poniedziałek, 10 października 2011

Yves Saint Laurent - Mascara Volume Effet Faux Cills


Generalnie nie byłam nigdy fanką kolorowych tuszy. Wydawało mi się, że tusz musi być czarny, żeby rzęsy wydawały się długie i gęste, a spojrzenie głębokie. Ten kosmetyk zmienił mój pogląd na ten temat. Pomijając oczywiście fakt, że jest to prawdopodobnie najlepszy tusz jakiego używałam. 


Opakowanie jest złote z wytłoczonym znaczkiem YSL. Generalnie w oczy rzuca się jedynie kolor. Poza tym jest proste, zgrabne i dyskretne. Zawiera ono 7,5 ml tuszu ważnego 6 miesięcy od jego otwarcia. Cena na wizażu to 114 zł.


Szczoteczka, w mojej opinii, nie powala. Wydaje się być sklejona kosmetykiem. Ale na szczęście tylko się taka wydaje. ;) Bo działanie jest zniewalające. Już od pierwszego pociągnięcia, nawet bez specjalnej pracy z tuszem uzyskujemy efekt bardzo wyciągniętych, wydłużonych rzęs. Od razu też jest widoczne ich uniesienie oraz pogrubienie. Możemy stopniować efekt poprzez dodawanie kolejnych warstw, ale mnie najbardziej podoba się wygląd rzęs po użyciu jednej - są zjawiskowe!
Tusz nie osypuje się, ani nie rozmazuje. Bez żadnych "wpadek" wytrzymuje na rzęsach cały dzień. Jest wodoodporny, ale jego zmywanie nie nastręcza większych trudności.
Ważna jest także informacja, że efekt uniesienia rzęs utrzymuje się przez cały dzień. Dlaczego tak jest? Oto opis formuły skopiowany ze strony producenta:

Po raz pierwszy maskara zapewnia rzęsom nieporównywalną objętość dzięki formule "Triple Film Complex" - potrójnej warstwie, która łączy:

- Warstwę kryjącą, ktorej nylonowe cząsteczki powlekają i pogrubiają rzęsy na całej długości,
- Warstwę odżywczą, “ PODKRĘCAJĄCĄ FORMUŁĘ”, która optymalizuje efekt podkręcenia,
- Warstwę utrwalającą, która chroni kolor dla uzyskania długotrwałego efektu sztucznych rzęs.
Formuła wzbogacona jest prowitaminą B5 i bioaktywnymi cukrami z roślin, aby chronić rzęsy przed odwodnieniem i szkodliwym działaniem czynników zewnętrznych. 

Poniżej prezentacja kosmetyku na rzęsach:


Pierwsza warstwa - piękny, nieprzesadzony efekt.


Druga warstwa - efekt superwyraźny.


Na tym zdjęciu również dwie warstwy w chłodniejszym świetle - widać jak piękny jest kolor kosmetyku.

Podsumowując: YSL Mascara Volume Effet Faux Cills to najlepszy tusz jaki miałam. Polecam go każdemu. I mimo że kolor jest piękny chyba i tak zaopatrzę się w klasyczną, czarną wersję. ;)


A tu mała zapowiedź. Przyszły dziś do mnie lakiery Joko z kolekcji Hollywood, które zamawiałam. Jestem nimi absolutnie zachwycona. Wybrałam następujące odcienie:


Od lewej: Mrs Wallace Red, Nude Lolita, Trinity Steel, Coffee with Malena.


A oto jak prezentują się na paznokciach. Od lewej: Mrs Wallace Red, Trinity Steel, Coffee with Malena i Nude Lolita.
Jak przetestuję to pojawi się zbiorcza notka ze wszystkimi odcieniami.

9 komentarzy:

  1. długo używałam tego tuszu (oczywiście czarnego;))
    cena przerażająca, ale byłam w nim zakochana okropnie. Chyba miałam z 5-6 opakowań, ale z opakowania na opakowanie było coraz gorzej. Tzn. ten tusz bardzo szybko wysycha:/ jak pierwsze opakowanie zużyłam całkowicie i miałam go z 4 miesiące tak później w połowie- po ok 2 miesiacach była tragedia:/ ale prawda taka, że ysl ma piękne kolory ;) nie wiem czy inny tusz ma tak ładne:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kolorowe tusze - chyba nie dla mnie, za bardzo kojarzą mi się z szalonymi czasami gimnazjum. Wolę nie wracać do tamtych traum ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Co to tuszu nie lubię kolorowych tuszy , a co do lakierów najbardziej podoba mi się Nude Lolita

    OdpowiedzUsuń
  4. Gdyby nie cena i granatowy kolor to chetnie bym go kupila :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ahh boski ten tusz:). Ja jakos nie lubie kolorowych tuszy, mam z nimi zle doswiadczenia same, ale ten na twoich rzesach mnie przekonuje:)

    A nowa paletke essencowa widzialam!!!!!! Cudo! Ale podobno ma byc mocno limitowana czy cos, boje sie ze do nas wogole nie trafi..przypomnisz mi jaka jest jej nazwa? Bo nie pamietam a chcialm sie pogapic na nia:)

    OdpowiedzUsuń
  6. A no wlasnie Book of Shadow:D Piekna jest..jak bedziesz miec jakies info o niej to daj znac , a ja bede tez sledzic wizaz:D

    Zapomnialam jeszcze napisac o blyszczykach macowych:) Mam tylko trzy blyszczyki z Maca, wszystkie to sa chyba lipglassy, a sa tez te lustreglassy, cremsheeny itp i zdaje mi sie ze one sie roznia bardzo stopniem krycia itp (ale przyznam Ci sie szczerze ze nawet bedac w Macu nie mazialam sie nimi). Te co mam sa bardzo, bardzo kryjace i to mi sie podoba:) I super wygladaja na ustach. Chociaz wolalabym zeby byly ciut rzadsze, ja nie lubie gestych blyszczydel. No i wogole to wole szminki, pewnie podobnie jak Ty:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Wlasnie ten blyszczyk Orange Tempera i czerwona kredka jest z Cindy Sherman co pokazywalam w poscie zakupowym:) Czerwona kredka jest z pro i byla w tej kolekcji wlasnie:)
    A ogolnie kolekcja na zywo nie powalila mnie, myslalam ze bede brala jakies szminki np pomaranczowa (ale w realu byla taka pomaranczowo-czerwona:/). I jeszcze bralam bardzo pod uwage cien Three Yellow Rings, myslalam ze bedzie taka musztardowa zielen, a tu zwykla limonka eh:D
    Ja bylam na przedpremierze tej limitki, chyba 28wrzesnia byla:) Jakbys kiedys miala sytuacje ze bys cos akurat chciala z maca to jakby co ja zawsze moge kupic i wyslac, chociaz wiem ze to nigdy nie to samo co na zywo obejrzec;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Kolor cudny, aż mnie to zainspirowało do użycia mojego fioletowego Maca, bo kolor też ma piękny ale dawno go nie uzywałam :D

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...