wtorek, 29 listopada 2011

Maybelline: Colossal Volume Express Cat Eyes mascara

W pewnym momencie mojej kosmetycznej obsesji, złapałam się na tym, że chyba wszystkie znane mi kobiety miały kiedyś do czynienia z tuszem, o którym dziś na piszę. Nie mam na myśli tej konkretnej wersji, ale faktem jest, że nie ma chyba dziewczyny, która nie słyszałaby o Colossalu. Jego charakterystyczne opakowania są rozpoznawalne, a kobiety chwalą go sobie.


Postanowiłam sprawdzić o co tyle hałasu i przy którejś okazji, będąc w Naturze i korzystając z promocji, zdecydowałam się na najnowszą wersję - Cat Eyes. Zapłaciłam, przyniosłam do domu i dawaj testować. ;)


Kosmetyk zamknięty jest w charakterystycznym opakowaniu wspominanym przed chwilą. Jest ono pękate, zwęża się ku końcom, a w jednej trzeciej wysokości mamy wcięcie - w tym miejscu kończy się rączka ze szczoteczką. To z edycji Cat Eyes jest dodatkowo ozdobione lamparcimi łatami. ;)


Tusz posiada bardzo charakterystyczną szczoteczkę (zbliżenie poniżej ;)). Kiedy go kupiłam, wydawała mi się strasznie cienka i mizerna - teraz nie zwracam na to uwagi - wynikało to zapewne z faktu, iż wcześniej używałam raczej masywnych szczoteczek.
Sam tusz jest strasznie mokry. ;) Częściowo wrażenie to bierze się zapewne stąd, że przed Colossalem używałam tuszu z Kobo, który był straszliwie suchy. Faktem jest jednak, że Cat Eyes używam już prawie miesiąc, a to wrażenie nie mija. Zdarza mi się także (nadal ;)), że tusz odbija mi się na górnej powiece - myślę, że mógłby jednak być nieco mniej mokry.


Po pierwszym użyciu, szczerze powiedziawszy, byłam nieco zawiedziona. Tusz jak tusz, nawet niezły, ale na pewno nie było efektu WOW, jakiego się spodziewałam po entuzjastycznych opiniach zasłuchanych i wyczytanych w wielu miejscach. Opinia ta nieco się zmieniła - wiadomo, że z każdym tuszem trzeba się "dotrzeć", popracować. Obecnie, przy pomocy kosmetyku udaje mi się naprawdę ładnie podkreślić rzęsy - szczególnie prawego oka (wygiętą szczoteczką jakoś trudniej pracować mi na lewym).
Tusz na ogół nie skleja rzęs. Czasem miewa taką tendencję - myślę, że wiąże się to z faktem nieuważnego ich oczyszczenia, lub odczekania zbyt krótkiego czasu od nałożenia np. kremu. Generalnie jednak, robiąc zygzakowate ruchy szczoteczką, da się tego efektu uniknąć (zwłaszcza przy jednej warstwie - przy drugiej szczoteczka jest już raczej konieczna ;)).
Kosmetyk nie osypuje się, nie odbija na powiekach (poza tymi sytuacjami, kiedy odbijemy go same - szczoteczką ;)). Na rzęsach wytrzymuje cały dzień, nie rozmazuje się. Jego zmywanie również nie należy do kłopotliwych.
Jedyna wada, o której mogę napisać to fakt, że szczoteczka nabiera zbyt dużo tuszu. Uważam, że przewężenie w buteleczce powinno być ciaśniejsze - wtedy łatwiej byłoby nabrać odpowiednią ilość kosmetyku.
Poniżej moje oko pomalowane jedną warstwą tuszu:



A tutaj widzicie rzęsy po użyciu dwóch warstw (dla mnie nieco zbyt dużo ;)):



Podsumowując: lubię ten tusz, choć - jak pisałam wcześniej - uważam, że mógłby być nieco bardziej suchy. Dobrym pomysłem byłoby również rozwiązanie problemu ze zbyt dużą ilością kosmetyku nabieraną na szczoteczkę. Tym niemniej - polecam!

12 komentarzy:

  1. Fakt, Colossala chyba miała w swojej kosmetyczce już każda z kobiet :) Uwielbiałam go, ale ciągle mam pokusę testowania nowych produktów, więc nigdy nie kupiłam ponownie... Ale podejrzewam, że wcześniej czy później do niego wrócę ;) A ze wszystkich wariantów zdecydowanie najbardziej lubię ten "klasyczny".

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie miałam go, ale słyszałam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. też go bardzo lubię ;) już pomału mam na wykończeniu i myślę nad powrotem do klasycznej wersji :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Szczoteczka wygląda dziwnie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zawsze byłam go ciekawa nawet fajny efekt:-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dla mnie on nie pogrubia, co jest minusem niestety

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak mnie korci, żeby wypróbować ten tusz, ale klasyczny Colossal niesamowicie mnie uczula, więc boję się, że z tym może być tak samo :( Podobną szczotkę miałam w tuszu Rimmel Glam'Eyes i całkiem przyjemnie współpracowało mi się z nią :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam go i jest średni jak dla mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo fajny. ;D
    Używałam trochę z innej serii i też polecam. : )

    OdpowiedzUsuń
  10. O jaaaa, super efekt, chyba kiedyś się skuszę na niego, ale na razie na pewno nie :)

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...