Dziś recenzja produktów, bez których nie wyobrażam sobie makijażu. Do tego są jedną z rzeczy, które najbardziej lubię kupować i po prostu mieć. Mowa oczywiście o pędzlach.
Kiedy zaczynałam kompletować swoją kolekcję pędzli wchodziłam na wiele blogów i forów internetowych, z których dowiedziałam się, że Sigma poziomem dorównuje najlepszym firmom jednocześnie będąc w średniej półce cenowej. Początkowo pomysł kupienia tych pędzli budził we mnie wewnętrzny sprzeciw - uważałam, że prawie 40 zł (na allegro, bo gdzieżby mi przyszło do głowy zamawiać zza granicy) to stanowczo zbyt dużo. Z czasem jednak mój opór zaczął maleć i zamówiłam. W sumie dwa razy, z allegro (wiem, że to głupota - myślę, że te 4 posiadane przeze mnie sztuki wyszłyby mnie taniej nawet z przesyłką, ale takie życie - mądry Polak po szkodzie ;)).
Obecnie posiadam następujące modele:
Od dołu:
- pędzel do płynnych podkładów F60,
- pędzel do korektora F75,
- skośny pędzel do cieniowania E70,
- pędzel do blendowania E35.
Słowem wstępu kilka uwag, które tyczą się wszystkich pędzli. Akcesoria te są wykonane bardzo solidnie i precyzyjnie. Włosie jest bardzo miękkie (nawet w pędzlach do podkładu i korektora - jest sztywne, ale na prawdę delikatne), nie odkształca się i nie absorbuje kosmetyków, które aplikuje się przy jego pomocy. Mimo, że myję je dosyć często nie wypadł mi z niego ani jeden włosek. Uchwyty są poręczne, a pędzelkami operuje się na prawdę przyjemnie. A teraz po kolei.
Sigma Foundation F60...
...czyli pędzel do nakładania podkładu. Mimo, iż nie używam płynnych podkładów, zdecydowałam się na niego, ponieważ często zdarza mi się malować osoby, które takowych używają. I wiecie co? Skończyło się tak, że i ja znalazłam dla niego zastosowanie. Abstrahując od tego, że równie dobrze jak do podkładów sprawdza się do aplikowania kremów i baz pod makijaż, ja używam go do rozcierania korektora. Nałożenie odrobiny pod oczy w w okolice nosa i rozmazanie większym pędzlem daje lżejszy i bardziej naturalny efekt. Oczywiście do punktowych niedociągnięć używam tego, o którym napiszę za chwilę.
Włosie pędzla jest, jak już wspomniałam bardzo sztywne, ale miękkie. Nie wiem czy widać to na zdjęciu powyżej, ale pędzel jest bardzo dobrze wyprofilowany. Chodzi mi o to, że nie wygląda jak szczota z równym włosiem, ale (jak widać po bokach) jest delikatnie zaokrąglony, dzięki czemu lepiej "ślizga się" po skórze. Kosztował mnie ponad 50 zł, ale absolutnie nie żałuję i polecam. Na stronie Sigmy dostępny jest za $14.
Sigma Concealer F75
Pędzelek do korektora. Ja używam go zarówno do półpłynnych korektorów pod oczy jak i do "klasycznych" tego rodzaju kosmetyków w sztyfcie lub kremie. Konsystencja nie ma w zasadzie znaczenia, ponieważ włosie jest zwarte i nawet najbardziej płynny kosmetyk nie będzie przez nie przelatywał. Z tego samego powodu nie sposób nabrać na pędzel zbyt dużo kosmetyku - jest do tego płaski i bardzo gładki, więc chcąc przesadzić z ilością aplikowanego produktu musielibyśmy prawdopodobnie wbić pędzelek w kosmetyk.
Trochę go nie rozczesałam i nie widać tego na powyższym zdjęciu, ale włosie jest ułożone symetrycznie na środku schodząc się w szpic. I w tym właśnie ułożeniu tkwi jego sekret. Otóż wspomnianym szpicem jesteśmy w stanie aplikować korektor na najdrobniejsze nawet niedoskonałości, precyzyjnie i nie brudząc kosmetykiem wszystkiego w koło. Kiedy chcemy "malować" większe powierzchnie po prostu korzystamy z całej powierzchni włosia.
Na allegro ok. 40 zł, na stronie $9.
Sigma Tapered Blending E35...
...czyli pędzel cokolwiek tajemniczy, niemal mistyczny. Czasem zdarza mi się czytać, że pędzelki do blendowania to magiczne różdżki, którymi da się wyczarować wspaniałe makijaże ot tak sobie. Przyznam, że dopóki nie zamówiłam powyższego akcesorium nie rozumiałam całego tego szału. Jednakże po pierwszym użyciu zrozumiałam... częściowo, bowiem dalej daleka jestem od twierdzenia, że to w pędzlu tkwi potencjał makijażu. Muszę jednak przyznać, że dobry "rozcieracz" może wydatnie pomóc w stworzeniu arcydzieła.
Kilka włosków odstaje, ponieważ nie wymodelowałam go przed zrobieniem zdjęć.
Pędzel ten bardzo dobrze sprawdza się zarówno w makijażach jednokolorowych jak i we wszystkich szalonych wielobarwnych miksach. Rozciera cienie stopniowo, tak że bez problemu możemy stopniować efekt. Nie wydaje mi się, żeby było możliwe "zdjąć" nim cień całkowicie - chyba tylko w sytuacji gdy cień byłby na prawdę słaby, lub gdybyśmy stały przed lustrem 4 godziny cały czas namiętnie trąc oko. Dobrze rozciera granice między kolorami tworząc łagodne przejścia, które mój mężczyzna nazwałby gradientami. :)
Allegro: 40 zł, strona: $9.
Sigma Medium Angled Shading E70.
Pędzel ten idealnie nadaje się do rozświetlania łuku brwiowego oraz do rozcierania cieni w kącikach oczu. Ja osobiście używam go także do nakładania cieni na to miejsce, gdzie na powiekach wyczuwalna jest kość czaszki. Idealnie wpasowuje się w to miejsce gdzie jest zagłębienie pomiędzy okiem a wzmiankowaną kością ograniczając w ten sposób mój makijaż, który następnie rozcieram.
Pędzel ma najmniej sztywne włosie ze wszystkich przeze mnie posiadanych. Wydaje mi się, że ta cecha, oraz jego kształt mają go przygotować do docierania w "trudno dostępne miejsca", a raczej miejsca, w których "powierzchnie" nie są proste. Udaje mu się to znakomicie dlatego stosuję go w codziennym makijażu z dużą przyjemnością. ;)
Cena na allegro: 38 zł, strona Sigmy: $9.
Podsumowując: pędzle Sigmy to najlepsze pędzle jakich do tej pory używałam w cenie znacznie niższej niż inne o porównywalnej jakości. Osobiście nie spocznę, póki nie skompletuję całego zestawu potrzebnego do codziennego makijażu. ;)
Malowałam takim linerkiem do zdobień, bardzo łatwo się tak maluje:)
OdpowiedzUsuńMam jeden pędzelek z Sigmy, który wygrałam:) Ja jestem zdania, że pędzelek do blendowania to podstawa (a pomyśleć, że w sumie kilka miesiecy temu kupiłam swój pierwszy).
dzięki za polecenie ;) ale chciałabym spróbować pielęgnacji aptecznej ;)
OdpowiedzUsuńpędzle wyglądają bardzo solidnie i chyba się skuszę na F60, szukałam czegoś takiego...
OdpowiedzUsuń