wtorek, 29 lipca 2014

Jesteś blogerką urodową? To urocze!

Przed przeczytaniem niniejszej notki (zwłaszcza treści zapisanych w cudzysłowie, bądź kursywą) polecam zapoznać się z tą definicją.

Pomysł na dzisiejszy wpis chodził za mną od jakiegoś czasu. Zaczęło się od tego, że któregoś dnia uderzyło mnie w jak odmienny sposób oceniane są zainteresowania kobiet i mężczyzn.



Płeć zainteresowań
Wymieniając przykładowe zainteresowania polecę stereotypami, ale musicie mi to na chwilę wybaczyć. Kobieta interesuje się modą? "Ech te baby, tylko im szmatki w głowie." Kosmetyki? "Idź, idź, przeglądaj się w swoim lusterku". Kulinaria? Od "to odpowiednie zajęcie dla kobiet" aż do "przynajmniej zna swoje miejsce".
A jak to jest z męskimi hobby? Motoryzacja? "Klasa!" Piłka nożna? "Swój chłop". Nowe technologie? "Gadżeciarz, że też chce mu się to śledzić".
Jeżeli kobieta interesuje się fitnessem lub regularnie odwiedza siłownię to "robi to, żeby się podobać".  Facet trenujący regularnie na siłowni "dba o swoje ciało i zdrowie. Dla siebie".
Spójrzmy mniej stereotypowo: kobieta interesująca się sportem lub komputerami? "Robi to, żeby przypodobać się mężowi/chłopakowi/Jureczkowi spod piątki". Facet interesujący się kosmetyką? "Pedał".
Damskie zainteresowania są trywializowane, bądź odnoszone (jak wszystko) do facetów. Albo starasz się im przypodobać, albo ich zdobyć, albo coś im udowodnić. No, chyba, że akurat rekompensujesz sobie brak męskiego narządu. Pamiętaj, kobieta nigdy nie robi nic dla siebie! A jeżeli zainteresowania te podziela facet, to musi być z nim coś nie tak, bo przecież żaden normalny mężczyzna nie poświęcałby czasu na takie głupoty.
Kobieta w Internecie
W Internecie jeszcze trudniej kobiecie zaistnieć. Słynna reguła, wielokrotnie cytowana przez nastoletnich znawców życia, internetów, kobiet i generalnie wszystkiego, głosi wszak: there are no girls on the Internet. Nie ma i już. Jest to o tyle zaskakujące, że sporą część internetowych szowinistów stanowią gracze. A przecież wiadomo, że jak ktoś gra w gry, musi być dziecinny. Ewentualnie może być psychopatą i któregoś dnia wziąć karabin i zacząć strzelać do dzieciaków ze swojej szkoły. Można by pomyśleć, że grupa, która z powodu niewiedzy jest tak negatywnie oceniana, będzie miała odrobinę wyrozumiałości do innych. Nie, nie będzie.
I ma to przełożenie na treści, które są popularyzowane w Internecie. Spójrzcie w jaki sposób Internet (zwłaszcza polski) podchodzi do blogerek modowych. Spójrzcie w jaki sposób pisze o nich chociażby Pudelek (który utrzymuje się z jakże ważkich treści). Są to niezbyt rozgarnięte osoby, nie znające wartości pracy, które gardzą osobami, które normalnie pracują. Ich działalność jest trywializowana, sprowadzana do biegania w kieckach, robienia zdjęć i zarabiania na tym. Ale nikt nie zastanowi się nad tym dlaczego ktokolwiek miałby chcieć podjąć współpracę z taką osobą. Że może być tam coś więcej, bo na samym noszeniu kiecek jeszcze nikt nie zarobił (o ile nie był już wcześniej znany).
Od razu zaznaczę, że to nie jest tak, że szafiarkom nie można nic zarzucić. Ale sam fakt sprowadzania ich do wieszaków prezentujących stroje jest idiotyczny. Bo, żeby wyciągnąć z tego coś więcej niż tylko prezenty od sponsorów, coś w głowie trzeba mieć.


