Jakiś czas temu wygrałam zestaw kosmetyków w konkursie organizowanym przez Green Pharmacy. W jego skład wchodziły między innymi dwa olejki do kąpieli. Ponieważ jeden z nich miał mieć zapach cytryny i goździków, niezwłocznie oddałam go mamie. Nie lubię zapachu ani smaku grzanego wina, nie lubię, że pływają w nim pomarańcze i goździki, uznałam zatem, że kosmetyk nie przypadnie mi do gustu. Odwiedzając później dom rodzinny, podczas kąpieli, zauważyłam go pod prysznicem. Uznałam, że spróbuję, bo przecież co najgorszego może się zdarzyć? :P Uznałam wówczas, że zapach wcale nie jest taki zły, grzanego wina nie przypomina w stopniu najmniejszym a i właściwości nie są najgorsze. Od tamtego czasu kilkakrotnie go użyłam i uważam, że jest całkiem do rzeczy. ;))
Na początku zobaczcie opis:
Od razu zaznaczam, że kosmetyku używałam wyłącznie jako żelu pod prysznic. Nie jestem fanką długotrwałego moczenia się w wannie - zawsze jak już napuszczę pełno ciepłej wody, niby żeby się zrelaksować, kończy się tak, że mi w tej kipieli słabo i głowa mi pęka i gazeta, którą miałam poczytać zamokła i ogólnie jakoś tak bez sensu. Zawsze się tym zirytuję i zapomnę, że miałam się relaksować. W związku z tym nie jestem w stanie ocenić kosmetyku w tym zakresie.
Produkt zamknięty jest w trwałą plastikową butelkę z korkiem, którego górna część zamyka się na zatrzask.
A produkt jest niezły. Jego konsystencja jest gęsta i kremowa, podobna do grejfrutowego żelu z The Body Shop. Przyjemnie się go używa, miło otula ciało, jest delikatny i nie wysusza skóry. Dobrze się pieni, nie uczula mnie i osobiście nie mogę mu niczego zarzucić. Jeżeli jednak skład kosmetyku ma dla nas znaczenie, możemy się przykro rozczarować, bowiem już na drugim miejscu znajduje się znienawidzony SLeS. Jasne, możemy się uspokajać, że jest mniej szkodliwy niż jego diaboliczny krewny SLS, ale detergent to detergent i nikt, kto dobiera kosmetyki za kryterium stawiając sobie naturalny skład się na niego nie zdecyduje. Problem pojawia się kiedy nie jesteśmy specjalistkami w tych kwestiach, a mimo tego chcielibyśmy znaleźć coś, co będzie naturalne. Nazwa firmy - "Green Pharmacy" - mnie osobiście w sposób jednoznaczny kojarzy się z produktem wolnym od konserwantów i detergentów. Uważam, że może ona wprowadzać w błąd.
Także - cytując jednego z moich wykładowców - ja tylko sygnalizuję problem. Mnie to nie szkodzi, bo moja skóra nie jest wrażliwa ani delikatna, ale uważam, że nazwa nieco gryzie się z zawartością.
Podsumowując: przyjemny żel nie wyróżniający się niczym, ale i nie pozostający w tyle za innymi na podobnym poziomie cenowym. Jeżeli lubicie takie zapachy - polecam.
pewnie się skuszę :)
OdpowiedzUsuńMoże mi się spodobać, będę pamiętać :)
OdpowiedzUsuńNo niestety składy mają mało wspólnego z naturą, ale ten produkt lubiłam. wygrałam kilka tych olejków + żel do twarzy, i akurat recenzję tego wariantu robiłam ;) Zużyłam go w okolicach Świąt, bo właśnie na ten okres mi pasował.
OdpowiedzUsuńW sumie wypróbowałabym go dla samego zapachu :)
OdpowiedzUsuńDla samego zapachu bym kupiła :)
OdpowiedzUsuńJakoś też mnie nie korci ten zapach;)
OdpowiedzUsuń