Miałam ostatnio fazę jakąś dziwną, że wciąż kupowałam kosmetyki Essence. ;) Jakoś tak uwierzyłam, że ładne opakowanie i kilka dobrych produktów to gwarancja doskonałej jakości wszystkich produktów. Natrafiłam już na kiepsko napigmentowane cienie i zapychający puder, ale kosmetyk opisywany dzisiaj należy do tej lepszej strony produktów firmy.
Korektor ten jest dostępny w co najmniej 3 kolorach. Może jest ich więcej, tylko ja nie zauważyłam. ;) Opakowanie jest otwierane, z jednej strony znajduje się coś w rodzaju pędzelka, z drugiej pokrętło, które umożliwia nam dozowanie produktu. Szczerze powiedziawszy - w mojej opinii - jest to drobna wada, ale o tym poniżej.
Tak wygląda pędzelek z bliska. Na zdjęciu poniżej możecie zobaczyć jego wygląd, gdy - przy pomocy pokrętła - dostarczymy nieco kosmetyku. Dlaczego uważam to za wadę? Po pierwsze dlatego, że nigdy do końca nie widać ile produktu dostarczono do pędzelka. Kręcimy i widzimy, że pędzelek jest czysty, dokładamy jeden leciutki ruch i już jest go zbyt dużo. Ponadto, metoda ta jest chyba średnio higieniczna. Niby można umyć te włoski, ale sądzę, że nie każdemu będzie się chciało. ;)
Ja posiadam najjaśniejszy kolor z całej kolekcji. Z tego, co pamiętam nie jest to nr 01, tylko chyba 02 - dlatego polecam sprawdzić kolor przed zakupem. Na szczęście w szafach Essence na ogół znajdują się testery większości produktów z oferty.
Kosmetyk ma bardzo lekką konsystencję. W pewien sposób wpływa to na sposób krycia - bardziej "treściwe" korektory kryją mocniej, ale także bardziej obciążają cerę. Przy pomocy tego korektora można zbudować porządny poziom krycia, ale wymaga to nałożenia kilku warstw kosmetyku.
Produkt zdecydowanie nie włazi w pory, nie zapycha ich, generalnie nie wpływa na skórę w żaden sposób - ani negatywnie, ani pozytywnie (bo nie mogę powiedzieć, żeby zauważyła nagłą poprawę stanu moich niedoskonałości ;)). Na twarzy wytrzymuje długo. Kiedy nie używam podkładu, to zmywając makijaż wieczorem, zauważam na waciku plamy, które w sposób niedwuznaczny wskazują, że kosmetyk nie schodzi do końca. Trwałość zatem - zdecydowanie na plus.
Podsumowując: korektor Essence Stay Natural to dobry wybór dla osób, które nie mają zbyt wyraźnych niedoskonałości na twarzy. Obawiam się, że jego lekka formuła nie podołałaby większym zmianom skórny. Moje potrzeby zaspokaja w 100%.
Nawet fajny efekt może wypróbuje:))
OdpowiedzUsuńNo proszę :) Aktualnie posiadam korektor rozświetlający Rimmela i jak mi się skończy skuszę się na ten :)
OdpowiedzUsuńheh każda marka firma ma cos bardzo dobrego i cos bardzo kiepskiego nie znam marki ktora miala by wszystkie swietnie kosmetyki no ale tak to jest ja np popadam w fazy kupowania kosmetykow Inglot i np blyszczyki jakos mnie nei zachwycaja a cienie powalaja;)
OdpowiedzUsuńEssence ma tyyyle fajny produktów, a ja zaledwie kilka razy miałam okazję użyć czegokolwiek z tej firmy. Powinnam nadrobić zaległości ;) Korektor w sam raz dla mnie :)
OdpowiedzUsuńNie lubię dziada.
OdpowiedzUsuńHmm chyba to będzie mój kolejny korektor do wypróbowania..:P
OdpowiedzUsuńJeszce nie używałam kosmetyków essence. Muszę zacząć.;DD
OdpowiedzUsuńWygląda na przyzwoity :)
OdpowiedzUsuńo to coś dla mnie :)
OdpowiedzUsuńa ja wolę korektory mineralne :)
OdpowiedzUsuńdla mnie za lekki, najczęściej używam tych z essence ale w sztyfcie i wtedy na pędzel i kryje jak trzeba:)
OdpowiedzUsuń