Witam, po raz drugi Luby Redhead z tej strony monitora. Biedne dziewczę jest zabiegane, a ja, niczym babiloński król, wygodnie leżę i nic konstruktywnego nie robię, więc zostałem wyznaczony do kolejnej recenzji. Tym razem będą to szampon i odżywka firmy Wella. Jak wiadomo, nawet najbardziej odporny na kosmetyki i produkty pielęgnacyjne chłop głowę jednak czasem myje (mniej więcej trzy razy w roku - na Wigilię, Wielkanoc i rocznicę ślubu) więc dziś raczej nie narażę się na krzywe spojrzenia nawet największych zwolenników teorii "Od brudu jeszcze nikt nie umarł, a od zimna Napoleon armię stracił".
Jako posiadacz włosów nieco dłuższych niż prawdziwie męskie "3 milimetry po bokach, 5 na górze", który do tego skórę głowy ma dość kapryśną (a konkretnie - połowa dostępnych na rynku szamponów powoduje, że łupież sypie się ze mnie jak śnieg z armatki na stoku), poświęciłem całe lata, by znaleźć produkt, który:
- po pierwsze, pozwalałby mi wyjść z domu zaraz po umyciu głowy bez zaprzątania sobie łba jakąś nadmierną stylizacją (bo z wrodzonego lenistwa ograniczam się zwykle do zrobienia sobie na czerepie tzw. artystycznego chaosu za pomocą ręcznika);
- po drugie, nie powodowałby białych połaci złuszczonej skóry na moich ramionach;
I powiem szczerze, że zestaw Wella Pro Series mile mnie zaskoczył.
Jako facet, jestem zwolennikiem prostoty. Stąd też design butelek wyjątkowo do mnie przemawia. Żadnych zbędnych bajerów, jakichś uśmiechniętych kobiet czy kosza soczystych owoców na etykiecie, po prostu logo firmy i kilka napisów, nic więcej. Do tego coś, co mnie osobiście zachwyciło - pojemność. Potężne, półlitrowe opakowanie, może być, co prawda, niewygodne dla delikatnych żeńskich rączek, ale dla męskich łap jest wręcz idealne. Gdyby tylko logo Welli zmieniono z konturu damskiej głowy z falującymi na wietrze włosami na wykrzywioną w grymasie twarz Clinta Eastwooda, każdy mężczyzna, idąc do drogerii po waciki i krem dla swej wybranki, wrzuciłby do koszyka taką piękną w swej zwyczajności, olbrzymią butlę.
Jeśli chodzi o działanie - używam zarówno szamponu, jak i odżywki już dłuższy czas (po raz kolejny należy pochwalić pojemność opakowań) i jak do tej pory nic mnie nie uczuliło, skóra głowy nie swędzi, a gdy machnę energiczniej głową, nikt nie śpiewa "pada śnieg, dzwonią dzwonki sań". Co więcej, autentycznie czuć, już podczas nakładania, że produkt faktycznie działa - włosy są milsze w dotyku jeszcze przed spłukaniem, pomimo, że szampon nie wytwarza kilograma piany na centymetr kwadratowy. Odżywka dodatkowo potęguje ten przyjemny efekt.
Po spłukaniu i przetarciu włosów ręcznikiem właściwie nie trzeba robić nic więcej. Należy nadmienić również, że wrażenie czystości zostaje na długo - nawet jeśli zdarzy się nam z lenistwa bądź braku czasu nie wypucować głowy przez dwa czy trzy dni, nie czujemy się i nie wyglądamy jak trzynastolatek, który postanowił się nie myć po koncercie jakiejś metalowej kapeli.
Wady? Jedna - dozownik. Co prawda wielkość butli (nie mogę się jej nachwalić) sprawia, że nie musimy się martwić o szybkie opróżnienie opakowania, jednak szkoda zobaczyć sporą część wyciśniętego produktu lecącego do odpływu jeszcze przed nałożeniem go na włosy, zwłaszcza, że kosmetyki Welli do najtańszych nie należą. Poza tym, co widać na załączonym zdjęciu, okolice zakrętki są wiecznie ubabrane w resztkach szamponu, czego wyjątkowo nie lubię.
Pomijając powyższy mankament, zestaw z Welli to prawdopodobnie jeden z najlepszych specyfików, jaki mógłbym postawić na prysznicowej półce. Myje, jak należy, nie szkodzi skórze, nie straszy etykietą. Polecam z czystym sumieniem.
Opinia redhead: jak już kilka razy wspominałam, zawsze myję włosy metodą OMO. Używając tego szamponu, stosowałam jako pierwszą odżywkę Isanę z Rossmana.
Szampon dobrze myje włosy, nie wymywa farby. Nie zauważyłam, żeby wysuszał bardziej niż inne szampony. Po jego użyciu włosy są dosyć gładkie, choć osobiście zawsze nakładałam na niego odżywkę. Produkt dobrze radzi sobie ze zmywaniem olejów. Ponadto nie obciąża włosów - stosując go, wystarczyło, że myłam włosy raz na 3 dni (przy innych produktach muszę przeważnie robić to co drugi dzień).
Odżywka radzi sobie bardzo dobrze. Po jej nałożeniu na głowę, włosy prawie od razu są bardzo miękkie i gładkie. Nie spotkałam się nigdy z aż tak szybkim działaniem. Efekt pogłębia się tym bardziej, im dłużej trzymamy produkt na czuprynie. Po spłukaniu włosy nadal pozostają gładkie i odżywione, jednak po wyschnięciu nie są tak lśniące i mocne jak po użyciu odżywek Pantene, czy Head&Shoulders.
Generalnie mogę polecić oba produkty, ponieważ są superwydajne i naprawdę dobrze radzą sobie z codzienną pielęgnacją głowy.
Pozdrawiamy
haha, uwielbiam jak pisze twój Luby:) Niech na tym odcinku się nie skończy:D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Luby, urodziłeś się z piórem w ręku, bardzo fajnie piszesz.:)
OdpowiedzUsuńnie lubię kosmetyków z tej firmy.
OdpowiedzUsuń:D swietnie sie czyta
OdpowiedzUsuńuzywalam szamponow z tej serii i bylam zadowolona :)
podziwiam Lubego :) Mój nawet nie chciałby słyszeć o napisaniu czegokolwiek na blogu. Mało tego, internet to złooo :D
OdpowiedzUsuńFajnie się czyta rą recenzję. :>
OdpowiedzUsuńJest tak.. fajnie napisana po prostu!
Lubię bardzo Welle. Bardzo ciekawa i wciągająca recenzja ;) Więcej takich świetnych recenzji ;)
OdpowiedzUsuńLuby nadaje hehe :) Mi na łupież pomógł szampon Nivea Pure Color przeciwłupieżowy, mam wersję dla farbowanych, a Luby mógłby wypróbować innego z tej serii :)
OdpowiedzUsuńBrawa dla lubego za kolejny ciekawy raz ;)
OdpowiedzUsuńHihi fajnie się czyta recenzję Lubego :) Mój to by na miejscu uciekł hehe :) Podziw dla tego pana :)
OdpowiedzUsuńno niezle, moze mojego tez namówię na recenzowanie :D
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że nie zostanę wygryziona. ;))
OdpowiedzUsuń