Atrybut: lusterko
Blogerki urodowe mają się chyba jeszcze gorzej. Bo skoro spędzamy tyle czasu przed lustrem, paćkając się w kremach, to musimy być próżne. A w ogóle, to co to za hobby? Przecież każda kobieta zna się na kosmetykach. Musi, bo inaczej nie będzie się podobać facetowi!
Generalnie blogerki urodowe są postrzegane w dwojaki sposób: bądź jako niezbyt rozgarnięte trophy wife'y, których mężowie spełniają wszystkie ich zachcianki, a ich jedyne życiowe zmartwienia wiążą się z faktem powstania nowej zmarszczki, bądź brakiem terminu na botoks, bądź też jako niezbyt rozgarnięte nastolatki, które liczą, że prowadząc bloga dostaną (wyżebrzą) darmowe kosmetyki. Ewentualnie do grupy blogerek urodowych może należeć także pani, która robi paznokcie i z niezbyt inteligentnym wyrazem twarzy żuje gumę.
Co z tego, że w większości przypadków popularna blogerka urodowa jest kobietą sukcesu, realizującą się często w skrajnie odmiennej branży, która każdą rzecz, którą prezentuje na blogu może sobie samodzielnie kupić w dziesięciu wersjach kolorystycznych? Co z tego, że dobrze prosperująca kosmetyczka musi łączyć w sobie cechy znakomitego artysty, przedsiębiorcy, psychologa? Wreszcie, co z tego, że większość blogerek traktuje bloga jako odskocznię od codziennych spraw, jako relaks, który ma poprawić samopoczucie i umożliwić zregenerowanie sił do dalszej pracy, nie twierdząc przy tym, że kosmetyka jest najważniejszą rzeczą na świecie.
Blogerka urodowa jest pusta, bo któż inny zajmowałby się tak głupiutkimi sprawami jak kosmetyki kiedy pół świata głoduje. Oczywiście piłka nożna jest kluczem do rozwiązania tego światowego problemu.
Kiedyś przeczytałam gdzieś, że blogerki (vlogerki) urodowe mają duży potencjał. Pisał to facet. Że może to zaskakujące, ale żeby czytelnik zobaczył ile odsłon mają filmiki pań opowiadających sobie o kosmetykach. Bo może to dziwne, ale mają bardzo dużo. Nawet jak chwali, czujesz, że trywializuje. Bo jak to tak? Taki niepoważny temat, tyle odsłon? A zobaczcie sobie ten ranking YouTuberów z największą liczbą subskrypcji. Na 37 miejscu, pośród takich kanałów jak "psyofficial", czy różnorakie "VEVO" zawierające oficjalne teledyski np. Justina Biebera plasuje się Michelle Phan. Vlogerka urodowa i makijażowa ze skromną liczbą ponad 6.7 milionów subskrypcji.



Wiem, że kosmetyka nie jest najistotniejszą rzeczą na świecie. Ale podobnie jest z motoryzacją. Nie dajcie sobie wmówić, że wasze zainteresowania są błahe. Bo jak się tak nad tym zastanowić, w skali świata większość takich rzeczy nie ma znaczenia. Gdyby przed laty kobiety dały sobie wmówić, że ich prawa wyborcze czy edukacja to błahy temat, to dzisiaj prawdopodobnie nawet nie mogłybyście prowadzić bloga, bo reguła 30 miałaby charakter obowiązujący, a nie żartobliwy.

17 komentarzy:

  1. Fajny tekst.
    Ja na początku wstydziłam się mojemu Rycerzowi przyznać do blogaska kosmetycznego (podobnie jak do czytania "babskich" gazet). Od kiedy jednak zachwycił się moimi makijażami, nie mam oporów (:
    Ba, teraz jestem wśród znajomych specjalistką-doradcą kosmetycznym, bo trochę znam się na składach i trochę bardziej na innych kwestiach (;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się do tej pory wstydzę - nie dlatego, że uważam to za coś złego, niewłaściwego, dziwnego czy błahego, tylko dlatego, że inni ludzie tak to postrzegają. O istnieniu bloga wie niewiele osób z mojego otoczenia, mój Ukochany, zaledwie kilku bardzo dobrych znajomych/przyjaciół + najbliższa rodzina (mama, tata, siostra). Przy czym zawsze informowałam, że to tylko do ich wiadomości. Już się niestety przekonałam, jak reagują ludzie na moją wieść o tym, że prowadzę bloga kosmetycznego - patrzą na mnie jak na kosmitkę, reagują dokładnie tak jak redhead opisała w poście - jakbym była pustą, próżną pudernicą, która jedyne czym się interesuje, to smarowaniem twarzy różnymi mazidłami. Dlatego już nikomu o tym nie mówię, bo nie widzę potrzeby.

