środa, 27 sierpnia 2014

Ranking 10 najlepszych współczesnych aktorów (KFR 2)

Jako, że koniec miesiąca się zbliża, czas na notkę z cyklu Kółko filmowe Redhead (od dziś oznaczane jako "KFR"). Dziś przedstawię Wam 10 moich ulubionych aktorów. Każde nazwisko opatrzone będzie krótkim opisem zawierającym informacje jakie filmy z danym aktorem są w mojej opinii najlepsze. Przy okazji robienia tego rankingu, zyskałam pomysł i materiał na 3 kolejne notki filmowe. Wybór zaledwie dziesiątki ulubionych aktorów okazał się więcej niż trudny. Gdybym założyła sobie, że ulubieńców będzie 25 pewnie byłoby równie ciężko.
W każdym razie: panie i panowie, przedstawiam wam niniejszym ranking dziesięciu najlepszych, w mojej opinii, aktorów współczesnych (kolejność alfabetyczna):


1. Jeff Bridges,
czyli aktor, który potrafi zagrać wszystko. Jego najlepszą kreacją jest zdecydowanie Jeff "The Dude" Lebowski z filmu Big Lebowski, którego po prostu uwielbiam. Dude jest ucieleśnieniem luzu, od pierwszej sceny, kiedy to wypisuje czek na 69 centów za mleko, aż do ostatniej, kiedy w celu odreagowania traumatycznych wydarzeń, proponuje grę w kręgle. Ja w ogóle lubię Bridgesa z brodą. We wszystkich najlepszych, moim zdaniem, filmach ją ma. Chociażby True Grit gdzie asystował mu Matt Damon (który zresztą też miał się znaleźć w niniejszym zestawieniu). Jest to remake produkcji z 1963 r. o takim samym tytule. W oryginale grał John Wayne. Mimo że średnio szaleję za westernami, obydwie wersje bardo mi się podobały. Warto wspomnieć także o stosunkowo nowym "R.I.P.D. Agenci z zaświatów" ("R.I.P.D."), gdzie Jeff prezentuje bardziej komediową stronę. Uwielbiam jego akcent. Ten film nie jest szczególnie odkrywczy, podobne produkcje zawsze były i będą, ale naprawdę wyjątkowo mi się podobał. 


2. Steve Carell 
Dziś zorientowałam się, że widziałam wszystkie filmy z tym aktorem. Moja miłość do niego to materiał na oddzielną notkę (która z resztą powstanie!), dlatego dziś wspomnę tylko o trzech produkcjach, które są dla mnie najważniejsze. Pierwszym filmem Carella, który zobaczyłam było "Dorwać Smarta" ("Get Smart") - remake filmu z lat siedemdziesiątych. Zaśmiewałam się na nim do łez, od razu zakochałam się w sposobie gry aktorskiej Carella. Rolą życia Steve'a jest kreacja Michaela Scotta w serialu "Biuro" ("The Office"). Scott jest irytujący, obraża wszystkich, jest niedyskretny i nieprzyjemny, a jednak nie sposób go nie kochać. Tutaj chyba najlepiej widać ogromny talent komediowy Carella, który w mojej opinii jest najśmieszniejszym komikiem na świecie. Uważam, że jego największą zaletą jest brak przesady w komediowej rutynie. Jego żarty po prostu nie męczą. Steve Carell potrafi doskonale zagrać również bardziej poważne role, co udowodnił chociażby w "Małej miss" ("Little miss sunshine"). Uwielbiam ten film, jest bardzo ciepły i niesie pozytywny przekaz. 

3. Johnny Depp
Kiedyś mój numer jeden w rankingu na najlepszego aktora, najprzystojniejszego mężczyznę, najwspanialszego człowieka itp. Obecnie dalej go lubię, bo faktem jest, że to naprawdę niesamowity aktor. Jednym z pierwszych filmów, w którym go zobaczyłam był "Marzyciel" ("Dreamer"). W tym filmie Depp wcielił się w postać J. M. Barriego, autora Piotrusia Pana. Był tam taki... normalny. Udowodnił, że nie potrzebuje psychopatycznej charakteryzacji i śmiechu szaleńca, żeby zapaść w pamięć. O kolejnym ulubieńcu już pisałam, w tej notce"Edward Nożycoręki" ("Edward Scissorhands") to jeden z najpiękniejszych filmów jakie w życiu widziałam, a Depp był w nim zniewalający. Po więcej zapraszam do podlinkowanej powyżej notki. Na liście moich ulubieńców znajdują się jeszcze oczywiście "Piraci z Karaibów" ("Pirates of the Carribbean"). Jack Sparrow jest niezwykle barwną postacią, której nie powierzyłabym nawet grosza, ale jakoś go lubię. I w pełni rozumiem dylemat Elizabeth, która jest rozdarta pomiędzy awanturniczym Jackiem i Williamem bez skazy.

