Przyznam się bez bicia, że firma Miraculum do niedawna była mi zupełnie nieznana. Poważnie, chyba nigdy nie widziałam jej produktów, a nawet jeżeli widziałam to nie zwróciłam uwagi. Pomijając moje roztrzepanie, myślę, że winą za to po części można obarczyć mało czytelny układ opakowania. Gdybym zobaczyła też żel w sklepie, pomyślałabym, że nazywa się Ultra Slim. Uważam, że napis zdecydowanie powinien zostać przeniesiony w górną część tuby.
A dzisiejsza recenzja poświęcona będzie, jak pewnie zauważyłyście, peelingowi myjąco-wygładzającemu.
Produkt zamknięty jest w solidnej, mieszczącej 200 ml tubie. Wykonana jest z miękkiego i giętkiego plastiku. Myślę, że upadki są jej raczej niestraszne.
Kosmetyk ma konsystencję żelu, w którym zatopione zostały drobinki ścierające (łupiny orzecha kokosowego). Drobinek nie jest, moim zdaniem, specjalnie dużo (w porównaniu chociażby z peelingami z BeBeauty), ale ścierają naprawdę porządnie i tego nijak nie można im odmówić.
Na drugim zdjęciu możecie zobaczyć opis kosmetyku zamieszczony przez producenta i dotyczący działania żelu jako całości oraz poszczególnych jego składników. Znajduje się tam też informacja z procentowym wyliczeniem skuteczności działania żelu w przyjętych kategoriach.
Zapach jest piękny. Słodki, cytrusowy, dla mnie na pierwszy plan wybija się pomarańcza.
Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona działaniem produktu. Kiedy stosowałam go po raz pierwszy doznałam tak zwanego efektu "WOW". Nie spodziewałam się wiele, ponieważ - jak już wspomniałam - drobinek nie było tak dużo, jak w innych znanych mi peelingach, nie czułam też jakiegoś szczególnie silnego ścierania, ale uczucie gładkości, jakie poczułam po wytarciu ciała ręcznikiem przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Skóra jest mięciutka, delikatna i idealnie odświeżona. Wszelkie zgrubienia, drobne strupki i coś, co moja mama zwykła nazywać "kaszką" (czyli dużo takich malutkich ni to pryszczyków ni zaskórników) znikają. Ciało jest doskonale przygotowane na aplikację kosmetyków nawilżających.
Dodatkowy plus za to, że producent nie mami nas obietnicami, że wszystkie dodatkowe kilogramy i cellulit znikną po 4 tygodniach stosowania balsamu. Owszem, jest informacja o tym, że wspomaga, ale nie zastępuje, odchudzanie.
Podsumowując: naprawdę polecam ten peeling. Jego cena jest raczej niska (ok. 13 zł), więc jeżeli szukacie czegoś co dobrze oczyści Waszą skórę, a jednocześnie nie zrujnuje portfela, myślę, że będziecie z niego zadowolone. Ja może kiedyś do niego wrócę, ale póki co mam do przetestowania taką liczbę zalegających w domu peelingów, że nie przewiduję, żeby zdarzyło się to wcześniej niż za rok.
Kusisz; *
OdpowiedzUsuńWarto wypróbowac w takim razie:)
OdpowiedzUsuńZa taką cenę zdecydowanie. ;)
Usuńja poza zapachem nic niestety dobrego o nim powiedziec nie moge, bo jak dla mnie zwyczajnie nie peelinguje ;((( dodam, ze lubie (bardzo) mocne zdzieracze :D
OdpowiedzUsuńNo ja właśnie zauważyłam, że jakoś strasznie mocno nie zdziera, ale ostateczny efekt mi bardzo odpowiada. ;)
UsuńUwielbiam kosmetyki z guaraną :D
OdpowiedzUsuńWłaśni dziś zamierzam go użyć po raz pierwszy:)
OdpowiedzUsuńskoro ścierają porządnie to warto się nim zainteresować :)
OdpowiedzUsuńMiraculum ma w swojej ofercie kilka fajnych kremów (z fajnym składem), które pod szyldem innej firmy kosztowały by pewnie ze 125 zł ;-) a kosztują ledwie 20 :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie planuję zakup jakiegoś peelingu :). Kusisz kusisz :).
OdpowiedzUsuńno naprawde fajny produkt ;) jesli kiedys go spotkam i o nim nie zapomne to napewno go kupie :):)
OdpowiedzUsuń