Opisywany dziś kosmetyk "uśmiechał się" do mnie z półek sklepowych od dawna. Bo praktyczny na wyjazd, bo pochodzi z mojej ulubionej linii zapachowej (KLIK), bo do pielęgnacji stóp (a takie produkty uwielbiam, mam na stałe chyba z 10 kremów ;)). Co mnie jednak odstraszało to cena. Bo choć saszetki ładnie wyglądają i są na prawdę rewelacyjnym rozwiązaniem na wyjazdy to uważam, że Bielenda powinna produkować pełnowymiarowe wersje swoich produktów.
Zestaw składa się z dwóch kroków: po pierwsze peeling, po drugie krem. Każda z saszetek zawiera 10 ml produktu i jest to ilość najzupełniej wystarczająca, a wręcz nadmiarowa - można sobie pozwolić na nałożenie grubszej warstwy produktów, bo na stopach (zwłaszcza w lecie) oszczędzać nie należy. ;) Poniżej wszelkie istotne informacje dotyczące produktu.
Peeling
jest dosyć ostry, ale nie drażni łagodnej skóry z wierzchu stopy. Ma bardzo dużo drobinek, dobrze ściera. Wg opisu należy masować nim stopy około dwóch minut. Ja jednak staram się robić to tak długo jak tylko cierpliwości starczy. ;) Nie zauważyłam, żeby cząsteczki ścierające znikały w trakcie masażu. Kosmetyk ma przyjemny zapach, o wiele bardziej świeży i wyczuwalny niż jego kremowy kolega.
Krem
ma zdecydowanie najprzyjemniejszą konsystencję ze wszystkich kremów jakie w życiu stosowałam. I mówię tu o każdym typie kremów łącznie z tymi do twarzy. Łącznie z mleczkiem do ciała, o którym pisałam (a raczej, nad którym zachwycałam się ;)) wczoraj. Jest maksymalnie gładki i tak lekki, że w zasadzie nie czuć jego rozsmarowywania. Trudno jest mi go do czegokolwiek przyrównać, ale konsystencja jest na prawdę wspaniała. Krem nie wchłania się od razu - po użyciu na stopach pozostaje dużo miejsc, w których się zbiera. Najlepszą metodą na jego aplikację jest pozostawić go tak jak jest na kilka minut, a później energicznie masować. Nawet po wchłonięciu stópki są przez dłuższy czas wilgotne, więc polecam bawełniane skarpetki - również i działanie kremu powinno być bardziej odczuwalne.
A dlaczego piszę powinno? Bo oprócz tych wszystkich pozytywów, które napisałam powyżej krem działa po prostu średnio. Owszem, stopy są po nim odprężone i dosyć miękkie, z wyjątkiem pięt, które pozostają twarde. Możliwe też, że to ja mam stopy trolla, których nie da się zmiękczyć absolutnie niczym.
Mimo wszystko produkt jest wart polecenia. Ale zdecydowanie zyskałby na atrakcyjności gdyby był sprzedawany w opakowaniu zbiorczym.
nie lubię saszetek Bielendy za to, że dużo kosmetyku się marnuje. Mogłyby być mniejsze, ale tańsze. Lubię je za to za zapach. Dziwne, że jeszcze nie miałam żadnego pełnowymiarowego produktu tej firmy.
OdpowiedzUsuńJa tez wolalabym pelnowymiarowe opakowanie...
OdpowiedzUsuńTen zmywacz jest chyba w stalej ofercie, ale nie kupilam go w szafie Sensique tylko na dziale ze zmywaczami w Naturze:)
Widzę, że mamy podobne problemy ze stopami i liczne zbiory kosmetyków do ich pielęgnacji :) w sumie to duo mnie nie kusi, moim faworytem peelingowym jest Yves Rocher, a skoro krem działa średnio no to ... ;)
OdpowiedzUsuńbardzo ciekawy produkt :) aż z ciekawości również wypróbuję ;D
OdpowiedzUsuń