Jestem wielką fanką cieni do powiek, które dostępne są w formie wkładów i, z których tworzyć można paletki w takich zestawieniach, jakie nam odpowiadają. Dziś chciałam Wam pokazać cienie o podobnym kolorze pochodzące od dwóch różnych firm i postarać się je porównać. Gwiazdami niniejszej notki są cień Brule firmy Mac, oraz Matte 353 Inglota.
Obydwóch cieni używam w ten sam sposób: stanowią dla mnie bazę do codziennego, delikatnego makijażu. Stosuję je celem wyrównania kolorytu powieki, aby spojrzenie wydawało się świeższe. Przeważnie dokładam do tego odrobinę ciemniejszego brązu w załamanie i czarną kreskę. Obydwa produkty zostały przeze mnie przetestowane zarówno z bazą pod cienie, jak i bez, do ich nakładania i blendowania używałam tych samych pędzelków, starałam się również łączyć je z tymi samymi cieniami. Myślę, że dzięki temu jestem w stanie dokonać ich zestawienia.
Zarówno produkt Mac jak i Inglot są dosyć mocno napigmentowane. Ich nakładanie jest na prawdę proste - bez problemu przyczepiają się do pędzelka, a z niego przenoszą się na oko. Ich "konsystencja" również jest podobna - są dosyć mocno zmielone, jednocześnie sprawiając wrażenie "kremowych" (o tyle, o ile produkt suchy może takowe wrażenie sprawiać ;)). Na powiece nie zbijają się, nie rolują, ani nie wchodzą zmarszczki nawet po wielu godzinach. Ponadto nie znikają w przedziwny sposób, jak to się zdarza wielu innym cieniom. Nawet bez bazy wytrzymują u mnie co najmniej 8-10 godzin, na bazie wytrzymałyby pewnie z półtorej doby. ;)
Jedyne co różni te produkty to cena. Za okrągłego Inglota zapłacimy 10 zł, a za Maca - 49 zł. W tej kwestii wygrywa zatem Inglot (co nie oznacza, że skreślam Maca - on z kolei posiada wiele cudownych odcieni, których nie widziałam w ofertach innych firm ;)).
Podsumowując: w tym zestawieniu wygrywa Inglot. Zwyciężył Maca jedynie w jednej kategorii - ceny. Poza tym cienie są równie dobre. Jeżeli będziecie szukały nudziakowego cienia to polecam wybrać Inglota, a zaoszczędzone w ten sposób pieniądze, wydać na jakiś oryginalny odcień Maca. ;)
Używam tego Inglota do przypudrowania korektora pod oczami, świetnie go utrwala.
OdpowiedzUsuńNie używałam go w tym charakterze, spróbuję. :D
UsuńInglot patrząc na swatche rzeczywiście ładniejszy. Zostawił Maca daleko w tyle :)
OdpowiedzUsuńJest przede wszystkim nieco jaśniejszy, z większą domieszką białego. ;) Podobają mi się oba, ale ten jednak lepiej rozświetla. ;)
UsuńMam ten cień z Inglota, nie miałam pojęcia że jest odpowiednikiem Maca, dla mnie jest wielozadaniowy, jako baza, do wyrównania kolorytu jako puder pod oczy żeby "zagruntować korektor a czasem nawet na małe miejscowe niedoskonałości:)
OdpowiedzUsuńJa nie mówię, że on jest odpowiednikiem. ;) Wg mnie są po prostu podobne, dlatego opisuję je razem.:)
UsuńFajny taki cień - wielozadaniowy:)
OdpowiedzUsuńNadają się świetnie do rozświetlenia oka ;)
OdpowiedzUsuńZarówno pod łuk brwiowy, jak i w kącik. :)
UsuńBardzo fajne porównanie, zresztą na Twoich swatchach bardziej podoba mi się Inglot, bo wygląda na mniej żółty :]
OdpowiedzUsuńDobre porównanie, wypadają prawie identycznie :)
OdpowiedzUsuńszczerze powiedziawszy nie posiadam cieni z Inglota ani z MAC tym bardziej ;) ale są bardzo ładne ;)
OdpowiedzUsuńfajna jest ta opcja magnesowa i tworzenie wlasnej palentki :):)
OdpowiedzUsuńUwielbiam tę formę. ;)
UsuńMuszę kupić tego Inglota,kończy mi się MAC Vanilla i potrzebuję jakiegoś koloru w tym stylu.
OdpowiedzUsuńz inglota kosmetyki sa bardzo fajne chociaz ja mialam tylko szminke z tej firmy ale bardzo fajna byla :)
OdpowiedzUsuńJa właśnie szminek jeszcze nie próbowałam. ;) Są dobre? :)
UsuńSuper post, bardzo przydatny :) Może niebawem skuszę się na tego Inglota :)
OdpowiedzUsuńMiło mi. :)
Usuń