czwartek, 31 stycznia 2013

Tag: jak mieszkają Wasze kosmetyki


Zanim założyłam swojego bloga w internecie krążył TAG: jak mieszkają Wasze kosmetyki. Pamiętam, że uwielbiałam czytać te notki i zawsze chciałam na ów tag odpowiedzieć. Pech chciał, że od dłuższego czasu nikt na niego nie odpowiadał w związku z czym praktycznie zniknął z blogosfery. Postanowiłam przywrócić go do życia. Nie potrafię niestety znaleźć nigdzie kto go rozpoczął. Jeżeli znajdziecie gdzieś taką informacje - napiszcie, bo bardzo chciałabym umieścić w tej notce link do bloga osoby, która miała taki dobry pomysł. :)



Zasady:
1. Na początek wstaw powyższy baner...
2. ...wymień osoby, które zaprosiły Cię do zabawy...
3. ...i wklej te zasady, żeby tag na wszystkich blogach wyglądał podobnie.
4. Potem zaprezentuj swój sposób przechowywania kolorówki, pielęgnacji, aplikacji, perfum i czego tam jeszcze chcesz. ;) Fajnie byłoby, gdybyś opatrzyła go krótkim opisem.
5. Zaproś do zabawy maksymalnie 5 osób. 

A tak prezentują się moje zbiory:

To jest moje królestwo. Przy tej zaimprowizowanej toaletce znajduje się cała moja kolorówka.


Na parapecie okna trzymam wszystkie pędzelki w doniczce (Tesco, bodajże 4,99 zł) i w futerale Sigmy, oraz koszyczek z akcesoriami do włosów.


Obok znajdują się moje perfumy (wiem, że powinny być w ciemnym i chłodnym miejscu, ale lubię na nie patrzeć, więc trzymam je na widoku), kubek z grzebieniami i szczotkami, oraz pudełko, dzięki którym próbki nie walają się po całym domu.


Po dwóch latach bałaganu na biurku wpadłam wreszcie na pomysł jak utrzymać tam porządek. Również w Tesco nabyłam mały kuferek z wieloma przegródkami, z którego łatwo się wyjmuje, wszystko widać i ładnie wygląda. Obok leżą najczęściej używane cienie. Kiedy wyjeżdżam, spokojnie mieszczą się do kuferka. Oprócz tego, na moim biurku znajduje się jeszcze pudełeczko, w którym trzymam waciki i patyczki do makijażu. ;)


Wnętrze kuferka prezentuje się następująco. Staram się trzymać tam tylko to, z czego codziennie korzystam.


Reszta kolorówki siedzi w kufrze, który dostałam od rodziców w zeszłe święta. Jest ogromny, mieści się w nim wszystko co mam i nawet zostało jeszcze trochę miejsca. ;)


Wbrew pozorom "w tym szaleństwie jest metoda". W górnych przegródkach trzymam część moich szminek (reszta jest poupychana po wszystkich torbach), kredki do oczu i tusze (połowa jest pusta, trzymam je na wypadek promocji Clinique). W dolnych, miejsce znalazły pojedyncze cienie, eyelinery, klej do rzęs i małe opakowania sztucznych rzęs. W głównej części kufra trzymam wszystkie kosmetyki do twarzy: podkłady, pudry, róże i bronzery, duże paletki z cieniami i wszystko to, co nie zmieściło sie w innych częściach. ;)


Długo mieliśmy też problem z porządkiem w łazience. Jest ona mała i praktycznie nie ma w niej miejsca na żadną szafkę. Wszystko zmieniło się kiedy nabyliśmy widoczne na poniższym zdjęciu cudo (oczywiście IKEA). Jest bardzo wąska (zmieści się chyba do każdej łazienki), wysoka (ma koło 2 metrów) i dosyć głęboka, a dzięki temu - bardzo pojemna. :) Jest do niej 5 przegródek, które możemy włożyć w dowolne miejsca, skutkiem czego powstaje 6 półeczek dowolnej wysokości.


Na samej górze trzymam produkty do włosów, poniżej pielęgnację twarzy. 


Kolejna półka to pielęgnacja ciała, a piętro niżej znajdują się nasze "zapasy". ;) Pozostałych półeczek nie pokazuję, bo znajdują się tam raczej środki czystości i literatura toaletowa. 


Część kosmetyków stoi oczywiście pod prysznicem. :)


I tyle! Do niedawna myślałam, że jest tego sporo, ale po obejrzeniu popularnego ostatnio filmiku na YouTube, zmieniłam zdanie. :)

Taguję:
oraz każdego, kto ma ochotę dołączyć się do zabawy.