      Usuń
    2. U mnie akurat zawsze wiedzieli wszyscy. Może poza samymi początkami, ale to bardziej dlatego, że uważałam, że na tym etapie nie mam jeszcze co pokazać. I w sumie spotykałam się z bardzo pozytywnymi opiniami. Znajomi polecali bloga swoim znajomym i to było bardzo spoko. W twarz nikt mi nie powiedział, że to głupiutkie, a nawet gdyby - i tak by mnie to nie obeszło. Bo szkoda mi czasu na kogoś kto deprecjonuje coś, co zostało porządnie zrobione przez kogoś innego, dlatego, że uważa temat za trywialny. Nawet o kosmetykach można pisać interesująco i z jajem, czego najlepszym przykładem są teksty mojego lubego (o swoich z wrodzonej skromności nie wspomnę ;)).

      Usuń
    3. Masz bardzo dobre podejście, ale ja bym tak chyba nie potrafiła :) Należę do ludzi mocno przejmujących się i nie spłynęłoby to po mnie ;)

      Usuń
  2. Czytając tego posta, ciągle powtarzałam w głowie: "dokładnie", "zgadzam się całkowicie" i tym podobne ;) Nasze zainteresowania są sprowadzane do zupełnie nieistotnych kwestii, a przecież wiele blogerek urodowych interesuje się silnie biochemią kosmetyczną, jest w stanie zanalizować skład produktu (który dla przeciętnego człowieka jest tylko nieznanymi krzaczkami) i wybrać coś odpowiedniego, często znajdując perełki kosmetyczne w niskiej cenie. Osoby mniej świadome pakują na swoją twarz mnóstwo syfu, zakładając z góry, że droższe=lepsze, a to często nieprawda. Kolejna sprawa, wiele blogerek urodowych (w tym ja!) założyło bloga, żeby rozwijać swoją wiedzę kosmetyczną, żeby... pozbyć się pewnego doskwierającego problemu! Gdybym nie miała kiedyś silnego trądziku, o którym dzisiaj przypominają mi liczne blizny, których systematycznie się pozbywam, nie rosłoby moje zainteresowanie kosmetyką (a nie tylko kupieniem byle jakiego kremu i napisaniem na blogu, że jest super bo nawilża), a co za tym idzie - nie pomogłabym sama sobie. Prowadzenie bloga pomogło mi zdobywać wiedzę, usystematyzować ją, wyleczyć buzię (w czym nie pomógł mi żaden dermatolog), podtrzymywać jej dobry stan i leczyć blizny. Ciągle odkrywam nowe perełki, które wspaniale mi służą. I to jest dla mnie szalenie ważne, bo twarz (ładna czy nieładna, byle zadbana) jest wizytówką człowieka. Dlatego prowadzenie bloga jest dla mnie czymś niesamowicie istotnym :)

    PS. Musiałam się wyżalić :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że trafiłam do Ciebie tym tekstem. I żal się dalej, bardzo Cię proszę. ;)
      Wszystko co rozwija człowieka ma w mojej opinii wartość. I to niezależnie od tego czy są to informacje, które przydatne są w pracy, czy jest to najbardziej nawet idiotyczne hobby.

      Usuń
    2. Masz pełną rację, ja odczuwam duże spełnienie dzięki temu rozwijaniu się :) Pozdrawiam ciepło

      Usuń
  3. Wpis jest ewidentnie feministyczny :) A propos Twojej dewizy i rad, przypominają mi one książkę pt. Full Frontal Feminism - Jessica Valenti. Kobieta pisze do kobiet o tym, że są piękne takie jakie są, o tym że promowanie 'chudości' wpływa na nas, kształtując nasze kompleksy i wiele, wiele innych ciekawych spostrzeżeń. Dlatego nie powinnyśmy się temu poddawać i z tym walczyć, bo wszystkie zasługujemy na to by czuć się piękne i szczęśliwe ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest feministyczny i wcale się tego nie wstydzę! :)

      Usuń
  4. Gdyby nie to, że zasypiam na stojąco, napisałabym więcej, ale napiszę tylko - wszystkimi ręcami i innymi kończynami się podpisuję pod tym co napisałaś!

    OdpowiedzUsuń
  5. Moj tata od lat sie śmieje, ze ma syna na szpilkach i od małego dostawalam auta i wiertarki. To było fajne ze rodzice mnie wspierali w mojej miłości do aut. Jak dorosłym to kto usłyszy, ze uwielbiam motoryzacje albo ze oglądam piłkę nożna to patrzy na mnie - pfff serio? Chyba dla szpanu. No cóż jak widać zainteresowan można mieć wiele, a kosmetyki i auta to taka bliska sobie dziedzina : ) tu są lakiery i tu są lakiery : ) tu jest klima, a tam efekt chłodzenia : )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozytywnie rozbawiło mnie ostatnie zdanie, a raczej dwa ostatnie :)

