Moja przygoda z kosmetykami mineralnymi zaczęła się już jakiś czas temu. Po zaspokojeniu pierwszej ciekawości i wypróbowaniu kilku pudrów i podkładów chciałam przetestować cienie. Padło na Everyday Minerals, zwłaszcza, że w wakacje mieli tak przygotowane zestawy składające się z cieni i róży. Jeden z cieni był nagrodą w moim rozdaniu. Pozostałe to:
- Bedtime story,
- Picnic,
- Birdhouse,
- Uluru Sky.
Na zdjęciu: Birdhouse.
Cienie znajdują się w nietypowych, jak na takie kosmetyki, opakowaniach. Są to wąskie buteleczki z kulkowym dozownikiem - dokładnie takie, jak opakowania niektórych błyszczyków. Metoda ta średnio przypadła mi do gustu - o ile w przypadku jasnych cieni precyzja jest nieco mniej istotna, o tyle nakładanie ciemnych to ruletka. ;) Da się bez problemu "wytrzepać" odrobinę na nadgarstek, jednak wówczas sporo się marnuje.
Na zdjęciu: Uluru Sky
Cienie dobrze rozprowadzają się na powiece. Szybko się do niej przylepiają nie osypując się na policzki. Są bardzo podatne na rozcieranie, a jednocześnie nie ścierają się z powieki. Wykonanie makijażu przy ich pomocy nie jest trudne. ;) Dobrze współpracują z innymi kosmetykami, ładnie nakładają się zarówno na sucho, jak i na mokro.
Na zdjęciu: Bedtime story
Cienie są trwałe. Na bazie wytrzymują oczywiście cały dzień, ale nawet bez jej użycia uzyskują wynik co najmniej 10 godzin na moich powiekach, które może nie są strasznie tłuste, ale nie są też suche. :) Nie zbierają się w załamaniu powieki, nie rozmazują, nie znikają z oka.
Na zdjęciu: Picnic
Podsumowując: cienie Everyday Minerals są świetne. Osobiście niezbyt przemawiają do mnie ich opakowania, ale poza tym - jestem na tak. :)
Świetne kolory. A opakowania bardzo ciekawe :)
OdpowiedzUsuńPiękne kolory :)
OdpowiedzUsuńw sumie ciekawe te cienie :) Mam w takim opakowanie cienie z Maybelline ale są o wiele gorsze od tych,z tego co widze
OdpowiedzUsuńpokochałam Uluru Sky
OdpowiedzUsuń