czwartek, 3 lipca 2014

Cykliczny Przegląd Literatury Redhead (1): Stephen King

Na końcu notki znajduje się kilka słów wyjaśnienia związanego z dzisiejszą notką 
Bo dziś chciałam z Wami pogadać o królu (dosłownie) horroru, jednym z najbardziej poczytnych współczesnych autorów, który średnio wydaje więcej niż jedną książkę rocznie (serio, właśnie policzyłam: wg. wiki pierwszą powieść wydał w 1974 r. i jak dotąd napisał ich 50!), panie i panowie...





Stephen King alias Richard Bachman alias John Swithen jest amerykańskim pisarzem urodzonym w Portland w stanie Maine. Jest laureatem wielu prestiżowych nagród, jego książki są sprzedawane na całym świecie (według Wikipedii, sprzedano ich ponad 350 milionów!) - samo hasło dotyczące jego osoby występuje w 77 jezykach! 
Myślę, że nie ma sensu dalej rozwijać biografii Stephena Kinga, bo tę możecie znaleźć na wielu stronach internetowych. Zamiast tego opowiem o swoich doświadczeniach związanych z jego książkami.

Miłe "złego" początki
Pierwszy raz zetknęłam się z Kingiem jeszcze w gimnazjum, jakieś 10 lat temu. Jeden kolega oddawał drugiemu książkę i oczywiście moja ciekawość namiętnego czytelnika kazała mi natychmiast poprosić o możliwość jej wypożyczenia. Był to Buick 8.
Źródło
Buick 8 to opowieść o warsztacie samochodowym, do którego trafia pewien wyjątkowy samochód. Tytułowy Buick jest w rzeczywistości bramą do innego wymiaru. A co w nim siedzi i jakie wynikną z tego konsekwencje? Tego dowiecie się czytając Buicka. ;)
Musicie wiedzieć, że dosyć długo bardzo bałam się wszelkich strasznych opowieści. Do tego stopnia, że po wieczorze spędzonym na opowiadaniu takowych, bałam się spać. Kto ma podobnie ten wie, że im bardziej opowieści są pasjonujące i im trudniej się od nich oderwać, tym bardziej boisz się w nocy, że właśnie ten scenariusz, w którym tak się zasłuchałeś, Cię spotka.
Ale z Buickiem na szczęście nie było tak źle. Jasne, w kilku miejscach przeszły mnie dreszcze,ale przebrnęłam przez nie i nawet całkiem z siebie zadowolona uznałam, że już nie boję się horrorów i mogę teraz czytać je na potęgę, tak jak zawsze chciałam. Poprosiłam więc tego kolegę, by podrzucił mi coś jeszcze. I to był mój poważny błąd. Następnego dnia otrzymałam powieść "Miasteczko Salem". I już wiedziałam, że jednak dalej bardzo boję się horrorów. Bardzo.
Źródło
"Miasteczko Salem" jest opowieścią o... wampirach. Jeżeli jednak spodziewacie się romansidła w rodzaju "Twilightu", muszę was rozczarować. "Miasteczko Salem" różni się od wszystkich kanonicznych opowieści o wampirach w stylu Brama Stokera, czy Anne Rice. Wampiryzm potraktowano w niej jak chorobę, którą można się zarazić przez zakażenie krwi. Z wszystkimi tego konsekwencjami. Nie potrafiłam się od "Miasteczka" oderwać, chłonęłam jedną stronę za drugą, a wieczorami zasypiałam z głową pod kołdrą i za nic w świecie nie spojrzałabym przez okna. Do dziś pamiętam jak bardzo złowrogim jawił mi się wiersz Wallace Stevensa "Imperarator Porcji Lodów" umieszczony w powieści jako wstęp do jednego z rozdziałów. Kilka miesięcy temu znalazłam go w Internecie, przeczytałam z nadzieją na ten przyjemny dreszcz emocji, ale nie poczułam nic. W oderwaniu od książki i stworzonego przez Kinga klimatu  ten wiersz na mnie nie działa.
Nie wykluczam, że obecnie powieść nie przestraszyłaby mnie AŻ tak bardzo, bo trochę się uodporniłam i na sam horror i na horror w wydaniu Kinga. Muszę mu za to podziękować: teraz nie boję się już żadnych potworów. Ale faktem jest "Miasteczko" naprawdę przeraża i jest często wymieniane przez fanów jest jako jedna z najlepszych i najstraszniejszych książek autora.
Rozwój uzależnienia
Źródło

