czwartek, 8 grudnia 2011

LE Essence Vampire's Love - puder rozświetlający



Kupiłam ostatnio ten puder chociaż od razu wiedziałam, że nie jest dla mnie. Dla mojej cery właściwsze są rozświetlacze, które lekko bielą i rozświetlają przy użyciu malutkich drobinek. W wypadku tego kosmetyku skusił mnie chyba fakt, że był limitowany, miał ładną czcionkę, a w sklepie nie miałam zbyt wiele czasu. ;) Jednakże rozmiary mojego błędu nie były tak olbrzymie jak mogłyby być. 


Bo na pierwszy rzut oka myślałam, że będzie to jeden z tych rozświetlaczy, które są całe złote i należy być baardzo ostrożnym, ponieważ jeden fałszywy ruch wiąże się z koniecznością posiadania złotej twarzy. Mimo wszystko jest to puder, a nie rozświetlacz. Dość tych dywagacji - przejdźmy do rzeczy. :)
Opakowanie kosmetyku jest bardzo solidne. Plastik jest gruby i wytrzymał nawet jeden upadek na kafelki. ;) Nie wiem, czy wytrzymałby drugi, ale jeden to już sukces (wiele kosmetyków i tego nie "przeżywa";)). Zatrzask trzyma mocno, ale nie na tyle, by wyszczerbić nam paznokcie. ;) Generalnie nie trzeba się z nim szarpać. ;)


A teraz kilka słów o efektach. Na zdjęciu powyższym kosmetyku jest wiele i widać go mocno, jednakże efekt taki uzyskałam po długotrwałym pocieraniu. Oczywiście - na skórze nie chcemy mieć tak grubej warstwy. Przydałaby się subtelniejsza - choćby taka, jak ta przedstawiona poniżej. Jednakże efekt taki jest niemożliwy do uzyskania przy pomocy pędzla - przynajmniej na mojej twarzy. Używałam do tego rozświetlacza najprzeróżniejszego rodzaju pędzli i w zasadzie przy użyciu żadnego z nich nie osiągnęłam zamierzonego rezultatu. Najlepiej już poradził sobie pędzel typu jajo (ja użyłam Hakuro kupionego tutaj, o którym napiszę niedługo). Efekt z poniższego zdjęcia uzyskałam poprzez wcieranie kosmetyku palcem, czego nie lubię robić na twarzy.
Także efekt absolutnie mnie nie zadowala.
Oprócz tego osobiście nie mam stuprocentowego zaufania do kosmetyków do twarzy Essence, ponieważ jeden z ich pudrów (skądinąd poza tym świetny - chyba najlepszy jaki miałam, ale o tym również niedługo ;)) pozapychał mi pory. 


Podsumowując: jeżeli używacie rozświetlaczy do codziennego, delikatnego makijażu to polecam. Ja wybieram tego typu kosmetyki, raczej wtedy, kiedy chcę "błyszczeć", a ten kosmetyk tego mi nie daje.

9 komentarzy:

  1. Szkoda że nie działa jak na Edwardzie w filmie ;P hah

    OdpowiedzUsuń
  2. ja jeden rozswietlacz w pudrze juz mam a chcialabym high beam z benefita w plynie;))

    OdpowiedzUsuń
  3. ja mam bronzer z essence i też strasznie zapycha :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Używam, używam :) Broniłam się przed wszelkimi złotymi, ale w końcu uległam. Kupiłam Sundew Lumiere i powiem Ci, ze nawet nawet mi się podoba. Ideałem nie jest, ale chyba zużyję go do końca, bo daje elegancki glow.
    Pudrów Essence nie cierpię za zapychanie porów. Jedyny, który (odpukać!) na razie nie zapchał to Fix&Matte.

    OdpowiedzUsuń
  5. O patrz, też dziś o nim napisałam. Zgodzę się z Tobą, że opakowanie jest wytrzymałe i że on jest raczej na dzień.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja tez mam mieszane uczucia ciagle do niego..

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja się z nim polubiłam ale zachwycający nie jest

    OdpowiedzUsuń
  8. ja nie używam rozświetlacza

    OdpowiedzUsuń
  9. No nie wiem czy, by mi pasował. : D

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...