Namiot bezcieniowy i ostatnie zakupy

Ostatnio udało mi się spełnić jedno z blogowo niekosmetycznych życzeń, które miałam od dłuższego czasu. Wiadomo, że bardzo istotnym elementem prowadzenia bloga, na którym pokazuje się kosmetyki, są zdjęcia. Każda z nas ma swoje sprawdzone sposoby jak uczynić je ładniejszymi, wyraźniejszymi, generalnie - lepszymi. Duże znaczenie w tej kwestii ma oczywiście aparat, ale ponieważ póki co nie planuję nabywać lustrzanki, muszę szukać ulepszeń gdzie indziej. W tym właśnie celu nabyłam ostatnio namiot bezcieniowy.

 Ten wynalazek "chodził" za mną już od dawna, a teraz, kiedy pogoda (i co ważniejsze - światło) staje się nieco bardziej jesienna pragnienie jego posiadania sięgnęło zenitu. Bo owszem, raz czy dwa poprosić kogoś, żeby zrobił nam zdjęcia można jak najbardziej, ale codziennie?! A tak, nawet wróciwszy do domu w porach kiedy światło nie jest najlepsze, mogę spokojnie i bez pośpiechu wykonać fotki.

Jestem bardzo zadowolona z zakupu. Na powyższym zdjęciu widzicie to, co do niego dodano - 4 rodzaje teł (dziś przez cały czas mówiłam do Lubego: "podaj mi te tła" i cały czas przypominała mi się fantastyczna francuska komedia o takim samym tytule, z Jeanem Reno i Gerardem Depardieu, znacie? :)), dwie lampy (tutaj przydałyby się żarówki świecące na biało, zamiast na żółto, muszę czegoś poszukać) i statyw dla aparatu (tego akurat nie wykorzystam - mój aparacik ma zbyt krótki obiektyw).

Jeszcze nie do końca potrafię się nim posługiwać, ale postanowiłam pokazać pierwsze zdjęcie, zrobione zupełnie bez rozeznania. Od jutra zobowiązuje się do wyprasowania materiału i poprawy jakości. ;) 

Na poniższym zdjęciu widzicie moje ostatnie zakupy.

A na koniec mały bonus - psy i namiot bezcieniowy. Nie będę Was okłamywać, że mały wszedł tam z chęcią, raczej wielgaśna Aza pchała tam swój sympatyczny pyszczek, jednakże ona nie dałaby rady się zmieścić. :P