wtorek, 28 lutego 2012

Recenzja gościnna, czyli luby za klawiaturą: Garnier - Żel Czysta Skóra




Witam, Luby Redhead z tej strony. Jako, że egzamin z finansów prostą rzeczą nie jest, notatka na bloga nie napiszę się sama, a miłość nie wybiera, dziś będzie o kosmetykach, ale po męsku. Wiem, że brzmi to jak oksymoron, bo słowo "mężczyzna" implikuje używanie kosmetyków dwóch rodzajów: Brutala z kiosku Ruchu (5,50 i ani grosza więcej, a zapach czuć w całym autobusie) oraz szarego mydła, na którym to rzeczony mężczyzna pozostawia ślady użytkowania w postaci włosów z okolic różnorakich. Wszelkie inne przejawy dbania o siebie narażają co najmniej na szydercze uśmieszki. Ale ponoć czasy się zmieniają, geje się pobierają, metroseksualiści są wychwalani w Cosmo, więc może normalny facet też ma czasem prawo do pozbycia się pryszczy i ogolenia się delikatną maszynką, która nie podrażnia cery, a nie zardzewiałą brzytwą. No, ale do rzeczy.


Omawiany dziś kosmetyk, jak można wyczytać na zdjęciu powyżej, ma za zadanie zwalczać wszelkiego rodzaju niedoskonałości, w tym zaskórniaki, tworzące się na twarzy. Nie wiem konkretnie, jaką mam cerę, ale jest dość wrażliwa, szybko wysycha i łatwo ją podrażnić (zwłaszcza po znienawidzonym, ale niezbędnym goleniu), zatem peelingi typu "gruboziarnisty papier ścierny" raczej nie są mi pisane, bo po nich wyglądam jak jaszczurka zrzucająca łuski. Garnier postawił na żel, w którym drobinek praktycznie nie czuć, co jest zabiegiem ciekawym i przyjemnym dla skóry, ze względu na fajną konsystencję (przy czym sprawia, że kosmetyk nie jest zbyt wydajny, jednak o tym potem). Jest jednak jedno "ale" - przy wszelkiego rodzaju lekach, kosmetykach lub jakowychś kremach odmładzających, efekt placebo to ponoć połowa sukcesu. Podczas używania recenzowanego żelu, nie czuje się tego charakterystycznego dla wszystkich innych peelingów drapania, przez co średnio chce mi się wierzyć, ze cokolwiek ściera. Moja luba wystawiła pod prysznicem kilka różnych specyfików do pielęgnacji twarzy z myślą o mnie, i powiem szczerze, pod względem usuwania wągrów czy innych  mankamentów każdej męskiej gęby (nie wiem jak z damskimi twarzami, Luba zawsze jest bez skazy) Garnier nie wyróżnia się jakoś i nie wysuwa na czoło peletonu, magicznie likwidując każde świństwo i zapobiegając powstawaniu podobnych w przyszłości. Dlatego też szumne hasło z opakowania o tym, co ów żel wyróżnia, można by z powodzeniem zamienić na "Nasz peeling jest taki sam jak inne, tyle, że nie drapie", ale jest to raczej kiepskie hasło reklamowe.


Samo opakowanie jest okej, kolorystycznie dobrze wpisuje się w stylistykę "kosmetyków prysznicowych", otwiera się też na tyle sprawnie, że nie trzeba sobie łamać zębów, wystarczy popchnąć wieczko palcem. Jest tylko jeden problem - żelu, ze względu na jego konsystencję, leje się zbyt dużo. Jeśli chcemy złuszczyć sobie jedynie nos, co byśmy nie wyczyniali, i tak jedno naciśnięcie butelki starczy nam na całą twarz, ba, nawet co nieco się uleje. Można by lepiej zaprojektować dozownik.

Żel w przybliżeniu. 

Niech was nie zmylą widoczne drobinki, jak wspominałem, nie czuć ich. Dla niektórych może to być spora zaleta (bo produkt nakłada się przyjemnie), dla innych wada (co to za peeling, który w użyciu nie przypomina traktowania twarzy  piachem?). Dla mnie, człowieka zaznajomionego z niewielką ilością standardowych kosmetyków do twarzy, jest to główny selling point Garniera, który może skłonić niezdecydowanych do zakupu.

11 komentarzy:

  1. Ja ogólnie wolę, peeling gruboziarnisty. : D

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie drapie, bo to nie peeling, a żel oczyszczający :) Drobinki zapewne zawierają jakieś składniki przeciw zaskórnikom :)

    Fajna recenzja, uśmiałam się bardzo i prawie całą przeczytałam mojemu Lubemu na głos :P

    OdpowiedzUsuń
  3. meeeega !

    niech pisze tak chociaz raz w tygodniu .
    super sie to czyta :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się wprowadzić ten pomysł w życie, ale nie wiem co na to luby. ;)
      Któremu bardzo dziękuję za czynny udział w życiu bloga. ;)

      Usuń
    2. o tak, tak! jestem za! :D

      Usuń
  4. Hahaha :D Fantastyczna notka, rozłożyła mnie na łopatki - super znać męskie zdanie na ten temat, ale nie przejmuj się, mój TŻ też używa różnorakich kosmetyków, które mu podsuwam i woli sam nie decydować o ich kupnie, zawsze pierw pyta mnie o zdanie żebym mu coś doradziła lub kupiła :))) Pokażę mu to, niech sobie poczyta - na pewno mu się spodoba :) Mężczyźni też muszą o siebie dbać, typowy "brudny Harry" wyszedł z mody już dawno temu, teraz najbardziej pożądani są Ci męscy, ale zadbani! Wielkie pozdrowienia dla redhead i Ciebie, trzymajcie się !

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny pomysł, podziwiam lekkość języka :) Tylko żeby On Cię nie wygryzł z blogowania ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. świetnie sie czytało i czekamy na wiecej :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Luby ma świetny styl ;)
    A co do peelingu - nie dla mnie. Ja wolę tradycyjne "szorowanie piachem po twarzy" czyli kawowy ścierak domowej roboty ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Dobre , może niech założy drugiego bloga dla facetów
    :) pozdrawiam i obserwuję :)

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...