piątek, 30 listopada 2012

Bogato zdobionych gadów część druga ;)


Dziś od samego rana pogoda nas nie rozpieszcza. Czaiłam się z aparatem przy oknie cały dzień, ale nie udało mi się złapać odpowiedniego światła. Mam trochę zapasowych zdjęć, ale wszystkie - jak na złość - przedstawiają produkty do pielęgnacji, o których naprawdę nie miałam ochoty dzisiaj pisać. Uznałam zatem, że przygotuję drugą część posta dotyczącego pięknych gadzich bransoletek. Mam już cztery:



Zieloną i niebieską już Wam pokazywałam tutaj. Ostatnio wzbogaciłam się o kolejne precjoza:


Zakochałam się w żmiji znajdującej się na rysunku po lewej, chociaż tę drugą również uwielbiam. :)


A tak prezentują się na ręce:


I jak Wam się podoba?



Przypominam o konkursie! :)

Drogie Czytelniczki, przypominam, że w dniu dzisiejszym kończy się mój zimowy konkurs z Original Source. Nagrody są bardzo smakowite, więc jeżeli macie na nie ochotę to zostało jeszcze trochę czasu, żeby się zgłosić. :) Wszelkie szczegóły poznacie klikając tutaj. Zapraszam!



czwartek, 29 listopada 2012

LE Essence: Renesme Red - róż do policzków




W komentarzach pod  recenzją któregoś z kosmetyków z edycji limitowanych Essence wiele z Was żałowało, że nie można już kupić opisywanego produktu. Wtedy to postanowiłam sobie, że od tej pory postaram się recenzować produkty w takim terminie, w jakim macie szansę znaleźć je w sklepach. :) Oczywiście może się zdarzyć, że nie zdążę, ale w ogólnych zarysach tak przedstawia się mój plan, o!


Róż z najnowszej limitowanki jest interesujący. Jego kolor jest niezwykle intensywny - nie mamy tu do czynienia z bezpieczną brzoskwinką, lecz z odważnym karminem. Powiem szczerze, że posiadam go tylko dlatego, że do miast pójść do drogerii sama, wysłałam Narzeczonego, który bez konsultacji nabył po prostu to o co prosiłam. Gdybym miała szansę pomacać kosmetyk prawdopodobnie wystraszyłabym się mocnego koloru i zrezygnowała z zakupu. A byłaby to duża szkoda, bo kosmetyk - choć trzeba się z nim obchodzić ostrożnie - przypasował mi wyjątkowo.
Jego formuła jest interesująca - na pierwszy rzut oka sucha, w istocie zaś kremowa (oczywiście na tyle na ile proszek może być kremowy. :) Myślę, że zwłaszcza fanki podkładów mineralnych skojarzą o co mi chodzi ;)) i przyjemna. Kosmetyk dobrze się rozprowadza, i jeżeli nałożymy go tylko trochę zbyt dużo, to da się należycie rozetrzeć. 
Ale generalnie trzeba mieć do niego lekką rękę. Pierwsze, co musimy posiadać to duży i miękki pędzel. W jego przypadku takowy sprawdzi się lepiej, niż klasyczny do różu, czyli ścięty. Aby uzyskać nieprzerysowany efekt należy pacnąć włosiem o powierzchnię kosmetyku zaledwie kilka razy. Jeżeli będziemy się bawić w pocieranie rezultat może się już okazać zbyt mocny. Dobrze jest też otrzepać pędzel o dłoń przed aplikacją, która powinna być bardzo delikatna.


Jeżeli znajdziemy własny pomysł na dozowanie ilości kosmetyku, z różem pracuje się prosto i przyjemnie. Bez problemu nakłada się na twarz, daje się delikatnie rozetrzeć i utrzymuje na twarzy niemal do samego wieczora.  
Opakowanie jest wygodne i solidne - dokładnie takie jak w przypadku rozświetlaczy Essence z tą jednakże różnicą, że jego średnica jest mniej więcej o 1/3 mniejsza. :)


Podsumowując: jeżeli nie straszna Wam krwista czerwień to z czystym sumieniem polecam.




