W najbliższych trzech notkach chciałam Wam zaprezentować żelowe eyelinery trzech firm, których aktualnie używam. Początkowo chciałam to zrobić w formie notki porównawczej, ale wyszłaby strasznie długa, a chwilowo nie mam aż tyle czasu. Postaram się jednak w kolejnych notkach porównywać opisywane później produkty do tych, które zrecenzowane zostały wcześniej.
Na pierwszy ogień idzie eyeliner Inglota.
Prezentowane zdjęcia robiłam rano i dobrze się stało, że recenzji nie preparowałam bezpośrednio po ich wykonaniu, ponieważ na pewno nie byłaby obiektywna. Kosmetyk brudzi bowiem wprost okropnie. Przed uwiecznieniem go na zdjęciach chciałam go wytrzeć ponieważ słoiczek odrobinę się ubrudził. Gdy próbowałam to zrobić ubrudziłam nim wszystko - stolik, ręce, komputer i aparat. Jakby tego było mało zmywanie zostało mi wydatnie utrudnione przez drugą istotną cechę linera - absurdalną wprost trwałość. Poważnie. Ale o tym będzie jeszcze później.
Kosmetyk jest zamknięty w poręcznym, solidnym słoiczku, który mieści 5,5 g produktu, a więc na prawdę bardzo dużo. Nie sądzę, żeby udało mi się go zużyć nim straci termin ważności.
Jego konsystencja jest bardzo dziwna. Z jednej strony jest trochę jak dosyć twardy krem, z drugiej jednak kremy na ogół są gładkie, a opisywany liner nawet jeżeli jest taki w opakowaniu na pędzelku zbiera się w grudki. Chyba najbardziej przypomina mi... pastę do butów. ;) Wydaje mi się, że to dlatego, że jest bardzo gęsty. Dość miękki, by zrobić w nim wyraźną bruzdę na powierzchni przesuwając po niej pędzlem, ale na tyle twardy, że na wspomnianym pędzlu zbiera się w grudki. Nie muszę chyba dodawać, że wydatnie utrudnia to jego używanie, bo owszem, nadmiar kosmetyku o brzeg słoika wytrzeć można, ale skutkuje to sytuacją, która miała u mnie miejsce rano, a więc zabrudzeniem znacznej części rzeczy znajdujących się w pobliżu kosmetyku.
Do koloru nie mogę mieć zastrzeżeń - jest intensywny i raczej nie zdarza się, by prześwitywała spod niego skóra. Co z tego skoro konsystencja produktu uniemożliwia (przynajmniej mnie) precyzyjne jego aplikowanie. Powyższe swatche zrobione zostały na ręce, która jest znacznie wygodniejszym "miejscem pracy"niż powieka, a i tak widać że kreska na brzegach jest "postrzępiona" i niewyraźna. Wydaje mi się, że gdyby kosmetyk był choć odrobinę bardziej płynny ani jego nabieranie na pędzel ani aplikacja na powiekę nie byłyby tak kłopotliwe.
Na koniec słówko odnośnie wspomnianej już wprost absurdalnej trwałości. Powyższy efekt uzyskałam trąc rękę dobrze 30 sekund. Kreska, która pozostała, została zrobiona dwoma pociągnięciami pędzla, ale dwie pozostałe uczynione zaledwie jednym pociągnięciem "walczyły" z mleczkiem niewiele krócej. Wieczorami, kiedy staram się zmyć eyeliner muszę przytrzymać na oczach waciki nasączone mleczkiem do demakijażu przez dobrze 30 sekund zanim zacznę próbować cokolwiek ścierać.
Podsumowując: nie polecam. Nie wiem czy to kwestia mojego braku umiejętności, ale po prostu nie jestem w stanie nakładać tego kosmetyku. Jego konsystencja mi to uniemożliwia. Gdyby jego cena była niższa, mogłabym machnąć na to ręką, ale znam eyelinery sporo tańsze, które radzą sobie dużo lepiej.
Ja też się zawiodłam na tym produkcie i wylądował w koszu, nic nie udało się z nim zrobić:(
OdpowiedzUsuńJa go lubię ale tylko w duecie z Duraline Inglota:)
OdpowiedzUsuńTeż mam czarny, mam ogólnie podobne zdanie co Ty. Uwielbiam jego kolor, taka głęboka matowa czerń, ale nie jestem w stanie go używać solo, zawsze mu dodaję kropelkę Duralinu.
OdpowiedzUsuńTroche mnie kuszą inne kolorki, ale boje sie że nie bedą wcale rewelacyjne, a cena w stosunku do jakosci bedzie zbyt wysoka:/
oj, wyglada dosc kiepskawo :(
OdpowiedzUsuńkiedyś chciałam się na niego skusić, dobrze, że tego nie zrobiłam ;)
OdpowiedzUsuńTen eyeliner używa się tylko z duraline'm nie wiem dlaczego panie z inglota nic o tym nie mówią, ale z nim ten produkt jest cudowny, bardziej płynny, umożliwia zrobienie idealnej kreski. pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńA ja na swój nie narzekam :) kreska wychodzi bardzo ładna i precyzyjna. Konsystencja też jest ok ani za płynna ani za gęsta. JA polecam ten kosmetyk :)
OdpowiedzUsuńODRADZAM.
OdpowiedzUsuńnie dość że wysechł po półrocznym użytkowaniu (a mam odpowiednik z Catrice, który niestety wyscofali i do tej pory jest płynny!)
dodałam przysłowiowy Duriline--->efekt taki, że po zmyciu NAWET płynem na wodoodporne kosmetyki, kreska widnieje!
INGLOT narobił sobie reklamy ładnym markowym opakowaniem, "ślicznymi" ekspedentkami, ale nie JAKOŚCIĄ na dodatek w takiej cenie!
ODRADZAM zdecydowanie