piątek, 19 sierpnia 2011

Maybelline Color Sensational: Pleasure me red


Szminkę tę nabyłam kiedy obejrzałam "Oszukaną" z boską Angeliną Jolie (nie mniej boskiego Clinta Eastwooda z resztą ;)). Bohaterka tego filmu nosiła na codzień usta w kolorze pięknej, zdecydowanej czerwieni trochę w kierunku bordo. Wybór padł na tę pomadkę, choć, jak się później przyjrzałam, nie jest to odcień o jaki mi chodziło. To już pomadka recenzowana tutaj lepiej spełnia to zadanie. :)


Zdjęcia dwa takie same, ponieważ tradycyjnie nie udało mi się uchwycić koloru. :) Dodajcie sobie, drodzy czytelnicy, kolor z obu zdjęć do siebie i powinno wam wyjść coś właściwego. :)
Szminka zdecydowanie przyciąga wzrok opakowaniem. Jest ono nietypowe - przezroczysto-czerwone zamknięcie sięgające niemal spodu części odkręcanej wygląda bardzo ciekawie. Zauważyłam, że wszystkie szminki Maybelline mają obecnie taki design. Są one solidne, zatrzask trzyma wystarczająco mocno, bym nie bała się nosić kosmetyku w torebce. Na spodzie opakowania znajduje się charakterystyczna naklejka zawierająca numer oraz nazwę odcienia oraz informacje dotyczące producenta.


A teraz kilka słów o właściwościach pomadki. Pierwszą zaletą, która staje się widoczna (a raczej wyczuwalna) od razu po otwarciu opakowania jest zapach - delikatna wanilia, bardzo przyjemna, absolutnie nieinwazyjna.
Zabierając się do malowania zauważamy kolejną zaletę pomadki - jej konsystencję. Szminka jest niesamowicie kremowa, bardzo przyjemna w styczności z ustami. Nie przypomina w tym względzie żadnej innej pomadki kolorowej z jaką miałam do czynienia, a najbliżej jej do tych pielęgnacyjnych z Bebe. Również już na samych ustach uczucie to pozostaje, co jest odmianą dość przyjemną po pomadkach zasychających na wiór.
Kolor jest mocny, więc i malować się należy ostrożnie. Łatwo wyjechać za linię warg, a pomadka choć ściera się dobrze, może zostawić delikatną smugę w kolorze czerwonym, która - jeżeli tylko przyłożyłyśmy się do nakładania podkładu, pudru, korektora, etc - może nas doprowadzić do szewskiej pasji. Najlepiej zatem (o ile mamy do tego warunki) jest nałożyć ją pędzelkiem.
Szminka absolutnie nie wysusza ust (a wręcz może je pielęgnuje? Skojarzenie z balsamem Bebe nasuwa mi taki wniosek ;)). Nie podkreśla suchych skórek, pięknie trzyma się na ustach. Ponieważ nie wysycha w 100% będzie oczywiście zostawiać ślady na szklankach, ale komfort jest tak wielki, że jestem to w stanie przeboleć. Kolor schodzi równomiernie, trwałość (w moim, palacza, przypadku) oceniam na co najmniej 3 godziny. U osób niepalących z pewnością wytrzyma dłużej.
Poniżej swatche na ręce, oraz prezentacja pomadki na ustach:




Podsumowując: Maybelline Color Sensational to świetna pomadka występująca w wielu pięknych kolorach. Produkt godny polecenia szczególnie osobom, które cenią sobie komfort na ustach oraz potrzebują szminki, która nie tylko nie wysusza, ale również pielęgnuje.

Nie wiem czemu tak jest, ale moje posty nie aktualizują się w waszych blogrollach.

4 komentarze:

  1. piękny kolor! :)

    a co do zółtych lakierów: zgadza się, nie spotkałam jeszcze takiego, który by mnie tak satysfakcjonował jak ten :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Boski kolor, uwielbiam czerwien na ustach:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Gdzieś czytałam, że makijażystka Maybelline na pokazach używa jej też jako różu, a nawet kładzie na powieki.
    O ile nie odważyłabym się pomalować szminką powiek, zwłaszcza czerwoną, to pomysł z różem mnie intryguje.

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...