nie znane.
3. Czytanie. Przypomniałam sobie sporo ukochanych książek z okresu nastoletniości, a także zaznajomiłam się z kilkoma nowymi pozycjami.
4. Stare pamiętniki. Prowadziłam je od zawsze i teraz sama sobie jestem za to wdzięczna. Te stroniczki pozwoliły mi wrócić myślami do dawnych czasów, przypomnieć sobie zabawne wydarzenia i imprezy. Aż się chce iść i bawić się jak kiedyś. :) Świetny poprawiacz humoru.
5. Zakupy. Nie chodzi o ilość, ale o sam fakt wyjścia z domu i oderwania się od... w zasadzie nie ma się nawet od czego odrywać w domu. A tylko kobieta wie jaką radość może sprawić para majtek, czy nowa kosmetyczka.
6. Próba znalezienia praco-praktyk. Bo nareszcie musiałabym ruszyć się z domu!
7. Żądanie masaży pleców. W tej kwestii mój humor zależy wyłącznie od Narzeczonego. Jeżeli się godzi nastrój poprawia mi się momentalnie.

Pomalutku, powolutku i coraz bardziej cieszę się, że będzie zima. Bo będą narty, kozaki i rękawiczki. Jasne, bardzo szybko robi się ciemno, ale to przecież też ma swój klimat. Jak przyjemna staje się wizyta w ciepłej kawiarni, kiedy na dworze chłodno i ponuro. A kiedy nie można jeździć na basen i nie chce się spacerować o ile częściej zdarzają się spontaniczne i niezapomniane imprezy? :)

Drugi Tag dotyczy czegoś czym uwielbiam się zajmować, a mianowicie - włosów.


1. Twój naturalny kolor włosów:
Oczywiście rudy!! :D 
Chciałabym móc tak powiedzieć. :) W rzeczywistości włosy mam w kolorze ciemnego, ciepłego blondo-brązu. 
2. Twój obecny kolor włosów:
Oczywiście rudy!! :D
Bardziej w stronę czerwieni, niż pomarańczu.
3. Aktualna długość Twoich włosów:
Nie mierzę, bo nie mam do tego cierpliwości. Mam je stopniowane i najdłuższe pasma sięgają mi mniej więcej do pasa.
4. Długość na jaką chciałabyś zapuścić włosy:
Póki co, chciałabym żeby wszystkie dogoniły te, które obecnie sięgają pasa.
5. Jak często podcinasz końcówki?
W zależności od potrzeb. Czasem muszę robić to co miesiąc, czasem po trzech dalej wyglądają ok.
6. Twoje włosy są proste falowane czy kręcone?
Przy obecnej długości falowane. Kiedy są krótsze i lżejsze można powiedzieć, że są praktycznie kręcone.
7. Jaką porowatość mają Twoje włosy?
Średnią.
8. Jakie są Twoje włosy (np. normalne, przetłuszczające się, suche itd.) ?
W sumie normalne. Może końcówki trochę się przesuszają, ale generalnie nie jest źle. :)
9. Jak wygląda Twój codzienny rytuał pielęgnacyjny?
Wstyd się przyznać, ale ostatnio zaniedbałam większości rytuałów. W miarę regularnie nakładam maski. Ostatnio trochę zapomniałam o olejowaniu, ale teraz muszę się z nim przeprosić, bo w zimie przyda się dodatkowe wzmocnienie
10. Czego nie lubią Twoje włosy (np. wiatru, silikonów itp. - wszystko co przyjdzie Ci do głowy)?
Moje włosy nie są w sumie zbyt kapryśne. Źle znoszą przesadne tapirowanie i - rozpuszczone - bardzo plączą się, kiedy noszę duże ozdoby na szyi, swetry, lub bluzy z kapturem.
11. Co lubią Twoje włosy (np. olejowanie, długie spacery przy blasku księżyca itp. - wszystko co Ci przyjdzie do głowy) ?
Uwielbiają - jak chyba każde włosy - maski oleje i odżywki. Zdecydowanie są mi wdzięczne, że od ponad półtorej roku nie czeszę ich i nie prostuje. Myślę, że odpowiada im nieco rzadsze mycie i częste rozczesywanie.
12. Jaka jest Twoja ulubiona fryzura?
Uwielbiam rozpuszczone włosy z przedziałkiem na środku.
13. Gdyby Twoje włosy umiały mówić, co by powiedziały?
"Rządzisz! A dzięki nam jesteś sexy" ]:-> 
+ od kiedy stosujesz świadomą pielęgnację włosów? 
Od wakacji 2011 roku.