4. Leonardo DiCaprio
Ostatnio jest o nim bardzo głośno, bo ludzie zauważyli w końcu, że Leo nie jest już słodkim Jackiem z Titanica, który był w zasadzie tylko ładny. Szczerze powiedziawszy ja nigdy nie miałam DiCaprio za kolejną ładną buzię. Kiedy zobaczyłam "Złap mnie jeśli potrafisz" ("Catch me if you can"), zaczęłam z uwagą śledzić jego poczynania. A po "Infiltracji" ("Departed") Leo na stałe trafił na listę moich ulubionych aktorów (zresztą zarówno Jack Nicholson jak i Matt Damon, którzy tam występowali również są na tej liście). Z każdym kolejnym rokiem udowadnia jak bardzo jest zdolny, każdy kolejny film jest lepszy od poprzedniego. Z jego ostatnich osiągnięć najbardziej podobał mi się "Wielki Gatsby" ("Great Gatsby"), który zasadniczo jest chyba najładniejszym filmem ostatniej dekady. A sam DiCaprio idealnie stworzył kreację dorobkiewicza, który robił wszystko, żeby odzyskać miłość. A Gatsby'ego z tego zdjęcia mam ochotę uściskać. 

5. James Franco <3,
czyli moja miłość. Podobał mi się zawsze, ale zakochałam się w nim dopiero po tym, jak zobaczyłam go w roli Daniela Desario w "Luzakach i kujonach" ("Freaks and geeks"). To najlepsza produkcja o nastolatkach jaka kiedykolwiek powstała. Postać grana przez Jamesa nie jest zasadniczo jedną z tych, którym się kibicuje (jeśli ma się więcej niż 16 lat), ale wystarczy, że spojrzy tymi swoimi "bedroom eyes" i już nie możesz go nie kochać. Bardzo lubię też film pt. "Annapolis" opowiadający o Akademii Marynarki Wojennej, o której James marzy, ale na którą go nie stać. To pierwszy film z Franco w roli głównej, który widziałam. Ponadto uwielbiam projekty, które realizuje z Juddem Apatowem ("Freaks and geeks" też jest z resztą efektem tej współpracy), do moich ulubieńców należy "Boski chillout" ("Pineapple express"), gdzie Franco wciela się w rolę nieogarniętego dealera. James ma do siebie naprawdę wielki dystans i za to lubię go najbardziej.

6. Jonah Hill
Jonah stał się szerzej znany po roli w "Supersamcu" ("Superbad") i chociaż wszystkim się podobało to każdy mówił, że mu się nie podoba, bo to taki durny film. Ale później zagrał w "Moneyball" i zaczęły się zachwyty: jaki on zdolny, jak bardzo różny od typowych Hollywoodzkich amantów. Zgadzam się, że kreacja Jonah w tym filmie była doskonała, ale moim zdaniem absolutnie wymiótł dopiero w "Wilku z Wall Street" ("Wolf from Wall Street"). Tam jest absolutnie bezbłędny. Bardzo lubię jego charakterystyczny sposób wypowiedzi, pełen powtórzeń, zająknięć, niepotrzebnych zwrotów. Kiedyś słyszałam, że Jonah robi to specjalnie, bo uważa, że sposób mówienia aktorów w filmach nie odpowiada temu, jak wypowiadają się zwykli ludzie. Od tego czasu taki sposób mówienia nazywamy z Łukaszem "Classic Jonah".  I choć Hill nadal jest komediowy, mam nadzieję, że będziemy mieli regularnie szansę widzieć go również w poważniejszych produkcjach.

7. Hugh Jackman <3
Hugh jest najprzystojniejszy na świecie. Nawet gdyby aktorem był słabym i tak by się tutaj znalazł. Ale na szczęście nie jest. Po raz pierwszy zobaczyłam Jackmana w filmie "Kate i Leopold", później w "Van Helsingu". Z żadnej z tych znajomości nic nie wynikło, bo nie porwały mnie te produkcje. Ale potem zagrał w reklamie Ice Tea i zaczęłam mu się bliżej przyglądać. Moim ulubionym filmem Jackmana jest "Prestiż" ("The Prestige"), który warto zobaczyć już dla samej obsady (Christian Bale, Michael Kane, David Bowie i Scarlett Johansson). Opowiada o losach dwóch iluzjonistów, którzy starają się przyćmić siebie nawzajem. Film pełen jest twistów fabularnych i ukrytych szczegółów, które widzimy dopiero oglądając go po raz drugi. Warto też zapoznać się z filmem pt. "Uwiedziony" ("Deception"). Wierzcie mi - nie znacie takiego Hugh. Zupełnie nowy poziom zachwytu osiągnęłam kiedy zobaczyłam jak niesamowicie utalentowany muzycznie jest Jackman. Zerknijcie na jego występ podczas rozdania Oscarów, lub nagród Tony (z Neilem Patrickiem Harrisem), a później zarezerwujcie kilka godzin na obejrzenie "Nędzników" ("Les Misérables").

