środa, 21 listopada 2012

Włosy miesiąca - listopad


Przyszła pora na listopadową aktualizację włosów. Chciałam też pokazać Wam szampon, którego aktualnie używam.


Moje włosy w listopadzie prezentują się w mojej opinii nieźle. Jasne, wiem, że powinnam je pofarbować, bo odrosty niespecjalnie dodają uroku, ale póki zapuszczam i walczę o każdy centymetr chcę farbować je jak najrzadziej, zwłaszcza, że są to ostatnie miesiące kiedy mogę sobie na to pozwolić - liczba siwych włosów na moim przedziałku, pozwala mi sądzić, że niedługo moje wizyty u fryzjera staną się bardzo regularne.
Ale generalnie jest bardzo dobrze. Problem wypadania zniknął u mnie bezpowrotnie, włosy są mocne, lśniące i rosną jak szalone.
Ostatnio zdarza mi się suszyć moje kosmyki. Nie po każdym myciu, ale regularnie. Co sprawiło, że zaszła u mnie taka zmiana? Przede wszystkim ten artykuł na blogu Anwen. Poza tym moje włosy schną coraz dłużej (obecnie co najmniej 4 godziny), a w zimie wychodzenie z mokrą głową nie jest najlepszym pomysłem. Koronnym argumentem był jednak fakt, że wysuszone po prostu ładniej się układają. Włosomaniactwo włosomaniactwem, ale przecież po to dbamy o kosmyki, żeby prezentowały się pięknie, a ulizane mysie fryzurki na pewno nie dodają uroku.


Ostatnio udało mi się utrzymać systematyczność pielęgnacji. Myję włosy dwa razy w tygodniu. Każde mycie wiąże się z jakimś zabiegiem włosowy. Co drugi raz nakładam, na około czterdzieści minut, maskę, zawijam głowę w folię i tak sobie chodzę. Przed pozostałymi myciami nakładam oleje: wieczór wcześniej na całą długość kokosową Vatikę oraz na godzinę-dwie przed myciem, na skalp, Sesę. Jestem bardzo zadowolona z takiej pielęgnacji, ale o efektach opowiem Wam dopiero za jakiś czas.
Mój aktualny szampon i odżywka pochodzą z nowej linii Head&Shoulers, Apple Fresh.


Jestem bardzo zadowolona z obu produktów. Szampon ma fajną, gęstą i kremową konsystencję mleczka, jaką posiada większość tego typu produktów firmy Head&Shoulders. Zapach zielonego jabłka jest w nim dużo bardziej wyczuwalny, niż w odżywce. Ta ostatnia, zarówno pod względem właściwości jak i zapachu, przejawia właściwości innych odżywek firmy. Jej konsystencja jest niejednolita, dosyć mokra i raczej gładka. Dobrze rozprowadza się po włosach i już po zaledwie dwóch-trzech minutach daje satysfakcjonujące mnie efekty. 


Jak widzicie składy generalnie są średnie - mamy tu bowiem SLS i SLeS w szamponie, oraz silikony w odżywce. Mnie osobiście nie przeszkadza ani jedno, ani drugie. Detergenty po prostu mi nie szkodzą, nie uczulają, natomiast odrobina silikonu wręcz dobrze robi moim włosom. Wiem jednak, że wiele osób dokłada starań, by ze swojej pielęgnacji wyeliminować te składniki - w takim wypadku nie jest to szampon dla Was. :)
Osobiście jestem bardzo zadowolona z działania tych produktów. Szampon, przy zastosowaniu metody OMO, nie wysusza, nie uczula i dobrze czyści zarówno włosy jak i skórę głowy. Odżywka w istocie odżywia kosmyki, a także je wygładza i nadaje piękny połysk. Uważam, że szampony Head&Shoulders na tle innych drogeryjnych produktów wypadają całkiem nieźle.


Podsumowując: zarówno szampon, jak i odżywka przypadły mi do gustu. Lubię produkty Head&Shoulders i te kosmetyki utwierdziły mnie w mojej sympatii.

8 komentarzy:

  1. Ja nie przepadam za produktami Head&Shoulders, po dłuższym używaniu pojawia mi się po nich łupież :(

    OdpowiedzUsuń
  2. zdarzyło mi się parokrotnie używać Head&Shoulder ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. ależ ty masz cudowny ten kolor włosów ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakie długaśne masz te włosy !! :P
    piękne :D

    OdpowiedzUsuń
  5. moj chlopak teraz uzywa tego szamponu, pachnie oblednie ! :D

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...