poniedziałek, 28 listopada 2011

Bielenda: Czarna Oliwka - masło do skóry suchej i bardzo suchej



O tym, że uwielbiam masła chyba już wiecie. Prawdopodobnie zauważyłyście także, że uwielbiam produkty Bielendy. ;) Czego raczej nie wiecie, to fakt, że uwielbiam również oliwki. Kiedy, więc zobaczyłam to masło, w mojej głowie zapaliło się około miliona lampek. Jednakże "chodziłam" koło niego przez kilka miesięcy, nie mogąc się zdecydować. Dlaczego? Obawiałam się o zapach - nie potrafiłam sobie wyobrazić zapachu oliwek w kosmetycznym pudełku.


Masło jest zamknięte w takim opakowaniu jak wszystkie produkty Bielendy tego typu. Jest to nowa linia - są one okrągłe, dosyć wysokie i bardzo solidne. Kiedyś były niższe i zaokrąglone na końcach, teraz wyglądają jak duży, ciężki walec. ;) Charakterystyczny dla opakowań tej firmy jest fakt, że w zewnętrznym, olbrzymim pudełku, znajduje się drugie, mniejsze. Plusem tego rozwiązania jest to, że jest ono praktycznie niezniszczalne. Minus - nigdy do końca nie wiadomo ile kosmetyku nam zostało. Objętość: 200 ml, cena: 16-20 zł (w zależności od sklepu).


Zapach w niczym nie przypomina mi oliwek. ;) Przez pierwsze trzy dni posiadania tego masła staraliśmy się z lubym rozgryźć jaką woń wyczuwamy wąchając kosmetyk. I nagle, pewnego wieczoru, wmasowując sobie produkt w łydkę zrozumiałam! ;) To gruszka! A konkretnie gruszka z kompotu. :) I przyznam szczerze, że mimo iż naprawdę nie lubię gruszek (a zwłaszcza w kompocie!) to ten zapach bardzo mi się podoba. Niemniej jednak jest na tyle charakterystyczny, że radzę powąchać przed zakupem.
Masełko jest fantastyczne. Jego konsystencja jest gęsta, zbita, mimo to jest miękkie i miłe w dotyku. Rewelacyjnie rozprowadza się je na skórze i - choć moja nie jest sucha, ani bardzo sucha - naprawdę szybko wnika w skórę. Pozostawia uczucie przyjemnego komfortu, wyraźną warstwę ochronną, która osłania nasze ciało przed przeciwnościami losu. ;) Nie ma to jednak nic wspólnego z nieprzyjemnym, tłustym filmem, jaki pozostawiają na skórze niektóre kosmetyki.
Nawilżenie jest intensywne i "wystarczy" na długo - w zasadzie za każdym razem znikało dopiero po kąpieli.


Podsumowując: polecam zarówno to masło, jak i wszystkie inne tej firmy. Są świetne, bardzo je lubię i nie spocznę dopóki nie wypróbuję wszystkich. :)

6 komentarzy:

  1. Jeszcze nigdy nie miałam masła z Bielendy, nigdy mnie ta firma nie kusi ale widać to był błąd :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajny. Muszę kiedyś wypróbować. :DD

    OdpowiedzUsuń
  3. Też o nim napisałam przed chwilą :D i faktycznie zapach nie przypomina oliwek :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Moje ukochane masło do ciała :)!

    OdpowiedzUsuń
  5. Faktycznie zapach to gruszka, dla mnie gruszka z kwiatkami, bardzo przyjemny i niespotykany :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Skusiłam się na to masełko, choć muszę przyznać, ze nie lubię tego typu produktów - zawsze szkoda mi czasu i po kąpieli używam po prostu oliwki :)
    Ale w/w masełko było na promocji więc się skusiłam :-) używałam od ok 3 tygodni i jestem pod dużym wrażeniem :-)
    Na pewno wypróbuję masełka z Bielendy.

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...