Wiecie doskonale, jak bardzo dbam o swoje włosy. ;) Każdy kto kiedykolwiek zapuszczał włosy wie, jak trudno jest rozstać się z każdym centymetrem. Po dłuższym czasie zapuszczania odżywki przestają być wystarczające. Wtedy sięgam po maski. Produkty te są w stanie naprawdę niesamowicie odbudować nasze włosy. Dziś opowiem Wam o tej, którą aktualnie stosuję.
Maska zamknięta jest w dokładnie takim samym opakowaniu, jak wszystkie inne, których przyszło mi w życiu używać. Opakowanie nie jest pewnie najpraktyczniejsze (jak każde, do którego trzeba wkładać paluchy ;)), bo produkt na pewno szybciej się psuje. Z drugiej strony maska to coś, co u mnie "schodzi" naprawdę ekspresowo, dlatego nie martwię się tym specjalnie. Wyjmowanie i nakładanie na włosy nie jest problematyczne i to się dla mnie liczy. ;)
Starałam się zrobić zdjęcie informacjom, które producent zawarł na opakowaniu, ale czcionka była tak mała, że nie dałam rady. Pozwolę sobie zatem zacytować:
Przeznaczona jest do suchych, puszących się włosów. Pomaga zachować naturalne nawilżenie, nadając włosom miękkość i gładkość. Jej 1 minutowa nawilżająca formuła wygładza włosy pozostawiając je miękkimi jak jedwab. Ochrona i nawilżenie dla perfekcyjnego wyglądu.
Włosów puszących się nie mam, ale suche z pewnością - zwłaszcza na końcówkach.
Zacznę może od tego, że wbrew zaleceniom producenta nie trzymałam jej na włosach przez 1 minutę. Uważam, że to bez sensu - na 1 minutę to można sobie nałożyć odżywkę do spłukiwania, natomiast maskę trzeba trzymać dłużej (wiem, że nie każdy musi się z tym poglądem zgadzać, ale jest to moje głęboko zakorzenione przekonanie i zdania nie zmienię!). Trzymałam więc ją różnie - od 15 do 30 minut pod folią aluminiową. Po takim zabiegu solidne spłukiwanko i pozostawienie czupryny samej sobie, by mogła wyschnąć w sposób najbardziej naturalny.
Efekty? Włosy są nawilżone, lejące, same przelatują przez palce. Rozczesywanie nie jest najmniejszym problemem, a czupryna fantastycznie lśni. Końcówki są dobrze odżywione i nie plączą się jeszcze przez kilka dni od użycia. Na drugi dzień fryzura nie jest oklapła.
Z tego, co wyczytałam w składzie znajdują się silikony. Co kto lubi - mnie tam one nie straszne. Analizę całego składu znajdziecie tutaj.
Jeszcze kilka słów o formule: maska jest gęsta, treściwa, ale jednocześnie bardzo wilgotna i mokra. Doskonale przywiera do włosów stwarzając wokół nich przyjemną, delikatną osłonę. Nakładam jej na włosy dosyć dużo. Stan, który widzicie na zdjęciach (a więc trochę ponad połowę słoika) to efekt trzykrotnego użycia na moich dosyć długich i gęstych włosach.
Zapach: piękny, słodki, bardzo "włosowy" (a raczej fryzjerski ;)).
Podsumowując: bardzo polecam tę maskę. Pozwala dobrze "zreanimować" zmęczone włosy. Piękny zapach i dobra konsystencja sprawiają, że jest prosta i przyjemna w użyciu.
Postanowiłam przy tej okazji dodać zdjęcie moich włosów i wprowadzić kategorię: "włosy miesiąca". Regularnie będę wrzucać zdjęcia pokazujące efekty mojego zapuszczania i dbania o włosy. Wybaczcie słabą jakość dzisiejszego zdjęcia, ale na pomysł wpadłam dopiero przed chwilą. ;)
Mały komentarz do zdjęcia: moim aktualnym celem jest stopniowe wyrównywanie włosów, celem zlikwidowania efektów stopniowania. Będę to robić baaaardzo powoli, ponieważ nie chcę z dnia na dzień stracić zbyt dużo na długości. ;)
Piękny kolor włosów i same włosy też ;p Mam nieco dłuższe, bo do kości lędźwiowej, i nie używam masek, a chyba powinnam zacząć.
OdpowiedzUsuńAleż piękniutkie rude włosy! Przecudnie wyglądają :)
OdpowiedzUsuńMaska bardzo fajna.;D
OdpowiedzUsuńMasz przepiękne włosy. <333
Zapraszam na rozdanie:
http://the-fashion-and-you.blogspot.com/2012/03/szybkie-rozdanie-szybka-wygrana.html
śliczne włosy i jakie długie :)
OdpowiedzUsuńŁaaa, włosy przepiękne!! niech żyje rudy ;D
OdpowiedzUsuńPiękne włosy. Mam podobny kolor i długość :P ale Twoje ładniejsze :)
OdpowiedzUsuń