Taguję wszystkich, którzy - podobnie jak ja - próbują przewalczyć zimę.



piątek, 26 października 2012

Jestem wyróżniona, wyróżniam i ja



Jakby na przekór mojemu trwającemu od jakiegoś czasu lenistwu, mój blog został wyróżniony przez jedną z top spamerek, Sandrę-107. Zobaczcie co o mnie napisała:
http://redheadexperiments.blogspot.com/ - ciekawa tematyka, fajne zdjęcia i autorka mieszkająca w moim mieście, o dziwo jeszcze nigdy jej nie spotkałam, może kiedyś ją zobaczę gdzieś w Rossmannie;D

Po takich słowach każdy kryzys wiary w siebie, czy też lenistwo po prostu musi przejść. Teraz wyróżnię swoich ulubieńców, a następnie postaram się prowadzić swojego bloga w sposób systematyczny i ciekawy.
Kolejność zgodna z blogrollem:
http://matleenamakeup.blogspot.com/ - uwielbiam jej bloga za profesjonalizm, piękne makijaże, prezentowanie mniej znanych mi kosmetyków i akcję "wasze brwi".
http://za-wysoko.blogspot.com/ - bardzo lubię czytać na tym blogu notki o charakterze lifestyle'owym, prezentacje kreatywnych rozwiązań, DIY i posty, które większość z nas nazywa "prywatą".
http://anwena.blogspot.com - ten blog jest chyba największym polskim kompendium wiedzy o włosach. Ile razy tam wejdę, tyle razy stracę pół dnia, bo otwieram ciągle nowe i nowe notki. Chłonę wiedzę i nie mam dosyć. Podoba mi się, że Anwen pisze konkretnie i, że jej posty nie są rozwlekłe. Dzięki temu nie męczę się przy ich czytaniu.
http://kosme-tiki.blogspot.com - jeden z pierwszych blogów, na które wchodziłam. Lubię makijaże, pazurki i recenzje produktów do oczu. Recenzje szminek też lubię. Wszystko lubię. :) Zdjęcia też są świetne. :D
http://roseandherprince.blogspot.com/ - blog Magdy był jedną z największych inspiracji do założenia mojego. Śledzę go od początku i bardzo lubię w zasadzie każdy rodzaj postów. Do tego też jest ruda!
http://somethingtodoff.blogspot.com/ - blog Obsession uwielbiam ze względu na jej lekki i niesamowicie przyjemny w odbiorze styl pisania. Jej notki są dowcipne, czyta się je po prostu fantastycznie. Czytałabym ją nawet gdyby pisała o kaloryferach, albo silnikach.
http://anna-fanfreluches.blogspot.com/ - na blogu Krzykli najchętniej czytam notatki poświęcone kolorówce z nieco wyższej półki. Już kilka razy zdarzyło się, że napisała post dokładnie o tym, co właśnie planowałam kupić. Oprócz tego mamy tam doskonały przegląd edycji limitowanych Maca. :)
http://www.sabbathofsenses.com/ - jej opowieści o perfumach naprawdę są zmysłowe. :-) Uwielbiam tego bloga za to, że jest napisany pięknym językiem, każde słowo jest przemyślane, a wszystkie razem tworzą całość tak wspaniałą, że nie sposób się oderwać.

Oprócz tego jest jeden blog pozakosmetyczny, który również chciałabym wyróżnić.
http://horkruks.blogspot.com/ - jest to jedyny blog modowy, który śledzę regularnie. Lubię go za minimalizm i za zbliżone do moich zainteresowania książkowo-filmowe autorki. Każde odwiedziny tej strony skutkują sporą dozą inspiracji.

