Pixie- flat top

Kilka dni temu pisałam o pędzlu flat top z e.l.f. Notkę tę zakończyłam stwierdzeniem, że chciałabym spróbować jego odpowiednika z Pixie. Szybko przeszłam od słów do czynów i już od mniej więcej tygodnia mogę cieszyć się jego użytkowaniem. ;)

Szczerze powiedziawszy spodziewałam się po tym pędzlu więcej. Jakby nie było proponuje go firma, która specjalizuje się w kosmetykach mineralnych.

Ale od początku. W kwestii miękkości i zbicia pędzla nie mogę powiedzieć ani jednego złego słowa. Niesamowicie delikatny, póki co nie zgubił też ani jednego włoska. 

Oprócz tego, do niewątpliwych zalet pędzla należy jego prześliczny design. Jest taki dziewczęcy, dbałość o detale naprawdę robi wrażenie. Na rączce mamy napis z nazwą firmy (wypisaną bardzo "romantyczną" czcionką ;)). Element łączący włosie z rączką pokryty jest wzorkiem z różowych kwiatków. W tej kwestii pędzel absolutnie mnie nie rozczarował. Jest przepiękny.

Jego wadą jest, w mojej opinii, krótka, pękata rączka. Wygodniej jest mi pracować z niemal dwa razy dłuższym e.l.f.-em. Zwłaszcza, że w kwestii włosia różnica jest niewielka, by nie powiedzieć, że nie ma jej wcale. Oba pędzle mają włoski tej samej długości, poziom miękkości i gęstości również jest bardzo zbliżony. Stąd właśnie lekki zawód - myślałam, że pędzel firmy zajmującej się minerałami będzie lepszy od akcesorium firmy, będącej o co najmniej o jedną półkę cenową niżej. A efektu WOW nie było. Ale możliwe, że to e.l.f. wypuścił perełkę.

Podsumowując: pędzel jest dobry, ale mając porównanie z innymi tego typu, muszę stwierdzić, że za tę cenę spokojnie da się kupić produkt co najmniej tak dobry jak ten od Pixie.