niedziela, 7 lipca 2013

Essence Guerilla gardening Floral glam - róż do policzków



Mam tyle limitkowych zaległości, że aż nie wiem, którą powinnam opisać w pierwszej kolejności. W poprzednich kolekcjach było kilka dobrych kosmetyków, ale uznałam, że skoro i tak nie ma ich już w sprzedaży, zacznę od recenzji produktu, który macie jeszcze szansę dorwać w sklepach. Guerilla gardening spodobała mi się od pierwszego wejrzenia. Początkowo miałam ochotę na różową wersję różu, ale niestety została wykupiona. Teraz nawet się cieszę, bo czerwień jest bardzo delikatna - różu nie byłoby chyba wcale widać. :)



Kosmetyk zamknięto w naprawdę malutkim pojemniczku (mniej więcej wielkości cieni do powiek Essence). Myślę, że tak jest lepiej - wiadomo, że takie produkty szybko wysychają, a przy mniejszej pojemności - mniej kosmetyku się zmarnuje. Opakowanie nie jest ani ładne, ani brzydkie - ot zwyczajny przezroczysty plastik z napisem, który pewnie szybko się zetrze. 
W dotyku przypomina to-to balsam do ust w stylu Nivei, czy Carmexu, jest miękki i dosyć sporo zostaje go na palcu. Kolor jest piękny - zarówno w opakowaniu, jak i po roztarciu. Intensywna czerwień już na palcu staje się ciekawym, ciemnym różem. Po roztarciu uzyskujemy efekt delikatnego, uroczego rumieńca. Naprawdę nie trzeba się obawiać tego kosmetyku - wydaje mi się, że wyrządzenie sobie krzywdy przy jego pomocy jest niemożliwe. Poniższe "rumieńce" zostały uzyskane przez dwukrotne rozmazanie dwóch mocno umaczanych paluchów, a same widzicie jakie są delikatne. Stanowi to nawet pewien problem - w myśl zasady mokre na mokre, nakładałam go na podkład, przed upudrowaniem twarzy, a kiedy nałożyłam puder - nie było widać, że pod nim znajduje się róż. 




Próbowałam używać tego różu jako szminki, ale powiem Wam szczerze, że efekt był kiepski. O ile sam kolor prezentował się po prostu prześlicznie, o tyle formuła kosmetyku sprawiła, że z bliska wyglądał po prostu koszmarnie. Po pierwsze zbiera się i jednocześnie włazi we wszystkie możliwe zmarszczki. Po drugie - schnie w nieskończoność, a jak już wyschnie - praktycznie się nie trzyma. Zobaczcie z resztą same:

To nie są skórki, ani potworne bąble, to róż!!

Okropne, nie?


Ale jako róż - piękny, delikatny, idealny dla młodych dziewcząt. I niech to posłuży za podsumowanie. 

13 komentarzy:

  1. nie lubię takich kremowych konsystencji, wolę róże w kamieniu :) ten jest bardzo delikatny, faktycznie różowy odcień mógłby być zupełnie niewidoczny. no i na ustach wygląda paskudnie :P
    pozdrawiam, A

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja koniec końców też zawsze wracam do różu w kamieniu. Zawsze lubię testować te cuda, ale do Maczków nic się nie umywa!

      Usuń
  2. jakos nie dla mnie, mam juz roz w kremie i pomimo poczatkowej milosci, mocno juz mi sie znudzil ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie właśnie żaden jak dotąd nie przypadł do gustu, ale ten jest całkiem ok. :)

      Usuń
  3. wygląda bardzo naturalnie :) ja nie mialam jeszcze rozu w zelu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie bardzo naturalny, myślę, że sprezentuję go kuzynce. :)

      Usuń
  4. kolekcja sama w sobie średnio mi się podoba, ale róż jest super :) bardzo naturalnie wygląda!

    OdpowiedzUsuń
  5. Wygląda cudownie, ale aplikacja kremowych róży przekracza mój level umiejętności malowania swojej twarzy :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Prezentuje się całkiem fajnie:)

    OdpowiedzUsuń
  7. nigdy nie używałam różu w kremie, ten wygląda świetnie, bardzo żałuję, że ta limitka do nas nie dotarła :(

    pozdrawiam ze Stambułu!
    www.7hillsofbeauty.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. W opakowaniu lekko przeraża kolor, bo jest czerwony, jednak na policzkach prezentuje sie naturalnie

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...