Róż jest podpisany na zdjęciach jako Renesme (zamiast Renesmee) Red, ponieważ taka nazwa znajduje się na opakowaniu.

wtorek, 27 listopada 2012

Odpowiedzi na Wasze pytania, cz. III - Włosy


Dziś bardzo krótka notka z odpowiedziami na Wasze pytania. Dzisiejsza odsłona dotyczy włosów. W tym temacie pytań było zaledwie kilka i nawet zastanawiałam się, czy nie połączyć tej kategorii z inną, ale ostatecznie stwierdziłam, że opublikowane osobno sprawią, że całość będzie bardziej przejrzysta. :)
Następna notka z odpowiedziami będzie za to baaardzo długa, chyba że zdecyduję się ją podzielić na dwie. :) Muszę się jeszcze zastanowić.
A teraz do rzeczy:


Kiedyś spacerując ulicami mojego miasta spotkałam dziewczynę o pięknych rudych włosach. Od zawsze o takich marzyłam, jednak los obdarował mnie włosami koloru złota a nie miedzi. Zachwycona włosami pięknej istoty zapytałam czy to jej naturalny kolor. Niestety odpowiedziała, że jej naturalnym kolorem włosów jest mysi blond. Jednak mój zachwyt nie minął. Od zawsze zachwycałam się ognistym kolorem włosów. Czy na Twoich włosach widnieje dar natury w kolorze ognistych płomieni? 
To jedno z najbardziej poetyckich pytań. :) Moje włosy są naturalnie w kolorze ciemnego blondu. Im więcej przebywają na słońcu, tym jaśniejsze się stają. 

Czy Twoje czerwone włosy zawsze chciały być czerwone?
Po raz pierwszy pofarbowałam je zaraz po mojej osiemnastce i chociaż szukałam czerwonej farby, efekt okazał się być nieco inny, więc przez jakieś dwa lata chodziłam w dosyć ciemnych włosach. Tym niemniej rudy marzył mi się od zawsze.

Jak Twoje czerwone włosy przeżyły naczerwienienie ich?
W sumie bez problemu. Jak już pisałam przed rudościami miałam ciemne włosy, do posiadanej dziś czerwieni dochodziłam przez prawie rok. Dzięki temu, że ich nie odbarwiłam prawie zupełnie się nie zniszczyły.


Jak udaje Ci się zachować włosy w tak dobrej kondycji mimo regularnego farbowania?
Po pierwsze moje farbowanie nie jest wcale takie regularne. ;) Ponieważ nie chcę farbować się sama, a mój fryzjer znajduje się nie w Katowicach, gdzie przebywam na stałe, ale w Pszczynie skąd pochodzę, zdarza się, że farbę nakładam nawet co dwa-trzy miesiące. 
A wracając do pytania: myślę, że największy wpływ na dobrą kondycję moich włosów mimo farbowania ma właśnie fakt, że koloryzuje je wyłącznie u fryzjera. Ponadto nigdy nie miałam radykalnej zmiany koloru, ani zbyt wielu zabiegów w krótkim czasie. 
Oprócz tego robię co mogę w domu: nawilżam, olejuję, nie torturuję włosów wysokimi temperaturami, ani nadmiarem składników. Po każdym farbowaniu nakładam na włosy jedną ampułkę pokazywanego tutaj specyfiku na wypadanie włosów.

Jak Ci się udaje uzyskać taki ładny odcień włosów?
Powtórzę się po raz kolejny: to zasługa farbowania u fryzjera. Czerwony to, w mojej opinii, trudny kolor: wystarczy zostawić farbę o 5 minut zbyt długo i już zamiast czerwieni mamy ciemny kasztan. Moja fryzjerka zapisuje wszystkie informacje dotyczące koloru, szybkości jego wypłukiwania się itd, więc wpadki ograniczone są do minimum.

Kiedy miałaś najdłuższe włosy i dokąd sięgały?
Myślę, że najdłuższe włosy posiadam właśnie teraz. Sięgają mniej więcej do pasa. Podobna długość gościła na mojej głowie jeszcze dwa razy: przed komunią i w liceum (wtedy jednakże kolor nie był tak spektakularny). Ale nie mogę powiedzieć, bym przez większą część życia nosiła długie włosy... w zasadzie miałam już chyba wszystkie możliwe fryzury. :)


Ponieważ najwięcej z pytań, które otrzymuję drogą mailową dotyczy właśnie włosów, zapraszam tych, którzy nie brali udziału w konkursie, a chcieliby się jeszcze czegoś dowiedzieć, do wpisywania się pod tą notką. Postaram się na bieżąco ją uzupełniać. 

Pozdrawiam, 


poniedziałek, 26 listopada 2012

Avon Foot Works Healthy - porządny krem do stóp



Już od dłuższego czasu mam ochotę na recenzję kolorówki, ale szczerze powiedziawszy ie mam nawet nic nowego, co miałabym ochotę opisać. Trzeba przyznać, ze trochę zmądrzałam i przestałam nabywać szalone ilości kosmetyków kolorowych, które skazane są li i jedynie na zmarnowanie, bo nie ma takiej siły, by ktokolwiek (może z wyjątkiem osoby, która nakłada makijaż 50 osobom dziennie) był w stanie zużyć taką ich ilość.
Z drugiej strony ostatnio trafiam  na całe mnóstwo kosmetyków do pielęgnacji, które są naprawdę rewelacyjne i po prostu chcę się nimi z Wam podzielić.