A jakie są Wasze typy? :)



poniedziałek, 22 października 2012

Nowość head&shoulders: linia apple fresh



Dziś z samego rana kurier doręczył mi przemiłą niespodziankę od firmy head&shoulders. Już kilka dni temu otrzymałam maila od Pani Oli z propozycją przetestowania ich najnowszej linii szamponów. Zgodziłam się z przyjemnością, bo bardzo lubię ich produkty. Do tego uwielbiam zapach zielonego jabłuszka! 
Już niedługo możecie spodziewać się recenzji. :)




niedziela, 21 października 2012

Armani Diamonds - woda perfumowana




nuty głowy: liczi, mailna
nuty serca: róża, frezja
nuty bazy: wanilia, ambra, cedr, wetiweria, paczuli


Perfum Armani Diamonds używam już od kilku lat. Otrzymałam je w prezencie i w zasadzie dopiero teraz kończę pierwszy flakon. Niby spory, bo aż 100 ml, ale jednak. Uwzględniając jak bardzo lubię ten zapach, ich zużywanie idzie mi zaskakująco wolno.
Chyba jest trochę tak, że muszę mieć nastrój na te perfumy. Uważam, ze nie są jakieś szczególnie wymagające, czy trudne do noszenia, ale i tak nie codziennie mam na nie ochotę.
Przede wszystkim jest to dla mnie zapach wieczorowy. Nie twierdzę, że nie znajdzie się na świecie osoba, która będzie stosować je na codzień (a wręcz sądzę, że takich osób jest sporo), ale mnie jakoś niezbyt dobrze nosi się je za dnia. Chyba wynika to z faktu, że na ogół wybieram świeże, cytrusowe i energetyzujące zapachy.
Gdybym miała określić je najkrócej, powiedziałabym, że są słodkie, ale wytworne. Zapach jest łagodny i nieinwazyjny, ale nie głupiutki, czy naiwny. 
Trwałość raczej średnia. Przed przystąpieniem do tej recenzji przejrzałam opinie na wizażu i zauważyłam, że nie tylko ja nie jestem zachwycona tym aspektem perfum. Większość osób narzeka, że po kilku godzinach zupełnie nie czuć zapachu. Ja może nie posunęłabym się tak daleko, bo woń wyczuwam nawet po całym dniu, ale jest ona wówczas bardzo słaba.
Opakowanie pasuje do zapachu. Jest poręczne, eleganckie i w sposób oczywisty związane z nazwą.


Bardzo lubię i polecam. Niekoniecznie kupować, ale zdecydowanie "niuchnąć". Myślę, że to ten rodzaj zapachu, który spodoba się szerokiej rzeszy odbiorców. 



piątek, 19 października 2012

Miraculum Ultra Soft - peeling




Przyznam się bez bicia, że firma Miraculum do niedawna była mi zupełnie nieznana. Poważnie, chyba nigdy nie widziałam jej produktów, a nawet jeżeli widziałam to nie zwróciłam uwagi. Pomijając moje roztrzepanie, myślę, że winą za to po części można obarczyć mało czytelny układ opakowania. Gdybym zobaczyła też żel w sklepie, pomyślałabym, że nazywa się Ultra Slim. Uważam, że napis zdecydowanie powinien zostać przeniesiony w górną część tuby.
A dzisiejsza recenzja poświęcona będzie, jak pewnie zauważyłyście, peelingowi myjąco-wygładzającemu.


Produkt zamknięty jest w solidnej, mieszczącej 200 ml tubie. Wykonana jest z miękkiego i giętkiego plastiku. Myślę, że upadki są jej raczej niestraszne. 
Kosmetyk ma konsystencję żelu, w którym zatopione zostały drobinki ścierające (łupiny orzecha kokosowego). Drobinek nie jest, moim zdaniem, specjalnie dużo (w porównaniu chociażby z peelingami z BeBeauty), ale ścierają naprawdę porządnie i tego nijak nie można im odmówić. 
Na drugim zdjęciu możecie zobaczyć opis kosmetyku zamieszczony przez producenta i dotyczący działania żelu jako całości oraz poszczególnych jego składników. Znajduje się tam też informacja z procentowym wyliczeniem skuteczności działania żelu w przyjętych kategoriach.
Zapach jest piękny. Słodki, cytrusowy, dla mnie na pierwszy plan wybija się pomarańcza.


Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona działaniem produktu. Kiedy stosowałam go po raz pierwszy doznałam tak zwanego efektu "WOW". Nie spodziewałam się wiele, ponieważ - jak już wspomniałam - drobinek nie było tak dużo, jak w innych znanych mi peelingach, nie czułam też jakiegoś szczególnie silnego ścierania, ale uczucie gładkości, jakie poczułam po wytarciu ciała ręcznikiem przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Skóra jest mięciutka, delikatna i idealnie odświeżona. Wszelkie zgrubienia, drobne strupki i coś, co moja mama zwykła nazywać "kaszką" (czyli dużo takich malutkich ni to pryszczyków ni zaskórników) znikają. Ciało jest doskonale przygotowane na aplikację kosmetyków nawilżających.
Dodatkowy plus za to, że producent nie mami nas obietnicami, że wszystkie dodatkowe kilogramy i cellulit znikną po 4 tygodniach stosowania balsamu. Owszem, jest informacja o tym, że wspomaga, ale nie zastępuje, odchudzanie.


Podsumowując: naprawdę polecam ten peeling. Jego cena jest raczej niska (ok. 13 zł), więc jeżeli szukacie czegoś co dobrze oczyści Waszą skórę, a jednocześnie nie zrujnuje portfela, myślę, że będziecie z niego zadowolone. Ja może kiedyś do niego wrócę, ale póki co mam do przetestowania taką liczbę zalegających w domu peelingów, że nie przewiduję, żeby zdarzyło się to wcześniej niż za rok. 



czwartek, 18 października 2012

Sephorowa wyprzedaż -50%



Moje inicjatywa polegająca na oszczędzaniu na wakacje ma się ostatnio słabo. Ciągle pojawia się coś co muszę mieć natychmiast, już i zaraz. Tym niemniej w dniu dzisiejszym uważam się za usprawiedliwioną. Każdy z powyższych zakupów kosztował mnie bowiem 50% ceny początkowej. Dlaczego? Otóż rozbiórka Supersamu w Katowicach przy ulicy Piotra Skargi zbliża się wielkimi krokami, więc Sephora zmuszona była zamknąć swoje podwoje organizując przy tym wielką wyprzedaż: wszystkie produkty w cenie o połowę niższej.
Zasadniczo poszłam po perfumy, ale że półki były już przebrane zdecydowałam się na trzy inne rzeczy. Krem widoczny na powyższym zdjęciu kupiłam dla Mamy, a za wszystko zapłaciłam 209 zł. Miałam w koszyku jeszcze śliczny lakier OPI, ale nie miał kodu, więc musiałam go odłożyć.
Poniżej zbliżenia na wszystko:





Na tę paletkę zdecydowałam się, ponieważ mam słabość do Burtonowskich klimatów, a ostatecznie wyniosła mnie jedynie 14,50 zł. Jak widzicie w środku umieszczona została malutka figurka.



Na błyszczyk od Lancome miałam ochotę od baardzo dawna. Praktycznie cała szafa z kosmetykami tej firmy była już pusta, na ten produkt trafiłam w sumie przypadkiem. Zapakowany był w dość mocno wymięte pudełeczko i trochę się bałam, czy nie okaże się zmacany, ale - ku mojej wielkiej radości - opakowanie jest czyściutkie i nie wygląda jakby ktoś przede mną go używał. Zapłaciłam za nie ostatecznie 39,50 zł.


Oprócz tego wzięłam jeszcze pędzel do podkładu z firmy Sephora. Aplikator do podkładu zawsze się przyda, a ten wydaje się być dosyć solidny. Po przecenie kosztował 49,50 zł.

A jak Wam idzie walka z kosmetycznym uzależnieniem?



LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...