Zapraszam do zabawy! Pokażcie swoje zbiory, dziewczęta. :)



środa, 30 stycznia 2013

O peelingowym szaleństwie zakupowym ;)


Peelingowanie zawsze było dla mnie ważnym elementem łazienkowej rutyny. Początkowo robiłam to z przyzwyczajenia, później trochę poczytałam o zaletach zabiegu i teraz bez tego kosmetyku po prostu nie mogę się obejść.
 Niedawno wykończyłam fantastyczny peeling z Farmony, który pokazywałam tutaj. Przyznam, szczerze, że było mi bardzo trudno rozstać się z jego cudownym zapachem. :) Nie zwlekając, wybrałam się zatem do drogerii celem nabycia kolejnego. :) Co ciekawe, w dwóch Rossmanach, które odwiedziłam znalazłam tylko po kilka sztuk w dodatku w wersji, którą już posiadałam. Z kolei w Naturze znalazłam ich mnóstwo, zarówno z linii Tutti Frutti, jak i Sweet Secret. Zdecydowałam się jedynie na przedstawiciela pierwszej z nich, ponieważ żaden wariant zapachowy pochodzący z drugiej nie mógł przebić tego, co zaproponowała Perfecta. Ja uwielbiam czekoladę, mój narzeczony - kokos, więc same rozumiecie, że nie mogłam wziąć nic innego. :)
Oprócz tego do koszyka trafił jeszcze jeden zdzierak - do twarzy. Ten akurat sprezentowany zostanie lubemu, bo ja od jakiegoś czasu używam wyłącznie peelingów chemicznych i dobrze mi z tym. ;)


Używacie peelingów? Czy może uważacie ten element pielęgnacji za zbędny?



wtorek, 29 stycznia 2013

Mac Archie's Girls, czyli cudna kolekcja limitowana


Od jakiegoś czasu limitowanki MACa nie budziły we mnie - jak dawniej - zachwytu i chęci posiadania niemal wszystkiego, ale - w najlepszym razie - obojętność. Uczucia te uległy zmianie wczoraj, kiedy zobaczyłam to:





W skład kolekcji wchodzą dwie serie: Betty i Veronica. Pierwsza linia jest raczej delikatna, druga - z pazurem. Same zobaczcie te cuda!

Linia Betty:


Kredki:
Lord It Up Bronze with pearl
Black Swan Black with gold pearl



Paletka Caramel Sundae, w której skład wchodzą następujące cienie:
Caramel Sundae Mid-tone warm tan (Satin)
Cheryl Chic Light coral pink (Frost)
Dreammaker Pale frosty yellow (Frost)
Showstopper Dark, cool-toned brown (Matte) (Repromote)



Summer Sweetheart Light peach
Stay Sweet Light lavender pink
Kiss & Don’t Tell Bright coral


Girl Next Door Vivid blue pink (Lustre)
Betty Bright Light vibrant peach (Satin)
Oh, Oh, Oh Sheer brown plum (Lustre) (Repromote)


Pep Pep Pep Light peach nude
Comic Cute Bright coral


Flatter Me Golden peach base (Shell Pearl Beauty Powder) with coral hearts (Foolish Me Powder Blush)


Cheers My Dear Light lavender (Frost)
Lucky in Love Shimmering light blue green (Frost)


Cream Soda Light neutral coral (Satin)


Linia Veronica:


Kredki:
Petrol Blue Deep navy with pearl
Designer Purple Violet with pearl


Paletka Spoiled Rich, w której skład wchodzą:
Spoiled Rich Rich purple (Frost)
Ron Ron Run Deep navy (Satin)
Pin-Up Purple Mid-tone orchid (Frost)
Gravel Charcoal (Matt)


Mall Madness Mid-tone pink violet
Strawberry Malt Bright red
Feelin’ So Good Deep blackened plum


Daddy’s Little Girl Mid-tone pink violet (Satin)
Ronnie Red Bright red (Matte)
Boyfriend Stealer Deep blackened plum (Cremesheen)


Past Curfew Deep berry
Double Trouble Deep navy


Veronica’s Blush Silvery pink base (Play it Proper beauty powder) with deep pink hearts (Frankly Scarlet blush)


Black Poodle Blackened pink (Frost)
Magic Spells Blackened teal (Frost)

Prom Princess Mid-tone violet pink (Satin)


Mamy też pędzelki i inne akcesoria:












Jak Wam się podoba? Ja chciałabym mieć praktycznie całą Victorię, jest piękna! Są to w 100% moje kolory. :) Ponieważ moje finanse są ograniczone, będę musiała się ograniczać, ale chyba zdecyduję się na puder i może paletkę, albo pierwszą pomadkę.




Zdjęcia wyglądają na promocyjne, ale jeżeli tak nie jest, informuję, że wzięłam je stąd.
Nazwy poszczególnych odcieni stąd.

poniedziałek, 28 stycznia 2013

The Body Shop Indian Night Jasmine - mgiełka do ciałą



Dziś chciałam Wam pokazać pierwszą z trzech mgiełek The Body Shop, które nabyłam owczym pędem jakiś czas temu. Mówię o owczym pędzie nie dlatego, że żałuję tych zakupów, ale dlatego, że - jak zwykle - nie umiałam poprzestać na jednej.
Początkowo chciałam pokazać wszystkie trzy w jednej notatce, ale uznałam, że w ich wypadku ważniejszy od formy jest zapach - każdy jest bardzo charakterystyczny i równie piękny. Po prostu szkoda byłoby mi okrajać opisy, żeby zmieścić wszystkie w jednej notce.