W każdym razie, dzisiaj chciałam Wam pokazać kosmetyk firmy, której na ogół się u mnie nie uświadczy. Nie zamawiam z Avonu nie dlatego, że żywię jakąś szczególną awersję do tej firmy, ale dlatego, że lubię pomacać kosmetyk przed zakupem. Kupowanie kosmetyków to jeden z moich największych poprawiaczy humoru, więc nie chcę odbierać sobie przyjemności buszowania w drogerii, zwłaszcza, że alternatywą jest przeglądanie katalogu, który nie dość, że jest w 2D to jeszcze nie pozwala cieszyć zmysłu powonienia. :P Ten krem mogłam przetestować tylko dlatego, że odwiedzając dom rodzinny ustawicznie zapominam (a w istocie wcale nie zapominam, tylko specjalnie nie biorę, bo nie chce mi się dźwigać) o zabraniu tej części mojej pielęgnacji. 
Mam dzisiaj chyba dzień dygresji. ;) Od teraz postaram się trzymać tematu. :)
Na początek przeczytajcie co o kosmetyku mówi producent:


Nie jest tego wiele, a w dodatku nie mogę nawet pokazać Wam składu, bo mimo iż uchwyciłam go na zdjęciu, to obecnie już go nie posiadam, ponieważ podczas obrabiania zdjęć słuchałam sobie książki Meg Cabot "Topmodelka 3" odczytywaną przez Narzeczonego i jakoś zupełnie bez pomyślunku wycięłam.
Krem zamknięty jest w miękkiej i elastycznej tubce w porządnego plastiku. Tubka jest odkręcana, generalnie w tej kwestii nowatorstwa brak. Design opakowania podoba mi się, bardzo lubię wszelkie morskie i zielone odcienie. Stópki są urocze, zwracają uwagę i od pierwszego wejrzenia pozwalają zorientować się jaką treść zawiera opakowanie.


Konsystencja tego kremu jest dużo gęstsza, niż innych tego typu kosmetyków (z tymi z Avonu włącznie). Jest to duża zaleta z dwóch powodów: po pierwsze - krem nie leje się, jest wydajny, a góra tubki zawsze pozostaje czysta, a po drugie - bardziej treściwe konsystencje (przynajmniej w moim odczuciu) są bardziej nawilżające, wchłaniają się dłużej i głębiej. Krem jest jakby żelowy, nie w pełni biały, ale jakby trochę przezroczysty.
Zapach: bardzo przyjemny. Lekko miętowy, zasadniczo nie rzucający się w nos.
Masowanie stóp przy użyciu tego kremu należy do najprzyjemniejszych zabiegów w mojej rutynie. Przez to, że produkt jest treściwy stopy zyskują odpowiedni poślizg, więc masaż nie jest męczący.
Po użyciu kosmetyku, na stópki zawsze zakładam skarpetki i tak chodzę. Po ich zdjęciu stopy są odczuwalnie miększe, dużo gładsze i po prostu ładniej się prezentują. Wydaje mi się, że ten krem naprawdę bardzo porządnie i dogłębnie je nawilża, ponieważ efekt utrzymuje się u mnie przez co najmniej dwa dni (w tym jedną do dwóch kąpieli).


Podsumowując: krem Avon foot works healthy znajduję bardzo przyjemnym i chętnie do niego wrócę. Porządnie nawilża, ładnie pachnie i posiada konsystencję która jest prosta w stosowaniu. Polecam.


sobota, 24 listopada 2012

Czarnopiątkowe zakupy ;)


Jak zapewne wiecie, wczoraj miał miejsce dzień, który można by nazwać dniem zakupoholika. :) Amerykanie jak co roku wpadli w czarnopiątkowy szał zakupów. Szalone obniżki mogliśmy znaleźć również w sklepach internetowych, także tych polskich. Z tego powodu zdecydowałam się na zakup kilku rzeczy, na które czaiłam się od dawna:


Wiem, że zdaniem wielu emu nie są ładne, ale moim zdaniem są co najmniej słodkie, a poza tym potrzebuję porządnych i wygodnych butów na mrozy. ;)


O pędzlach Sigmy marzę od dawna, do tego naprawdę potrzebuję zestawu pędzli wyjazdowych. Dzięki ich promocji upiekę dwie pieczenie na jednym ogniu.