      Usuń
  6. Uważam, że kiedy facet sam odnosi sukcesy, pracuje i jest rozgarnięty, to nie spojrzy na tego typu hobby w ten sposób. Mój uważa, że to świetnie i wielokrotnie docenia, jak dobrze mieć kogoś ogarniętego w temacie zdrowia i urody. A nastawienie pudelka i w ogóle komentarze pod artykułami o blogerkach mnie przerażają. Wyobrażam sobie, ile te najpopularniejsze dziewczyny robią, sama ciągle myślę o blogu i o kanale, zawsze mam w głowie lampkę 'powinnam nagrać film'. Straszne, że gardzi się kreatywnością i taką piękną umiejętnością wyjścia przed szereg bo to niewątpliwie ogromny sukces, co dziewczyny osiągnęły.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój też docenia i słucha i bierze udział w tworzeniu go (tzn. doradza mi, sprawdza dodatkowo teksty, czy nie ma byków, bo wiadomo, że samemu to już czasem trudno wyłapać). Mój tata, który ani z blogami, ani kosmetykami (poza najbardziej podstawowymi) nie ma zupełnie nic wspólnego też bardzo docenia, mimo że nie jest mu to bliski temat. Ale znam ludzi, którzy sami udzielają się w internetach, a blogi urodowe i modowe to dla nich nadal mazidła i kiecki, w ich opinii tematy zupełnie niepoważne i zupełnie nic nie wnoszące.
      A w kwestii najpopularniejszych blogerek: zawsze mnie śmieszą komentarze w stylu "one zarabiają? Ja mam 7635736 dzieci na utrzymaniu i ciężko pracuję od 8-16, nie mam na chleb, a one kupują torebki". Jeżeli to takie nic, zwykła zabawa, to hej - czemu sam nie spróbujesz zarabiać na takiej zabawie? Chyba każdy by chciał zarobić a się nie narobić. No, chyba, że pieniądze za pracę, której nie nienawidzisz są niewłaściwe - w takim razie, rzeczywiście - hejt jest zasadny.

      Usuń
  7. Na początku (w sumie to przez ok 1.5 roku) trochę wstydziłam się powiedzieć mojemu ukochanemu o blogu no i nawet o tym, że czasem zgłaszam się do konkursów na blogach/facebooku czy innych stronach internetowych. Z czasem stał się podjerzliwy i myślał chyba że go zdradzam "bo tak strony zamykam jak on wchodzi do pokoju" :) Wtedy musiałam mu już wyjaśnić, że go nie zdradzam i że zamykam strony internetowe bo czytam o kosmetykach a nie chce żeby jęczał właśnie coś w stylu "Idź, idź, przeglądaj się w swoim lusterku" a przyznam, że mój K nie lubi jak się maluje bo twierdzi (chodzi o korektory, podkłady,pudry, czasem niektóre szminki w zależności od koloru) , że naturalnie jestem najpiękniejsza. Kiedyś się z nim o to kłóciłam, że nie będzie mi rozkazywał, ale odkąd zaczęłam się mniej malować (teraz ograniczam się do prasowanego pudru matującego i tuszu do rzęs, pomadki ochronnej) to zauważyłam, że stan mojej cery znacznie się poprawił i nie mam już takich syfów na twarzy :) Ale mania szamponów, balsamów, lakierów do paznokci dalej trwa niezmiennie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój mąż pisze na forum o grach, więc ja się nie wstydziłam, bo tak czy siak blog kosmetyczny jest mniej wstydliwy niż forum o grach. :P
      A poważnie: blog kosmetyczny wcale nie jest wstydliwy. Każda informacja w Internecie ma wartość. A wartość ta jest definiowana według potrzeb osoby, która aktualnie ją czyta. Można powiedzieć, że "dla mnie ta informacja nie ma wartości", ale nie będzie to oznaczało, że nie ma wartości zupełnie.
      A z tymi chłopakami/narzeczonymi/mężami to mnie zdziwiłyście. Łukasz był akurat jedyną osobą, której powiedziałam o swoim pomyśle od razu, jeszcze zanim blog powstał. Bo przecież jak ktoś zna Cię tak dobrze jak własny facet, to raczej nie wpłynie na jego opinię fakt, że bardziej niż inni interesujesz się kosmetykami, nie?

      Usuń
  8. Oglądam, czytam, komentuję, ale nikt w realu o tym nie wie, dlaczego? A no właśnie dlatego, że świat kosmetyczny jest traktowany jako zbędny i mało znaczący. A ten świat daje mi mnóstwo inspiracji, wiedzy, dzięki niemu nie jestem też konsumentem nabitym w butelkę.

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...