8. Robert De Niro
De Niro to klasa sama w sobie. Z niezrozumiałych dla mnie przyczyn, zwykle przegrywa z Alem Pacino pojedynek na sympatię widzów. Ja zawsze wybieram De Niro. W każdym filmie, w którym grają razem: w "Ojcu chrzestnym" ("Godfather") i w "Gorączce" ("Heat"), mimo że w tym ostatnim teoretycznie to właśnie Robert był "tym złym". De Niro to niezwykle charakterystyczna postać, nie da się go pomylić z nikim innym. Jest jednym z artystów stosujących tzw. "method acting", który najkrócej mówiąc polega na tym, że wcielając się w rolę, aktor stara się żyć życiem swojego bohatera. Używa tych samych rzeczy, zaczyna się interesować takimi samymi tematami, a nawet odurzać się tym samym. Przed nakręceniem "Taksówkarza" ("Taxi driver") De Niro wyrobił uprawnienia niezbędne do jazdy taksówką i przez kilka tygodni woził pasażerów po Nowym Jorku pracując po 12 godzin dziennie. Lubię również filmy komediowe z jego udziałem, szczególnie te z serii "Poznaj moich starych" ("Meet my parents").

9. Edward Norton
Gdybym miała wybrać jednego - najlepszego aktora to chyba byłby to Eddie. To co wyczynia w "Lęku pierwotnym" ("Primar Fear") to jest po prostu szaleństwo. W tym filmie Norton gra łagodnego dzieciaka, u którego na skutek traumy pojawia się rozszczepienie osobowości. Ten drugi jest zły i pyskaty. A Eddie przeskakuje z jednego na drugiego jakby to była dziecinna igraszka, potrafi tak zmrużyć oko, że mimo iż wydaje ci się, że to ten miły, już wiesz, że do głosu dochodzi zły. On zawsze ma problematyczne role i zawsze gra w filmach z twistem fabularnym. Konieczne zobaczcie "Podziemny krąg" ("Fight club"), o którym nie mogę nic napisać, bo każde niewłaściwie użyte słowo może zdradzić Wam zakończenie. Nie sposób także nie wspomnieć o "Więźniu nienawiści" ("American history X") gdzie Norton wciela się w fanatycznego rasistę, którego dopiero pobyt w więzieniu uczy, że... a z resztą sami zobaczcie. A jak spodoba Wam się wspomniany w punkcie 7 "Prestiż", to zobaczcie jeszcze "Iluzjonistę".

10. Gary Oldman
Moja mama mówi, że Oldman zawsze gra psychola. Jak się nad tym zastanowić, większość z wymienionych powyżej aktorów często dostaje takie role. To chyba szczyt umiejętności: zagrać psychopatę tak, by nie wypaść śmiesznie. Ja lubię Oldmana z tych nieco mniej szalonych ról. Jasne, nie twierdzę, że Sid Vicious z "Sid i Nancy" był całkowicie zdrowy na umyśle, ale psychopatą mimo wszystko nie był. A Gary zagrał go wybornie. Miał charyzmę i luz, doskonale naśladował nawet sposób mówienia i chodzenia. Nie sądzę, by istniał jakikolwiek aktor, który byłby w tej roli bardziej autentyczny. Trudno także uznać za w pełni stabilnego emocjonalnie "Drakulę" ("Dracula"), w którego Oldman wcielił się w 1992 r. Takie role są trudne, bo były już kreowane dziesiątki razy. Uważam, że Gary doskonale sobie poradził. Na wzmiankę zasługuje również jego występ w "Piątym elemencie" ("The Fifth element"). Zorg jest charakterystyczny, zapamiętywalny, a momentami zabawny. Świetny film, świetny Oldman.

Wszystkie zdjęcia pochodzą z Wikipedii (http://en.wikipedia.org/).

3 komentarze:

  1. Oldman też posiada akcent, który uwielbiam :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Moje typy, które są w moim top 10: Norton, Jackman i Depp.
    Nie lubiłam Depp'a, miałam wręcz na niego uczulenie, a każdy zachwyt jaki przejawiała jego fanka w mojej obecności wprawiał mnie w wielkie WTF? Koleś przeeeeeciętniak. Co one w nim widzą? Gdyby nie charakteryzacje, make-up'y i stroje nie byłoby barwnego Jacka Sparrow'a czy Szalonego Kapelusznika.
    I tak kiedyś trafiłam na film pt. "Donnie Brasco". Zobaczyłam dopiero na czym polega jego talent aktorski, kiedy zagrał policjanta, który wnika w szeregi mafii. Żadnych kostiumów, przesadnych charakteryzacji. Mimika, emocje wypisane na twarzy pamiętam do dzisiaj. I tak oto polubiłam Deppa :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Leosia, DeNiro i Oldmana też lublju :D

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...