Bransoletka nie była niestety objęta żadną promocją, ale prezentuję, bo jak szaleć z zakupami to szaleć. :)
A Wy poszalałyście bez wyrzutów sumienia? :)



piątek, 23 listopada 2012

Woda toaletowe Chloe Chloe




Ostatnio jakoś uwierzyłam we własne siły i - jak możecie zauważyć - zdarza mi się częściej pokazywać Wam recenzje perfum. Nadal uważam, że nie jestem specjalistką w opisywaniu zapachów, ale tak naprawdę odczucia dotyczące aromatów należą chyba do najbardziej subiektywnych. Może więc nie ma czegoś takiego jak umiejętne, czy nieumiejętne pisanie o perfumach, ale podoba nam się po prostu to, co jest zbliżone do naszych własnych predyspozycji?
Mniejsza o to, filozoficzne dygresje na tematy przeróżne to coś, co uwielbiam, ale niekoniecznie powinnam uskuteczniać na tym blogu. :)


Dzisiaj chciałam Wam opowiedzieć o wodzie perfumowanej firmy Chloe. Najpierw kilka obiektywnych faktów:
Nuty zapachowe: 
nuta głowy: liczi, frezja, peonia 
nuta serca: róża, magnolia, lilia 
nuta bazy: ambra, drzewo cedrowe 



Opakowanie tych perfum jest, w mojej opinii, czarujące. Jest zgrabne i zdecydowanie kompaktowe, dyskretne, nienachalne, a jednocześnie po prostu ładne. Uroku z całą pewnością dodaje mu charakterystyczna wstążeczka. Podoba mi się, że w tym opakowaniu wszystko ma sens - nie ma na nim zbędnych ozdobników, czy napisów.
Zapach należy, według mnie, do najbardziej wdzięcznych z jakim mój nos miał do czynienia. Nie ma w nim ekstrawagancji, jest tylko czysta woń świeżych kwiatów, które pasują na każdą okazję. Te perfumy lubię nosić zarówno w ciągu dnia, jak i w towarzystwie balowej sukienki. Na pierwszy plan wybija się zdecydowanie róża. Dzięki temu, już kropelka wody perfumowanej wystarcza, żeby przenieść się myślami do Bułgarii (któż nie kojarzy tych uroczych drewnianych flakoników z aromatem róży, który przywozi chyba każdy, kto odwiedza Bułgarię?). Mnie osobiście zapach róży kojarzy się raczej wytwornie i odświętnie, uważam zatem, że mimo bezpiecznej i mało odkrywczej, na pierwszy rzut oka, kompozycji kwiatowej, zapach nie jest banalny, ale intrygujący i pełen znaczeń (a skojarzenie z chimeryczną towarzyszką Małego Księcia jeszcze potęguje to wrażenie ;)). Generalnie uważam, iż woda toaletowa Chloe jest bardzo zmysłowa i bardzo kobieca, ale nie wampowata, lecz świeża i klasyczna.






czwartek, 22 listopada 2012

Projekt jesienne umilacze startuje i u mnie ;)


Dziewczęta, ogłaszam wszem i wobec, że i ja dołączam się do jesiennej akcji. W ostatnim tygodniach pielęgnacji poświęcałam bardzo dużo czasu i uzbierało mi się całe mnóstwo cudownych zapachów, które chciałabym Wam pokazać. 
Do zabawy zaprosiła mnie Ola.


W końcu najlepszym (moim zdaniem!) sposobem na relaks po ciężkim dniu jest długa , gorąca i aromatyczna kąpiel oraz późniejsze wtarcie w skórę czegoś przyjemnie pachnącego co umili nam resztę wieczoru . Jest to też fantastyczny sposób na rozgrzanie się w te chłodniejsze już , jesienne wieczory .

Na czym polega ten tag ? Oto kilka zasad Maliny :

"Jakie kosmetyki mam na myśli?
Miedzy innymi: płyny, żele i kule do kąpieli, peelingi i scruby, masła, balsamy, mleczka, oleje i olejki, sole do kąpieli i inne. Jednym słowem wszystkie kosmetyki do kąpieli, mycia i pielęgnacji ciała, które ujęły Was pięknym zapachem i stały się dla Was JESIENNYM UMILACZEM.

Czas trwania: trzy tygodnie od 18.11 - 9.12 tego roku:)

Celem akcji jest:
- poczuć się jak w raju, dając sobie chwilę relaksu w długie jesienne wieczory,
- zadbanie o swoje ciało bez wyrzutów sumienia,
- poprawienie kondycji swojego ciała,
- znalezienie kosmetyku odpowiedniego dla siebie,
- uśmiech dla Twoich bliskich.