W kolejnych latach czytywałam Kinga regularnie, ale niewiele. Zawsze zabierałam jego powieści na wakacje, bo dobrze się je czyta i w świetle tropików nie były dla mnie aż tak przerażające. W tym czasie przeczytałam m.in. słynne Lśnienie i Misery. Przyznam szczerze, że mimo że te powieści (prawdopodobnie za sprawą słynnych ekranizacji w gwiazdorskiej obsadzie) należą do najbardziej znanych i lubianych, na mojej liście plasują się dosyć nisko. Jasne, są świetne, ale nie jest to poziom moich ulubieńców.
Momentem, w którym zaczęłam czytywać Kinga niemal nałogowo jest moment odkrycia i łyknięcia (dosłownie!) powieści pt. "To" ("It"). Po dziś dzień uważam, że jest to najlepsza książka autora i, mimo iż zawiera co najmniej 1000 drobno zapisanych stron, polecam ją każdemu kto pyta mnie skąd bierze się popularność Kinga. Książka jest napisana z perspektywy 6 osób, które jako dzieci, z różnych powodów nie były akceptowane przez rówieśników. Powieść podzielona jest na rozdziały nazwane imionami poszczególnych narratorów. Co więcej, każdy z narratorów opowiada o wydarzeniach, które mają miejsce w czasie rzeczywistym, oraz, w formie retrospekcji, koszmarną historię, która miała miejsce w ich dzieciństwie. Nie będę Was zachęcać do jej przeczytania, pokażę Wam tylko jednego gościa, który jest bohaterem książki i stał się niemal symbolem horroru, nawet dla ludzi, którzy nigdy nie słyszeli o książce:


Sądzę, że mogłyście już widzieć tego typa. ;) A wiedzcie, że to wcale nie jest najstraszniejsze wcielenie Pennywise'a. 
Mam swoich ulubieńców
Źródło
Po "It" poszło mi już jak z płatka. Czytałam kilka powieści rocznie i utrzymuję ten poziom do dziś. Okładki moich ulubionych ilustrują tę notatkę. Na wzmiankę z całą pewnością zasługują "Dallas '63" (trochę zamieszania, w wyniku którego powstaje alternatywna historia zabójstwa Johna F. Kennedy'ego), "Carrie" (opowieść o nastolatce posiadającą moc telekinezy i fanatycznie religijną matkę... naprawdę sądzicie, że to się dobrze skończy? ;). Jest to jedna z najbardziej wciągających książek jakie w życiu czytałam. Wciągnęła mnie od pierwszej litery), "Mroczna Połowa" (czyli historia o pseudonimie literackim, który za bardzo uwierzył w siebie i postanowił żyć. Zastanawiałyście się kiedyś co by było, gdyby osoby, które kreujemy na potrzeby bloga, a które mimo wszystko nieco różnią się od naszych codziennych wcieleń, spróbowały przejąć nad nami kontrolę? :) Miejmy nadzieję, że nie będą tam złowieszcze jak pseudonim bohatera książki), czy "Smętarz dla zwierzaków" (chyba każdemu z nas zdarzyło się stracić w życiu ukochanego zwierzaka i każdy wie jak smutna i bolesna jest to sytuacja. A co byście zrobili gdybyście wiedzieli, że wasz pupil może do was wrócić, jeżeli tylko pochowacie go w odpowiednim miejscu?
Źródło
Oczywiście nikt by wam nie powiedział, że w całej sprawie będzie brać udział magia Indian Mikmaków i legendarny duch zwany "Wendigo". No chyba, że po fakcie, bo w sumie kogo to obchodzi?). Rozważania na temat świetnych książek Kinga mogłabym snuć bez końca, ale ta notatka i tak jest już strasznie długa, więc powiem tylko, że powyższe tytuły to tylko kropla w morzu. Jeżeli już zabierzecie się za Kinga, jestem pewna, że przeczytacie wszystkie powyższe i wiele kolejnych, które i mnie oczarowały.
Ostatnią wydaną w Polsce książką Kinga jest "Doktor Sen". Niby odgrzewany kotlet, bo książka opowiada o dalszych losach Danny'ego, dziecięcego bohatera powieści i filmu "Lśnienie". Wiecie co? Ta książka też jest dobra, chociaż miałaby wszelkie powody być nudną i męczącą.
Richard Bachman
Źródło
Kiedy King odniósł sukces, postanowił wydać swoje wcześniejsze powieści. Kierując się zasadą "co za dużo, to nie zdrowo", żeby nie zmęczyć publiczności swoją osobą, stworzył Richarda Bachmana - pseudonim literacki, który posiada całkiem ciekawą biografię. Ujawnienie, że Richard Bachman jest w istocie Stephenem Kingiem nastąpiło w 1986 r. Mimo tego, pod nazwiskiem Bachmana wydano jeszcze dwie książki (jedną podobno odnalazła, już po jego śmierci, jego żona). Pod tym nazwiskiem wydano między innymi "Wielki Marsz". Ta książka to zupełnie inna historia, niż te, które o których pisałam wyżej, ale zrobiła na mnie niesamowite wrażenie. To trochę jak Igrzyska Śmierci, tylko bez całej ładnej otoczki. Tutaj są setki pokonanych kilometrów, brud, choroba i stopy schodzone praktycznie do kości. A na końcu sława i zaszczyty, a jakże.
Źródło
Ekranizacje
Chociaż notka staje się powoli absurdalnie długa, chciałabym jeszcze odnieść się do ekranizacji książek Stephena Kinga. Czytałam kiedyś, że autor nie znosi ekranizacji większości swoich książek. Podzielam jego opinię. Jednak z jakiegoś powodu, filmy na podstawie jego powieści są oglądane i kochane przez miliony ludzi. Dlaczego?
Dlatego, że filmowcy przeważnie bardzo dobrze zaczną. Dobiorą fenomenalnych aktorów, których wybór powoduje zaskoczenie jakiegoś "dynksu" w głowie i myśl "właśnie tak sobie go wyobrażałam!", doskonale zarysują zręby filmu, stworzą dobry klimat, a potem starają się zmieścić 1000 stron w ciągu dwóch godzin. Z tego powodu wychodzą im kuriozalne motywy nie mające związku z powieściami. Przeważnie upraszczają wszystko w taki sposób, że efekt jest śmieszny, a nie straszy. 
Jako przykłady takich filmów mogę podać "It" i "Łowcę snów". Do pewnego momentu podobało mi się w tych filmach wszystko. Aktorzy, których dobrano, są w mojej opinii znakomici. Klimat - daje radę. Ale przychodzi ten moment kiedy pokazują jakiś autorski pomysł, w rodzaju zrobienia z  dzieciaka KOSMITY, KTÓRY UKRYWAŁ SIĘ W JEGO CIELE PRZEZ TE WSZYSTKIE LATA i zastanawiasz się O CO IM CHODZI.
Zasadniczo, dużo lepiej wychodzi im ekranizacja opowiadań.

