Ostatnio było sporo o makijażu dlatego dzisiaj wrócę do recenzowania pokazywanych ostatnio produktów pielęgnacyjnych z Biedronki. W dzisiejszej odsłonie masło Afryka.
Masło Afryka posiada podobne "parametry" jak opisywana kilka postów wcześniej Azja: zakręcane, wygodne w użyciu opakowanie mieszące 200 ml produktu, zabezpieczone ochronną folią. Cena kosmetyku również jest taka sama - kosztuje ok. 5,50 zł. Opakowanie jest w mojej opinii estetyczne, nieprzeładowane, po prostu ładne.
Podobnie jak w przypadku masła Azja, z tyłu znajduje się opis produktu. Mamy tu częściowo konkretne informacje, częściowo zaś pożywkę dla duszy, tzn treści dotyczące pobudzania naszych zmysłów i wyzwalania uczuć. Konkretne obietnice dotyczą odżywienia i nawilżania skóry oraz stymulowania mikrokrążenia i działania rewitalizującego.
Co z zapachem? Podczas pierwszej oceny stwierdziłam, że niespecjalnie mi się spodobał. Z biegiem czasu jednak przyzwyczaiłam się do niego i obecnie mogłabym nawet powiedzieć, że mi nie przeszkadza. Jest to co prawda zapach dosyć ciężki, bardziej na zimę niż na lato, ale ładny. W przeciwieństwie do swojego azjatyckiego odpowiednika nie ma problemu ze zbyt intensywnym efektem przy nakładaniu. Na skórze zapach utrzymuje się jednak bardzo długo - przez pierwszą godzinę czuć, że po prostu unosi się wokół nas - nawet bez zbliżania nosa do powierzchni nasmarowanej.
Konsystencja masełka jest odrobinę gęstsza niż Azji (takie przynajmniej mam wrażenie, jednak nie mam przy sobie odpowiednika, by porównać) i równie mokra - w taki przyjemny sposób tak, że ma się wrażenie, że skóra jest nawilżana od pierwszego momentu zetknięcia z masełkiem. Kosmetyk rewelacyjnie się rozprowadza, jest bardzo gładki i miękki. Pokrycie skóry równomierną jego warstwą zajmuje dosłownie moment, nie ma tu mowy o sytuacji, w której smarujemy i smarujemy, a jedyne co ukazuje się naszym oczom to jeszcze większa ilość kosmetyku do wchłonięcia. Masło bardzo dobrze odżywia skórę - używałam go podczas upałów mających miejsce kilka dni temu. Moja skóra była wtedy poszarzała, bardzo sztywna i krucha, a po użyciu tego masła stawała się gładka i miękka, od razu nabierała koloru. Wydaje mi się też, że kosmetyk przedłużał uczucie chłodu po zimnej kąpieli, które w tamtych dniach było na prawdę pożądane (choć może to tylko moje wrażenie).
Podsumowując: masełko Afryka w wielu względach odpowiada mi bardziej niż Azja. Jego jedynym (w mojej opinii) problemem jest zapach, który choć już mnie nie odrzuca to nadal nie jest w moim stylu. Nie wykluczam jednak, że na zimowe miesiące, do grzanego wina, to masło stanie się moim ulubieńcem.
ja mam bardzo podobnie - też na wielu blogach podobają mi się kolory zupełnie nie w moim stylu ;)
OdpowiedzUsuńUżyam je teraz sobie - ja akurat jestem w tym zapachu zakochana:D
OdpowiedzUsuńMoze jestem dziwna, ale wyglada na maksa apetycznie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie na nową notkę ;)
Mam jedno masełko z biedronki i bardzo je lubie:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Jestem absolutnie zakochana w zapachu tego masełka :) Na razie jednak Afryka czeka na swoją kolej - najpierw muszę zużyć inne masło ;)
OdpowiedzUsuńChyba wybiorę się w końcu do Biedronki po jakieś masełko :)
OdpowiedzUsuńJa właśnie kupiłam sobie Azje :)ślicznie pachnie
OdpowiedzUsuń