Zasady akcji:
1. Umieścić zasady akcji w poście na swoim blogu i napisz kto Cię zaprosił.
2. Zaproś do akcji 5 osób.
3. Umieść baner w bocznym pasku z linkiem do inicjatora akcji MALINY. 
4. W czasie trwania akcji zamieść jak najwięcej recenzji ww. aromatycznych kosmetyków,
5. Wybierz spośród nich 4 zapachowe hity po jednym z każdej grupy:
  - płyn lub żel do kąpieli, 
  - peeling lub scrub, 
  - kosmetyk do smarowania ciała (balsam, masło, olejki itp.)
  - aromatyczne mydełko, kulę lub sól do kąpieli,
    i opublikuj post z listą Twoich aromatycznych hitów."

Resztę informacji znajdziecie tutaj .

Ponieważ do końca trwania tego tagu nie zostało już dużo czasu, nieco zmodyfikuję zasady: postaram się mianowicie opublikować co najmniej po jednym hicie wskazanym w punkcie 5.
Do zabawy zapraszam wszystkich razem i każdego z osobna, bo po prostu nie wiem kto już sam się zgłosił. ;)


środa, 21 listopada 2012

Włosy miesiąca - listopad


Przyszła pora na listopadową aktualizację włosów. Chciałam też pokazać Wam szampon, którego aktualnie używam.


Moje włosy w listopadzie prezentują się w mojej opinii nieźle. Jasne, wiem, że powinnam je pofarbować, bo odrosty niespecjalnie dodają uroku, ale póki zapuszczam i walczę o każdy centymetr chcę farbować je jak najrzadziej, zwłaszcza, że są to ostatnie miesiące kiedy mogę sobie na to pozwolić - liczba siwych włosów na moim przedziałku, pozwala mi sądzić, że niedługo moje wizyty u fryzjera staną się bardzo regularne.
Ale generalnie jest bardzo dobrze. Problem wypadania zniknął u mnie bezpowrotnie, włosy są mocne, lśniące i rosną jak szalone.
Ostatnio zdarza mi się suszyć moje kosmyki. Nie po każdym myciu, ale regularnie. Co sprawiło, że zaszła u mnie taka zmiana? Przede wszystkim ten artykuł na blogu Anwen. Poza tym moje włosy schną coraz dłużej (obecnie co najmniej 4 godziny), a w zimie wychodzenie z mokrą głową nie jest najlepszym pomysłem. Koronnym argumentem był jednak fakt, że wysuszone po prostu ładniej się układają. Włosomaniactwo włosomaniactwem, ale przecież po to dbamy o kosmyki, żeby prezentowały się pięknie, a ulizane mysie fryzurki na pewno nie dodają uroku.


Ostatnio udało mi się utrzymać systematyczność pielęgnacji. Myję włosy dwa razy w tygodniu. Każde mycie wiąże się z jakimś zabiegiem włosowy. Co drugi raz nakładam, na około czterdzieści minut, maskę, zawijam głowę w folię i tak sobie chodzę. Przed pozostałymi myciami nakładam oleje: wieczór wcześniej na całą długość kokosową Vatikę oraz na godzinę-dwie przed myciem, na skalp, Sesę. Jestem bardzo zadowolona z takiej pielęgnacji, ale o efektach opowiem Wam dopiero za jakiś czas.
Mój aktualny szampon i odżywka pochodzą z nowej linii Head&Shoulers, Apple Fresh.


Jestem bardzo zadowolona z obu produktów. Szampon ma fajną, gęstą i kremową konsystencję mleczka, jaką posiada większość tego typu produktów firmy Head&Shoulders. Zapach zielonego jabłka jest w nim dużo bardziej wyczuwalny, niż w odżywce. Ta ostatnia, zarówno pod względem właściwości jak i zapachu, przejawia właściwości innych odżywek firmy. Jej konsystencja jest niejednolita, dosyć mokra i raczej gładka. Dobrze rozprowadza się po włosach i już po zaledwie dwóch-trzech minutach daje satysfakcjonujące mnie efekty. 


Jak widzicie składy generalnie są średnie - mamy tu bowiem SLS i SLeS w szamponie, oraz silikony w odżywce. Mnie osobiście nie przeszkadza ani jedno, ani drugie. Detergenty po prostu mi nie szkodzą, nie uczulają, natomiast odrobina silikonu wręcz dobrze robi moim włosom. Wiem jednak, że wiele osób dokłada starań, by ze swojej pielęgnacji wyeliminować te składniki - w takim wypadku nie jest to szampon dla Was. :)
Osobiście jestem bardzo zadowolona z działania tych produktów. Szampon, przy zastosowaniu metody OMO, nie wysusza, nie uczula i dobrze czyści zarówno włosy jak i skórę głowy. Odżywka w istocie odżywia kosmyki, a także je wygładza i nadaje piękny połysk. Uważam, że szampony Head&Shoulders na tle innych drogeryjnych produktów wypadają całkiem nieźle.


