My Secret - Dream Girl

Dziś recenzja cieni do powiek, których zakupem chwaliłam się TU. Miałam co prawda w planie coś innego, ale z powodu straty całego dnia w samochodzie musiałam przestawić kolejność. ;)

Paletka My Secret wpadła mi w oko kiedy zobaczyłam jej recenzję na blogu Kleopatre. Cienie wydały mi się interesujące po pierwsze dlatego, że wszystkie 5 odcieni przypadło mi do gustu (co zdarza się na prawdę rzadko - w najlepszej nawet paletce znajdzie się co najmniej jeden taki, którego nigdy nie użyję ;)). Drugą jego olbrzymią zaletą jest fakt, że wykończenie wszystkich jest matowe, bo maty to coś co lubię najbardziej. ;)

Paletka składa się z 5 cieni dopasowanych w taki sposób, że da się wykonać nimi delikatne i klasyczne makijaże (np róże+brąz), a także odrobinę awangardowe połączenia (róż+zieleń). Cienie są na prawdę dobrze napigmentowane. Powyższe swatche zostały wykonane jednym pociągnięciem pędzelka, a są (może poza bielą) bardzo wyraźne. Kolor oczywiście można stopniować na powiece. 

Cienie są bardzo suche i kruche - kiedy nabieramy je pędzlem dość mocno się pylą. Kiedy jednak operujemy nimi na powiece nadmiar nie osypuje się. Zdziwiło mnie to - jak dotąd nie zdarzyła mi się sytuacja, żeby cień pylił się w opakowaniu, a nie osypywał na powiece. Jest to jednak niewątpliwy plus. Cienie dobrze się rozciera, kolory ładnie przechodzą jeden w drugi, tworząc wyraźne, czyste makijaże.

Nie jestem w stanie wypowiedzieć się o trwałości kosmetyku. Cieni używam wyłącznie na bazie, w którym to stanie wytrzymują na powiece cały dzień.

Poniżej zdjęcie tego, co udało mi się nimi wykonać na oku. Z makijażu byłam nawet zadowolona, ale zdjęcia kompletnie nie wyszły. Nie zabrałam ze sobą swojego aparatu, niestety, więc przez kilka najbliższych dni musicie mi wybaczyć jakość. :)