Jaśmin to dosyć ciężki zapach - zdecydowanie najcięższy ze wszystkich, które mam. Mgiełka pachnie bardzo orientalnie, kojarzy mi się z olejami do włosów i świeczkami o zapachu opium. Początkowo zapach jest bardzo intensywny - wyczuwalny o wiele bardziej niż inne mgiełki, których używałam. Co również odróżnia go od podobnych produktów to fakt, że zapach nie jest prosty - zazwyczaj mamy do czynienia z jedną, najwyżej dwoma konkretnymi woniami. The Body Shop proponuje nam mieszankę - osobiście wyczuwam tu jeszcze wanilię, może odrobinę drzewa sandałowego i piwonii. 
Zapach ten nie jest lekki, ani odświeżający, dlatego moim zdaniem, zdecydowanie lepiej niż na dzień, nadaje się na wieczór. W pierwszej chwili po użyciu nie sposób odróżnić mgiełki od mniej skomplikowanych wód toaletowych, właśnie dlatego, że jej aromat jest nieoczywisty. Oczywiście po kilku chwilach intensywność znika i po około dwóch godzinach trzeba spryskać się ponownie.


Podsumowując: nie wiem, czy te mgiełki są jeszcze dostępne w The Body Shop, ale jeśli tak to polecam Wam odwiedzić sklep i chociaż je sobie powąchać. Uważam, że jest to dobra alternatywa dla osób, które nie chcą wydawać dużych sum na perfumy. Myślę, że to duża lepsza opcja, niż wszystkie "wody toaletowe" za dwie dychy, które nie pachną ani ładnie, ani trwale.



niedziela, 27 stycznia 2013

LE Essence 50's Girls Reloaded lipstics




O pięknych pomadkach Essence marzyłam od kiedy tylko je zobaczyłam. Pech chciał, że w okresie, kiedy edycja 50's Girls Reloaded weszła do drogerii, nie interesowałam się jeszcze produktami tej firmy. Mówię o pechu dlatego, że od tamtego czasu nie przywędrowało do nas nic, co tak bardzo przypadłoby mi do gustu. Ostatecznie udało mi się skompletować z tej kolekcji wszystko co mi się marzyło z wyjątkiem sypkiego pudru w przepięknym opakowaniu. Jeżeli któraś z Was go ma i chciałaby sprzedać/wymienić - dajcie znać. ;)


Szmineczki spodobały mi się już z samego wyglądu. :) Zamknięte są w ślicznych opakowaniach, kształtem przypominających Macowskie, w kolorze białym i z pięknym, aczkolwiek nieprzesadnie krzykliwym napisem. Całość prezentuje się estetycznie i - z braku lepszego słowa - miejsko (chodzi mi o to, co w modzie nazywa się street lookiem ;)). Pomadki pachną delikatnie wanilią i zostały wyprodukowane w dwóch kolorach: krwistoczerwonym Back to the 50's i brzoskwiniowo-nudziakowym I'm saliling.


Pomadki trochę różnią się właściwościami. Czerwona ma - co oczywiste - dużo mocniejszą pigmentację, choć i ona po jednym pociągnięciu daje efekt półtransparentny. Myślę, że to dobra opcja zwłaszcza dla dziewczyn, które boją się czerwieni. Jest to strzał w dziesiątkę - było nie było, marka kieruje swe produkty głównie do nastolatek. ;) Ponadto brzoskwince zdarza się zważyć na ustach. Nie zawsze, ale jednak. Zależy to chyba od tego w jakim stanie są nasze usta - na dobrze zadbanych dzieje się to dużo rzadziej. ;) I'm sailing jest na żywo nieco jaśniejsza i cieplejsza, niż widać to na zdjęciach.


Ogólnie jestem dosyć zadowolona z właściwości pomadek. Są miękkie i kremowe, nie tylko nie wysuszają ust, ale wręcz trochę je pielęgnują. Nie mają tępej konsystencji, malowanie się nimi to przyjemność. :) I'm sailing, jak już wspomniałam, podkreśla suche skórki i inne niedoskonałości ust. Uważam to za spory minus, bo jest to szminka raczej dzienna, którą chcemy nakładać na szybko i bez lusterka. W związku z tym nie zawsze mamy możliwość sprawdzenia, czy akurat tym razem uda się nałożyć ją ładnie, czy nie. 
Trwałość jest raczej średnia - szminka jest leciutka i dosyć mokra, zostaje dosłownie na każdej powierzchni, której dotkniemy (skutkiem czego luby wyszedł dziś z mieszkania z soczystym buziaczkiem na policzku - jak rasowy casanova ]:->). Z tego powodu dosyć regularne poprawki są konieczne. :)
Pomimo tych niedogodności, uwielbiam te pomadki. Ich piękne opakowanie sprawia, że mam ochotę nosić je w każdej torebce. :)
Zobaczcie słocze na ręce i na ustach:




Podsumowując: mimo że mają kilka minusów, uważam że warto brać je w ciemno (o ile oczywiście gdzieś Wam się trafi ;)). Kolory są ładne, konsystencja super, a opakowania sprawiają, że pomadki są ozdobą każdej toaletki, torebki, czy nawet kieszeni. :)

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...