Podsumowując: zarówno szampon, jak i odżywka przypadły mi do gustu. Lubię produkty Head&Shoulders i te kosmetyki utwierdziły mnie w mojej sympatii.

poniedziałek, 19 listopada 2012

Essence, A piece of forever - lakier idealny




Będzie to już trzeci post na stronie głównej, który dotyczy wampirzej limitowanki Essence. Aż mi trochę głupio, zawsze starałam się, żeby było różnorodnie, ale z tą edycją całkowicie przepadłam. Co dziwniejsze najbardziej zachwycają mnie lakiery, które normalnie interesują mnie naprawdę średnio. Tym niemniej fabrykuję te notki, żebyście zdążyły - jeżeli będziecie miały na to ochotę - nabyć jeszcze te cuda. Jeżeli o mnie chodzi są to najlepsze lakiery (pomijając może mój duet z YSL) jakimi zdarzyło mi się malować.


A piece of forever bardzo różni się od innych lakierów z tej limitki. Nie jest ciemny, brokat w nim zawarty jest drobniutki i tworzy efekt tafli, ale - mimo wcześniejszych zachwytów związanych z Edward's Love, który wydawał mi się nie do przebicia - podoba mi się chyba najbardziej. To płynne złoto zaczarowało mnie już w drogerii, niby mityczny smok zapragnęłam czym prędzej zawlec je do swego leża. I mimo iż na pazurkach posiadałam opisywany dwa dni temu Edward's Love, zmyłam go niezwłocznie, by jak najszybciej je ozłocić. 


Kiedy rozpoczęłam malowanie, natychmiast rozpłynęłam się w zachwycie. Ten lakier jest IDEALNY! Konsystencja dokładnie taka jak trzeba, ani gęsta, ani lejąca, kremowa i znakomicie kryjąca. Pierwsze skojarzenie z płynnym złotem potwierdziło się. Pigmentacja jest znakomita - na niektórych paznokciach wystarczyła zaledwie jedna warstwa! Pozostałe musiałam poprawić tylko dlatego, że tę białą część mam naprawdę bardzo białą, a denerwuje mnie kiedy przebija. Na moich paznokciach kosmetyk wysycha dosłownie w minutę zaś po następnych dwudziestu jest już na tyle twardy, że nawet mocne przytknięcie paznokcia do materiału/włosów/uderzenie o framugę skutkujące bieganiem w kółko i klęciem siarczyście nie pozostawia śladów.


Proszę mi nie dogadywać z tymi skórkami, pociapranymi paznokciami i ogólnym brakiem zdolności malarskich. Ja sama świetnie wiem, że idzie mi to mizerniutko, ale trening czyni mistrza (przede mną jeszcze długi :P), zobaczycie, że kiedyś będę malować ładnie, a póki co osobom o słabych nerwach odradza się oglądanie tych drastycznych zdjęć. :) Wrzucam te przerażające fociszcza tylko i wyłącznie dlatego, że ten lakier podoba mi się BARDZO, a nie mam możliwości zaprezentować go w inny sposób.



Podsumowując: Panie i Panowie, przedstawiam lakier idealny.



niedziela, 18 listopada 2012

Odpowiedzi na Wasze pytania, część 2: kosmetki



Ilość pytań skierowanych do mnie przy okazji ostatniego konkursu okazała się zaskakująca. Jestem tym typem człowieka, który im dłużej odkłada, tym mniej mu się chce, dlatego już dziś - w zaledwie kilka dni od ostatniego postu w tym temacie - kolejna porcja odpowiedzi. ;) W dzisiejszej odsłonie odpowiem na pytania związane z kosmetykami.

Bez jakiego kosmetyku nie możesz żyć?
Bez tego:



O jakim kosmetyku marzysz, a nie masz do niego dostępu?
Przede wszystkim o kosmetykach Urban Decay. Brak mi też wielu limitek Maca, Essence i Catrice. Marzą mi się też pędzle Sigmy, które co prawda są u nas dostępne, ale jakoś łatwiej byłoby mi się zebrać do zamówienia, gdybym mogła płacić w złotówkach. ;)

Jaki kosmetyk- marzenie chciałabyś mieć?
Coś do włosów co samo układałoby mi fryzurę. ;)

Czy malujesz się codziennie rano do pracy? Należysz do kobiet, które nie wyjdą bez makijażu z domu?
Do pracy/szkoły maluję się praktycznie zawsze (poza jednym egzaminem, kiedy to byłam zestresowana tak bardzo, że nie pomalowałam nawet rzęs). Jednakże nie powiedziałabym, że bez mejkapu nie wyjdę z domu. Jeżeli wybieram się na spacer z psem, czy do osiedlowego sklepu to nie nakładam makijażu.

