wtorek, 5 sierpnia 2014

Spowiedź kosmetykoholiczki

Poniżej prezentuję felieton, który napisałam i wysłałam do pewnego portalu jakieś dwa lata temu. Był to moment kiedy moja kosmetyczna namiętność osiągnęła wyżyny. Teraz nie jestem już tak bardzo szalona (bo jak nazwać osobę, która niemal każdą wolną złotówkę przeznacza na kosmetyki), ale felieton i tak wrzucam. Bo jest niezły i naprawdę mi się podoba. Zmiany, których dokonałam w treści to w zasadzie tylko takie wygładzenie tekstu, bo teraz piszę trochę inaczej. Enjoy!

Przyspieszony oddech, obłęd w oczach, rozczochrane włosy. W powietrzu unosi się brokat. Co to? Ola grzebie w swoim kufrze starając się wyszukać jakieś cudo, którego do makijażu jeszcze nie używała.



Kiedyś byłam normalną dziewczyną: miałam stały asortyment kosmetyków do makijażu, nowe kupowałam dopiero wówczas, gdy skończyło mi się poprzednie opakowanie. Do tego kilka bardziej szałowych cieni od święta, których zużycie było praktycznie niemożliwe, bo i tak zawsze malowałam się tak samo. W kwestii makijażu zasada: jasne na całą powiekę, ciemne w załamanie, do tego kreska. Teraz jest inaczej.
A zaczęło się niewinnie: kilka kosmetycznych blogów, kilka notek i swatchy i początkowy szok: po co jej tyle kosmetyków?! Przecież ona nigdy tego nie wykorzysta! No ale wchodziłam i wchodziłam na te blogi i wpadałam w to coraz bardziej. Najpierw naszła mnie ochota na komplet pędzli. Niespecjalnie się na tym temacie znałam, ale jakoś szczęśliwie udało mi się wybrać takie, z których korzystam do dziś i, które bardzo lubię. Później zdecydowałam się na zakup pierwszej dużej palety. Doskonale pamiętam - było to 88 cieni z Coastal Scents. Zapłaciłam za nią sumę, która w tamtych czasach wydawała mi się tak szalona, że aż się do niej nie przyznawałam, bo "kto wydałby tyle na kosmetyki?!". Byłam tak podniecona oczekując na przesyłkę… doskonale pamiętam, robiłam wtedy jazdy w ramach prawa (zaskakująco) jazdy. Kiedy narzeczony napisał mi, że przyszła, że już jest, to najchętniej od razu uderzyłabym do kierowcy autobusu i wisiała nad nim jęcząc, żeby jechał szybciej. Wpadłam do domu, złapałam paczkę w swoje łapy i zamarłam. Paletka wzbudziła we mnie niemalże szacunek. Feeria barw, jaka ukazała się moim oczom zwaliłaby z nóg niejednego obrońcę twierdzenia, że istnieje tylko sześć kolorów. ;) Zaraz rzuciłam się do wykonania pierwszych (dość zresztą nieporadnych) makijaży (przy użyciu nowych, cudownych pędzli). Od tego momentu wszystkie przedstawicielki mojej rodziny były ustawicznie nagabywane żądaniami udostępnienia swych oblicz celem ich umalowania. 


Pamiętam praktycznie każdy kosmetyk, który kupiłam. Kiedyś na końcu każdego miesiąca przeprowadzam swego rodzaju rytuał mający na celu zaplanowanie, na co wydam część moich zasobów pieniężnych z miesiąca następnego. Zawsze tak samo mnie to cieszyło. Wiem, że wielu z nabywanych przeze mnie rzeczy pewnie w dużej mierze nie wykorzystam, ale to coś więcej niż produkty użytkowe - to kolekcja. Niektórzy zbierają znaczki, inni wafle do piwa, a ja - limitowane edycje Essence. ;)
Na codzień zapominam o mojej kolekcji. Do codziennego makijażu używam określonej (dość małej) grupy kosmetyków. A wrażenie, jakie mój zbiór wywiera na osobach nieprzesiąkniętych kosmetyczną manią, widzę tylko wówczas, gdy odwiedzają mnie koleżanki i pochylając się nad moim kufrem, wzdychają tęsknie i zachwycają się jak należy. W duchu myślą sobie zapewne to samo, co myślałam ja, oglądając szalone zasoby blogerek, na początku mojej kariery. Czy któraś z nich doceni magię kolorów, kształtów i cudnych opakowań i "wpadnie" w kosmetyczną manię tak jak ja?  Czas pokaże. ;)

4 komentarze:

  1. Bardzo mi się podoba, w jaki sposób to napisałaś :) wstyd się przyznać, ale ja wciąż mam tak, że planuję sobie wydatki kosmetyczne na najbliższe miesiące :D Na usprawiedliwienie mogę tylko dodać, że od jakiegoś czasu spełniałam bardzo mało swoich zachcianek i muszę to sobie odbić :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie się czytało twoją spowiedź :) Ja jestem na razie na etapie przełamywania się - Marzy mi się kolorowa kolekcja ale rozsądek mówi mi że nie potrzebuje tego ( bo i tak nie umiem się malować ) Z drugiej strony jakby miała więcej kosmetyków to by mnie zmobilizowało do nauki malowania się ?

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajne naprawde :) aczkolwiek mi przeszlo juz te zakupowe szalenstwo a pieniazki ostatnio wolalam przeznaczyc na remont mojego gniazdka :) juz nie biegam po kazda nowosc i nie mam sterty nieuzywanych a itwartych juz kosmetykow :) jasne uwielbiam peelingi, lakiery do pazurkow i produkty do pielegnacji wlosow ale nie podniecam sie paletkami Sleeka czy nowymi podkladami bo ich nie uzywam :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja podobnie, ale dwa lata temu... Teraz zostala mi tylko faza na limitki essence. No i nie oszczedzam na tym co i tak jest mi potrzebne.

      Usuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...