Nigdy
nie widziałam sensu w kupowaniu drogich błyszczyków. Faktem jest, że
kiedyś w ogóle nie widziałam sensu w kupowaniu błyszczyków.
Nienawidziłam ich szczerze i nie używałam z przekonaniem. Ale później od
jednej kolekcji Essence do kolejnej, od jednego, który miał piękny
kolor, do innego, zaczęłam się do nich przekonywać. Szaleństwo sięgnęło
zenitu w zeszłą środę, kiedy to zdecydowałam się na zakup błyszczyka
Mac. Weszłam tam na zasadzie "zobaczę co jest", a wyszłam z tym
cudeńkiem argumentując przed samą sobą, że "to prezent za sesję", oraz
"dla pocieszenia się z powodu tej jakże straszliwej rany, którą mam na
udzie lewym i, która skutecznie uniemożliwia mi rowerkowanie i
systematyczne chudnięcie w tempie zastraszającym". I wzięłam, bo oprawa
kolekcji Hey, Sailor! oczarowała mnie od pierwszych zdjęć.
Posiadam kolor Blessedly Rich.
Opakowanie
jest mało Macowskie ( napis jest złoty! Widziałam jak ktoś kiedyś na
blogu prezentował jak odróżnić oryginały Maca od podróbek - dziewczyna
napisała tam, że firma nie ułatwia nam zadania, chociażby przez bardzo
różne wykończenia pędzli. Gdybym znalazła ten błyszczyk na Allegro
byłabym pewna, że to podróbka, nawet nie zwróciłabym nań uwagi), tym
niemniej bardzo urokliwe. :) Wszelkiego rodzaju marynistyczne wzory
kocham szczerze, więc nie umiałam się opanować, gdy zobaczyłam te
cudeńka. Pozostało tylko dobrać kolor. Blessedly Rich był drugim w
kolejności, który testowałam i na nim poprzestałam. :) Spodobał mi się
tak bardzo, że od razu się na niego zdecydowałam. Następnie opuściłam
sklep w podskokach obawiając się, że popełnię zakupy, na które mnie nie
stać i, że będę musiała do końca miesiąca jeść ogórki kiszone, które
skądinąd bardzo lubię, ale bez przesady.
Opakowanie
jest bardzo malutkie - zawiera zaledwie 4,8 ml produktu. Uważam, że
mimo wysokiej ceny opłaca się nabyć ten błyszczyk, ponieważ jest
szalenie wydajny. Bardzo gęsty, więc dla estetycznego wyglądu nakładam
go bardzo mało - w zasadzie maluję tylko dolną wargę, górna nabiera zaś
koloru wskutek potarcia. Oprócz tego kosmetyk jest wprost nieprzyzwoicie
trwały. Jako, że w windzie mam lustro, a jadę przez 14 pięter, prowadzę
systematyczną obserwację trwałości błyszczyków maści wszelkiej. I tak
na przykład Essence'owe Marble Manie wytrzymują do półtorej godziny,
kiedy to stają się ledwie widoczne, a na ustach zostają w zasadzie same
drobinki. MACzek po półtorej godzinie dopiero zaczyna się rozkręcać! ;) A
poważnie: kosmetyk zostaje na wargach nawet po jednym cyklu, na który
składa się: jedzenie, picie (czy to ze szklanki, czy nawet z butelki) i
palenie (a to paskudnie ściera wszelkiego rodzaju kosmetyki do ust,
błyszczyki zwłaszcza). Jednocześnie nie klei ust, nie zostawia
nieprzyjemnego posmaku, ani uczucia suchości.
Podsumowując: błyszczyk
Blessedly Rich nie należy do tanich, ale jest wart swej ceny. Kolor
jest oszałamiający, a trwałość - zupełnie nie-błyszczykowa, doskonała.
Polecam!
Nie podoba mi się ten kolor
OdpowiedzUsuńpiękny jest:)
OdpowiedzUsuńNie podoba mi się :)
OdpowiedzUsuńMam mieszane uczucia.
OdpowiedzUsuńKolor zawładnął mym sercem! :o Szkoda, że nie mogę sobie na niego pozwolić... Akcja: przeżyć lipiec za 50zł, ciągle w głowie! ;p
OdpowiedzUsuńnie mój kolor :D
OdpowiedzUsuńja w dalszym ciągu nie jestem przekonana do błyszczyków - zdecydowanie bardziej wolę pomadki ;)
OdpowiedzUsuńchociaż muszę przyznać, że ten świetnie prezentuje się na Twoich ustach ;)
Ja bym nie wybrała takiego koloru, ale Tobie chyba pasuje :)
OdpowiedzUsuńKolor taki sobie, ale sam błyszczyk prezentuje się superfajnie ;)
OdpowiedzUsuńNie lubię na sobie perłowego efektu ale na Tobie wygląda całkiem całkiem :)
OdpowiedzUsuńten kolor jest akurat nie mój ale lubię ta kolekcję MACa :]
OdpowiedzUsuńja chce czerwona szminke z tej kolekcji :D !!!!
OdpowiedzUsuńja jakoś nigdy nie należałam do osób które z chęcią kupowały by błyszczyki :D
OdpowiedzUsuńAle ten ma przepiękny kolor !!
Bardzo ładnie prezentuje sie na ustach ;)