Wolisz Essence czy Catrice?
Chyba ciekawsze limitki wprowadza Essence. Jest też tańsze. :) Z drugiej strony Catrice jest IMO lepiej zaprezentowana.


Na jaki kosmetyk wydałaś najwięcej swoich pieniędzy?
Na paletkę Urban Decay New York.

Gdybyś miała odmówić sobie drobnych przyjemności,aby zakupić droższy kosmetyk,zrobiłabyś to? Jeżeli tak,to co to by było? ( U mnie bronzer z Channel tak btw. :P )
Oczywiście, m.in. dlatego rzuciłam palenie. :) Trudno powiedzieć konkretnie co by to było. Gdybym nie mogła sobie pozwolić na te kosmetyki do pielęgnacji, których aktualnie używam, zapewne założyłabym specjalny fundusz i odkładała tam na bieżąco, bo uważam, że na własnej twarzy nie warto oszczędzać.

Jakie jest Twoje największe niespełnione marzenie kosmetyczne?
Nauczyć się perfekcyjnego malowania paznokci i tuszowania rzęs.

Jakie jest twoje największe kosmetyczne rozczarowanie?
Niektóre drogie cienie - np te od Diora i Lancome. Nie lubię też eyelinerów w pisaku - z jednej strony są bardzo precyzyjne i dobrze się nimi maluje, ale ich trwałość sprawia, że tracę ochotę na ich używanie.


Czy próbowałaś wykonywać makijaże w tematyce Halloween?
Jasne, do obejrzenia w zakładce Looks.

Chciałabyś wiązać swoją przyszłość z makijażem?
Chciałabym wiązać przyszłość z perfekcyjnym makijażem zrobionym moją własną ręką na mojej własnej twarzy. ;)

Jak długo zajmuje Ci poranny makijaż?
Około 15 minut.

W jakim wieku zaczęłaś się malować?
W piątej klasie podstawówki wybrałam się do szkoły z rzęsami umalowanymi farbką nałożoną patyczkiem do uszu. Przez sporą część drugiej klasy gimnazjum nosiłam dumnie grube czarne krechy na dolnej powiece. :P Po drugiej klasie miałam drobny wypadek i zostały mi blizny na twarzy i to wtedy zaczęłam nakładać na nią podkład/korektor. Ponieważ były źle dobrane do mojej nastoletniej cery, ciągle mnie wysypywało i kiedy blizny przestały być widoczne malowałam się, by ukryć pryszcze. :P Ostatecznie poradziłam sobie z trądzikiem po drugim roku studiów.

Ile lakierów ma Twoja kolekcja?
Około 50.



Gdybyś miała wybrać tylko 5 swoich kosmetyków kolorowych, a resztą wyrzucić - co być wybrała?
Podkład Catrice Infinite Matt, puder Mac Skinfinish, tusz Maybelline Colossal, beżowy i brązowy cień Inglota, ale nie wiem co musiałoby się stać, żebym wyrzuciła swoje kosmetyki. Oddać komuś? Jasne! Ale wyrzucić?!

Gdybyś miała do wyboru: gładkie nogi, pachy i okolicy bikini, a super długie rzęsy, paznokcie oraz idealną cerę - Na co byś się zdecydowała?
Trudne pytanie, ale chyba wybrałabym rzęsy, paznokcie i cerę.

Ile jesteś w stanie miesięcznie przeznaczyć na kosmetyki?
Trudno podać jedną kwotę. Zdarzają się miesiące kiedy przeznaczam bardzo dużo, bywają takie, kiedy nie wydaję ani grosza. Myślę, że średnio zamykam się w kwocie 200 zł (chyba nawet podałam nieco na wyrost).


Która część kosmetyków ( cienie, róże, tusze itp) sprawia Ci największa frajde?
Cienie, róże, produkty do ust.

Ulubione perfumy ? - tak off topem :)

Jaka jest (jeśli jest (; ) Twoja największa urodowa wpadka jak do tej pory?
Wzmiankowane już wielkie krechy na dolnej powiece. Później robiłam kreseczki cieniutkie i bardzo precyzyjne, niestety... na linii wodnej. Nie byłoby to może takie złe, gdyby nie fakt, że mam bardzo małe oczy.
Ze dwa razy kosmetyczka wyskubała mi moje fantastyczne grube brwi tak, że wyglądałam jakbym ciągle się dziwiła. Największą wpadką był wówczas fakt, że uwierzyłam, że wyglądam OK.

