Pielęgnacja włosów to jedna z najważniejszych rzeczy w mojej codziennej rutynie. Włosy są dla mnie bardzo ważne. Oprócz tego już od jakiegoś czasu je zapuszczam, więc bardzo zależy mi, żeby były zdrowe i, żebym nie musiała ich zbyt często podcinać. ;) Dziś opowiem Wam o produkcie, który postawi na nogi nawet niespecjalnie odżywione włosy. Oczywiście nie jest to działanie, które na stałe odżywi nasze włosy (w tej kwestii odżywki są niezastąpione), ale na pewno pomoże jakoś przetrwać czas naprawy włosów. :)
Powyżej informacje z opakowania - sposób użycia i skład (wiem, że dla wielu z Was jest to ważna informacja. Ja niestety się na tym nie znam).
Produkt zamknięty jest w bardzo poręcznym opakowaniu. Jak widzicie na pierwszym zdjęciu - producent postanowił zmienić jego szatę graficzną - opakowaniem, które obecnie znajdziecie w sklepach, jest to, które na zdjęciu widnieje po lewej. Pudełko jest wykonane z miękkiego plastiku, odpornego na upadki. Produkt wydobywamy z niego za pomocą pompki. W przypadku takich kosmetyków uważam to za dobre rozwiązanie - jest mniejsza szansa, że produkt spadnie i się zmarnuje. ;)
Kosmetyk można nakładać zarówno na suche, jak i mokre włosy. Osobiście korzystam z niego jedynie w tym drugim przypadku - po prostu dlatego, że nie lubię nakładać nic na suche włosy. Te z Was, które mają kłopoty z puszeniem i skusiłyby się na niego licząc, że pomoże im z tym problemem, uspokajam - jeżeli nałożycie produkt jedynie na końcówki, bądź od połowy włosów, nie będzie ich obciążał.
Wracając jednak do stosowania na mokro - osobiście działam tak: wyciskam na dłoń dwie pompki produktu, rozgrzewam go i delikatnie przeczesuję włosy, skupiając się w większej mierze na końcówkach, niż na partiach znajdujących się bliżej głowy. A potem jeszcze dwie... i jeszcze. ;) Generalnie ilość na pewno przekracza zalecaną przez producenta wielkość orzecha włoskiego. Potem - w zależności od potrzeby - suszę (rzadko ;)), bądź zostawiam do wyschnięcia.
Efekty? Produkt daje włosom doskonałe wykończenie. Sprawia, że są miękkie, delikatne i lśniące. Oczywiście - szampon, czy odżywka, które zastosowaliśmy przed jego użyciem są istotne - nie sądzę, żeby solo dawał tak spektakularne efekty, ale faktem jest, że blask włosów (który uwielbiam ;)), udało mi się uzyskać nawet stosując szampony, który wcześniej takiego efektu nie dawały.
Nie wiem jakie jest działanie pielęgnacyjne tego produktu. Trudno mi zauważyć, czy jakoś nadzwyczajnie odżywia włosy, ponieważ dbam o nie również na "innych frontach".
Kosmetyk nie obciąża moich włosów. Wiele odżywek w spray'u, które stosowałam wcześniej, radziło sobie dużo gorzej.
Podsumowując: polecam! Serum z linii Nature Fusion na prawdę potrafi poprawić wygląd naszych włosów. Również na innych blogach czytałam entuzjastyczne opinie na jego temat, więc sądzę, że nie jestem w swoim zachwycie odosobniona. ;)
Ja też bardzo dbam o włosy :)
OdpowiedzUsuńLubię to serum, aczkolwiek szukam naturalnego odpowiednika :)
OdpowiedzUsuńlubię Pantene tylko do trzeciego użycia, później włosy się przyzwyczajają i niestety nie wygląda to już tak kolorowo...
OdpowiedzUsuńnatomiast nie testowałam jeszcze tego, o czym piszesz :)
Kosmetyki z Pantene nie odżywią włosów, takie serum może chwilowo poprawić stan naszych końców, po odłożeniu specyfiku efekt zniknie. Ogólnie w składzie nic ciekawego.
OdpowiedzUsuńNo właśnie zaznaczyłam to, żeby nikt nie liczył na to, że kosmetyk "zrobi wszystko za niego". :)
UsuńKosmetyk jednak kupuje się, żeby zrobił cokolwiek, odżywkę - z założenia, żeby odżywiła włosy, a nie tylko otuliła je silikonem (dimethicone, stearamidopropyl, dobrze, że chociaż rozpuszczalne w wodzie, nie "duszą" tak włosów), dając to pożądane złudzenie keratynowego okazu zdrowia. O ile przy np. żelach pod prysznic czy szamponach nie ma co przesadnie dramatyzować ze składem (ogólnie nie ma co dramatyzować ze składem przesadnie i dbać o siebie tylko warzywniakiem ;), bo się je od razu zmywa, to odżywkę jednak kładzie się na włosy na dłużej,aby właśnie - odżywiła. W tej odżywce składniki odżywcze są pod koniec listy, czyli pewnie jest ich tyle, co kot napłakał. Odżywkę owszem, można stosować, żeby włoski wyglądały ładnie na codzień, tu spełnia swoje zadanie, ale "odżywienie" w tym przypadku to nadużycie :) Warto zapoznać się choć z najpopularniejszymi składnikami kosmetyków, jeśli te mają lepiej służyć. Do recenzowania kosmetyków też by wypadało ;) Dzięki za skład, właśnie tego szukałam.
Usuńmnie jakoś nigdy nie służyły produkty pantene więc się nie skuszę
OdpowiedzUsuńOtagowałam Cię :3
OdpowiedzUsuńJa dbam o włosy, używając kosmetyków dove intense repair. Pantene używałam dawno temu i nie pamiętam, bym narzekała, może kiedyś się skuszę na tę serię :D
Jakoś nie zdarzyło mi się używać produktów Pantene. ;D
OdpowiedzUsuńMoże się skuszę. ^^
Zapraszam na rozdanie:
http://the-fashion-and-you.blogspot.com/2012/03/szybkie-rozdanie-szybka-wygrana.html
nie używałam, a może to był mój błąd ;)
OdpowiedzUsuńW mojej szafce teraz mam Dove intense repair, dziś pierwsze mycie-zobaczymy czy się sprawdzi :)
OdpowiedzUsuńPo moich przygodach z Tomotei i Palmolive trzymam się kurczowo Garniera i nie puszczam xD Ale może kiedyś... xD
OdpowiedzUsuńJak dla mnie to powinno się nazywa wygładzającym a nie wzmacniającym, bo niby co wzmacnia skoro włosy na pewno nie ;)
OdpowiedzUsuńWarto wiedziec, ze zmieniono opakowanie i szate graficzna:-)
OdpowiedzUsuńZ calej tej serii najbardziej lubie to serum i moze skladowo nie jest najlepiej to moim wlosom sluzy bardzo dobrze. Jestem z niego zadowolona. Bardzo:)
Skuszę się na niego jak mi się skończy moje serum.
OdpowiedzUsuńja też sie chyba skusze. zapraszam do mnie http://czerwonylakier.bloog.pl/?podglad=1
OdpowiedzUsuń