sobota, 14 kwietnia 2012

Zakupy: Joko i Virtual


Dziś kolejna porcja zakupów. Muszę przyznać, że cieszę się, że zrezygnowałam z miesięcznego podsumowania, ponieważ w kwietniu bardzo bym się wstydziła. ;) Wpadłam w jakiś dziwny szał zakupów i zupełnie nie potrafię przestać nabywać. Mam nadzieję, że krótkie wakacje, które planujemy, oraz obowiązki związane z uczelnią sprawią, że trochę powściągnę swój nieopanowany popęd zakupowy. Co prawda mam już na koncie jedno małe zwycięstwo (patrz: ostatni akapit), ale jak wiadomo jedna jaskółka wiosny nie czyni, więc trzeba pozostać skupionym. :)
Dziś kilka rzeczy od Joko i Virtual:


Lakiery z kolekcji Kolory Maroka - mam 3: ten jasny to Pickled Lemon, zgnitek - Arabian Princess, zaś miętowy - Gunpowder with Mint. Pierwsze wrażenia? Nie najgorsze. Lemon i Mint mają fantastyczne krycie, Princessa nieco gorsze. Jedyne co mnie denerwuje, ba!, wręcz doprowadza do szewskiej pasji to te szerokie pędzelki. Niby malowanie szybsze, ale skórki - nie do odratowania.


Z Virtual nabyłam produkty do ust. Jeżeli chodzi o pomadki to niebieska wchodzi w skład kolekcji Splash nr 119, a różowa - kolekcji My Flower, nr 138, amarylis. Błyszczyk pochodzi z kolekcji Juicy Explosion i posiada numer 32. 
Póki co jestem z nich bardzo zadowolona, a najbardziej (co dziwne) ze Splash. Na pierwszy rzut oka wydaje się być baardzo średniutka, ale efekt na ustach jest przepiękny. Usta wyglądają na chłodne, wręcz zmrożone, po prostu cudo! :)


Na koniec chciałabym się opowiedzieć Wam o wspomnianym we wstępie zwycięstwie zakupowym. Weszłam dziś do Natury, na zasadzie "zobaczymy co jest". W Essence wciąż tkwiły mizerne reszteczki Circus Circus, więc nie zaszczyciłam go nawet jednym spojrzeniem. Jednakże w szafie Catrice znalazłam nietkniętą niemal limitkę Hidden World. Musicie wiedzieć, że jakiś miesiąc temu, na żelu w musie zależało mi niesamowicie, tak, że byłam w stanie odwiedzać Naturę dwa razy dziennie, by ją zdobyć, więc dzisiejsza okazja stanowiła dla mnie niesamowitą pokusę. Już miałam ją w ręce, już sięgałam do koszyka, kiedy przypomniałam sobie ile róży nabyłam ostatnio. "Ale ona kosztuje tylko 15 zł" - szeptał głosik w głowie - "jeden róż w tę, czy w tę - co za różnica". Odłożenie produktu z powrotem na półkę było wysiłkiem heroicznym. Nadal trochę żałuję, że nie wzięłam, ale jednocześnie rozpiera mnie duma! Aż chyba kupię sobie coś w nagrodę... ;)))))


23 komentarze:

  1. Błyszczyk z Virtual ma fajną buteleczkę. ;D
    Lakiery śliczne. ; p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ...a opakowanie pomadki mnie urzekło! Lubię taki połysk, mam nadzieję, że nie schodzi szybko ;)

      Usuń
    2. Mi się kojarzy z takim atomizerem do perfum. ;)

      Usuń
  2. Mam Arabian Princess i nawet daje radę. Ja z kolei lubię szerokie pędzelki. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Arabian chyba podoba mi się z nich najbardziej jako kolor sam w sobie. ;) Ale na pazurkach chyba jednak Lemon. :)

      Usuń
  3. My Flower kupiłam kolor 130,fajnaaaa:)
    A z Ciebie niezła kusicielka z tymi lakierami,wrr:)
    Pzd.I

    OdpowiedzUsuń
  4. Ta szmineczka w niebieskim opakowaniu bardzo mi się podoba :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Najbardziej podobają mi się lakiery- wszystkie bym Ci ukradła !:D

    OdpowiedzUsuń
  6. Brawo!
    Ja mam przymusowy odwyk zakupowy ;) brak miejsca w szafie i funduszy ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Błyszczyk ma świetny kształt:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie ten kształt mnie skusił najbardziej. ;)

      Usuń
  8. Ciekawa jestem czym spowodowany jest Twój zakupowy szał :) Ja np mam zakupowy szał tylko wtedy jak jest mi smutno, zakupy bardzo poprawiaja mi humor :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetne lakiery;) Gratuluję odparcia pokusy;D

    OdpowiedzUsuń
  10. Lakiery śliczne, takie żywe i wiosenne kolorki. :)

    OdpowiedzUsuń
  11. też mam ostatnio jakiś pęd do kupowania różów, może to wirus jakiś?:-)

    OdpowiedzUsuń
  12. Odpowiedzi
    1. Haha, uroki języka polskiego. ;) Ja bym powiedziała "róży", ale nie wykluczone, że Jan Miodek miałby inną opinię. ;)

      Usuń
  13. O, ja też wchodzę do drogrii [kiedy mam czas] na zasadzie "Zobaczymy co jest" - i również mam taki "głosik" w głowie - ale mu się dzielnie opieram... prawie zawsze ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam problem, ten głosik jest taki przekonujący. :) Ale uwielbiam ideę "oglądania co jest". ;))

      Usuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...