W jakim makijażu czujesz się najlepiej, najbardziej atrakcyjna?
Smokey eyes i nudziakowe usta lub klasyczne kreski i czerwień na wargach.

jakie jest Twój największy muszmieć kosmetyczny?
Aktualnie (zaskakująco!) nie ma. :) Może trochę kosmetyków Maca, ale nic konkretnego


Gdybyś mogła opatentować kosmetyk idealny to jaki by to był?
Wspomniane już coś co włosów, co pozwoliłoby zrobić fryzurę bez jej układania. :)

Jaki jest Twój ulubiony kosmetyk do pielęgnacji? Dlaczego?
Prezentowany na górze micel z Biodermy. Moja skóra go kocha, po jego użyciu jest tak zrelaksowana i miła w dotyku, że czasem kusi mnie, żeby nie nakładać kremu.

Co zrobiłabyś gdyby wycofali twoją ulubioną markę kosmetyków?
Najpierw zrobiłabym zapasy, a później szukała godnego następcy.

Czy z dnia na dzień mogłabyś zrezygnować z makijażu??
W stu procentach - nigdy. Lubię się malować, uważam, że kobieta powinna być zadbana. Dzięki makijażowi czuję się bardziej pewna siebie, malowanie mnie relaksuje, sprawia, że w szaleństwie codziennego życia mam chwilkę TYLKO dla siebie - nigdy nie zrezygnowałabym z tej przyjemności.


Jaka jest twoja ulubiona szminka?
Zapraszam tutaj, znajdziecie tam cały ranking. ;)

Ulubiona marka kosmetyczna?
Essence, Mac, Bioderma, Bielenda.

Bez jakiego kosmetyku nie wyobrażasz sobie makijażu?
Nie wyobrażam sobie makijażu bez tuszu do rzęs. Ale generalnie u mnie albo kompletny makijaż, albo buźka posmarowana kremem nawilżającym. :) Nie uznaję półśrodków.

Ile czasu poświęcasz na makijaż?
Makijaż dzienny - 15 minut, makijaż wieczorny - 25 minut, przerabianie makijażu dziennego na wieczorny (wstyd się przyznać, ale czasem się zdarza, choć rzadko :P) - 5 minut, makijaż eksperymentalny - 35 minut, makijaż-charakteryzacja - od 40 minut.


Minimalna wersja twojego makijażu?
Podkład, korektor, puder, róż, tusz do rzęs. Ale - jak już wspomniałam - tak skromnego nie robię prawie nigdy.

Co robisz z kosmetykami, które się u Ciebie nie sprawdziły?
Lądują u rodziny i znajomych. Jeżeli coś jest strasznym bublem wkładam do kufra, jakiś czas przekładam, a później wyrzucam.

Czy jest taki produkt, który został już wycofany, a Ty bardzo go lubiłaś?
Był kiedyś taki eyeliner w Rossmanie, nawet nie wiem jakiej firmy. Kosztował poniżej 10 zł, a był niesamowicie trwały i miał piękny, głęboko czarny kolor.

Jaki jest Twój ulubiony cień do powiek?
Są to cienie Inglota. Pewnie polubiłabym się też z Maczkami, ale przeważnie nabywam je z drugiej ręki, więc nie mogę wybrać takich kolorów jakbym chciała i przez to używam ich rzadziej i mniej chętnie.


Czy w tej chwili marzysz o jakimś kosmetyku i dążysz do jego zakupu (np. oszczędzasz)?
Aktualnie nie.

Czy lubisz bawić się w małego chemika (Biochemia Urody/samodzielne wykonywanie peelingów), czy raczej stawiasz na gotowce?
U mnie raczej królują gotowce. Nawet nie dlatego, że jakoś specjalnie mi się nie chce mieszać składników, ale jakoś tak zawsze zapominam o tym, że coś tam chciałam.
Peelingi zdarza mi się robić samemu.


Lubisz testować nowe produkty, czy wolisz inwestować w sprawdzone kosmetyki?
Uwielbiam nowe produkty, w zasadzie jedyne czego nie zamieniłabym na nic innego to micelkremżel i peeling Biodermy.

Czy puste opakowania zdenkowanych produktów wyrzucasz do pojemników na plastik?
Tak!

W jakiego typu produkt jesteś w stanie zainwestować więcej pieniędzy?
Raczej na pielęgnację (serum, krem na noc), choć na porządną kolorówkę, której będę używać codziennie (np puder) też nie żałuję.

 Czy przed zakupem sprawdzasz pochodzenie kosmetyków i wybierasz te, które są "made in Poland"?
Nie, kocham cały świat. :P

Jak macie jeszcze jakieś pytania - zapraszam. ;)


LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...