Dlatego Kinga trzeba czytać. A nie oglądać. I z tą konstatacją Was zostawiam zachęcając do dyskusji. 


Decyzja o podjęciu zawieszonej działalności blogerskiej poprzedzona była refleksją na temat bloga, tego jak wyglądał do tej pory i tego, jak chciałabym, żeby wyglądał teraz. Wcześniej notki dodawane były bez żadnego klucza - po prostu pisałam w danym dniu o tym, na co przyszła mi ochota. Miało to swoje plusy, ale i jeden poważny minus: w notkach panował chaos. Notki cykliczne pojawiały się za każdym razem innego dnia, zapowiedzi często publikowane były kilka dni z rzędu, a do tego wszystkiego notki zupełnie nie związane z kosmetykami powtykane byle gdzie. A pomiędzy tym wszystkim recenzje, których może nie trzeba było szukać, ale całość była o wiele mniej przejrzysta, niżbym sobie tego życzyła.
Najważniejsza decyzja dotyczyła tego, czy notatki będą traktować wyłącznie o kosmetykach, czy też będą się tutaj pojawiały również inne treści. Ostatecznie skłoniłam się ku temu drugiemu rozwiązaniu, jednakże według ściśle określonych reguł. Notki pozakosmetyczne pojawiać się będą cyklicznie, zawsze w tym samym tygodniu każdego miesiąca. Na blogu pojawi się rozpiska informująca, jakie treści pojawiać się będą którego tygodnia. Na razie mam pomysł na dwa cykle, niezależnie od wszystkiego na pewno nie będzie ich więcej niż 4 - po jednym na każdy tydzień.
Dzisiejszą notką chciałabym zacząć właśnie jeden z takich cykli. W każdej części wezmę "na tapetę" ulubionego autora lub cykl i dam się ponieść klawiaturze. Nie jestem krytykiem literackim, ani historykiem literatury, więc te notatki traktować będą o moich odczuciach i przemyśleniach na temat danego autora i jego dzieł.

6 komentarzy:

  1. Przeczytałam niemal wszytskie jego książki uwielbiam. Uzależnienie zaczęło się od "Worka kości"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O z "Workiem kości" nie miałam jeszcze przyjemności, a czytałam, że jest dobra.

      Usuń
  2. Uwielbiam Kinga! Na samo wspomnienie o "Smętarzu" mam ciarki. Do moich ulubionych książek jego autorstwa należą "To" i "Bastion", ale każdą połykam z wypiekami na twarzy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mamy podobnych faworytów. :) A teraz czytam właśnie "Bastion".

      Usuń
  3. Ja lubię Carrie, Grę Geralda(moim zdaniem jedna z lepszych!),Zieloną Milę, Christine. Ogólnie bardziej jego stare książki, nowe kompletnie nie robią na mnie wrażenia, są nudne.

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczytałam kilka jego książek, m.in. Buicka, Miasteczko Salem, Carrie, Misery... Niestety uważam, że twórczość Kinga jest mocno przereklamowana i denne historyjki o śmierdzących miętą i kapustą stworach z innego wymiaru czy licealistce, która podczas menstruacji odkrywa swe nadprzyrodzone zdolności zupełnie do mnie nie trafiają. Czytałam te książki w wieku 18-19 lat, ani mnie nie zachwyciły, ani nie przestraszyły.

    PS Nie można wziąć czegoś na tapetę. Ten związek frazeologiczny ma brzmienie "wziąć coś na tapet". Polecam się dokształcić w tym zakresie, bo ten błąd świadczy o braku zrozumienia danego wyrażenia.

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...