Kolekcję Catrice zobaczyłam na stronie producenta już dawno i dość szybko (acz z żalem) o niej zapomniałam, ponieważ byłam pewna, że nie będzie dostępna na naszym rynku. Jakież było moje zdziwienie, kiedy jakiś czas temu zobaczyłam jej zapowiedzi. Od tego czasu bywałam w Naturze niemal codziennie, byle tylko jej nie przegapić. W końcu udało mi się dokonać zakupu.
Paletka jest częścią edycji Big City Life, na którą składały się cztery wersje: Londyn, Berlin, Nowy Jork i Sydney. W Polsce jednak możliwe do kupienia były tylko pierwsze dwie.
Dlaczego ta paletka tak bardzo mnie kusiła? Po pierwsze - jej design nasuwa mi skojarzenie z paletkami Urban Decay, na które, póki co, jeszcze zbieram. ;) Po drugie - tematyka. Od lat uwielbiam wszystko, co związane z Londynem. Wzięłabym też Nowy Jork, gdyby była u nas dostępna. Cena jednej to ok. 30 zł.
Na paletkę składają się: sześć cieni i dwa róże, oraz mini-kredka do oczu (czarna) i malutki aplikator (z jednej strony pędzelek, z drugiej gąbeczka). Należy zwrócić uwagę na dopracowanie tego produktu - każdy z kolorów ma swą nazwę (choć nie do końca jest dla mnie jasny jej związek z przypisaną barwą). Opakowanie jest estetyczne i bardzo mi się podoba, choć - uwzględniając, że jest tekturowe - w przyszłości mogą być problemy z czyszczeniem go. Wydaje się być solidne, jest zamykane na magnes.
Zarówno cienie, jak i róże, są dosyć dobrej jakości. Są bardzo drobno zmielone i mięciutkie (choć nie na tyle, by delikatne ruchy pędzelkiem robiły w nich zagłębienia). Kosmetyki dobrze nakładają się na pędzelek, z niego na twarz. Pigmentacja - średnia. Pewnie gdybym sięgnęła po tę paletkę rok temu, byłabym absolutnie zachwycona, ale teraz - po "przejściach" z Inglotem czy Sleekiem - wymagam od cieni czegoś więcej. Na pewno świetnie sprawdzi się u początkujących - przez to, że kolory są bledsze, a co za tym idzie, cieni należy nałożyć więcej, trudniej jest zrobić sobie przy jej pomocy krzywdę lub, co gorsza, zepsuć makijaż, który całkiem nieźle nam wyszedł.
Kolory - jak widzicie - utrzymane są w odcieniach błękitu i szarości. Na wyróżnienie zasługują City Hall (najlepiej napigmentowany) i Piccadilly Circus (kolor nieco odbiegający od pozostałych). Wszystkie, poza Hyde Park (który jest całkowicie matowy), posiadają mniejszą lub większą ilość drobinek. Wszelkim zabiegom, takim jak rozcieranie, poddają się całkiem nieźle, poza tym, że podczas blendowania, sporo cienia po prostu znika (kolejna zaleta dla początkujących - jeżeli nawet coś źle nam się nałoży, łatwo jest to poprawić).
Cienie wytrzymują na bazie przez cały dzień. Testów bez bazy nie robiłam.
Obydwa róże są bardzo twarzowe. London Eye to ciepła brzoskwinka, zaś Greenwich jest odcieniem chłodnym, zgaszonym, kojarzącym mi się z zaróżowionymi od mrozu policzkami. Pigmentacja również przeciętna, ale, przy odrobinie cierpliwości, da się uzyskać ładny efekt na policzkach. Róże są raczej trwałe, choć na pewno zależy to od podkładu, na które są nałożone (na moim mineralnym MACu wytrzymały, z lekkim uszczerbkiem, cały dzień).
Kredka jest, w mojej opinii, pomysłem cokolwiek dziwnym. Kiedy staram się nałożyć ją na cienie (nie tylko Catrice), to zamiast mieć ją na oku, ona je zbiera. ;) Jest przeze mnie praktycznie nieużywana.
Podsumowując: paletka, choć nie pozbawiona pewnych drobnych niedoskonałości, jak najbardziej godna polecenia. Same kosmetyki - raczej przeciętne, ale w połączeniu z rewelacyjnym, w mojej opinii, designem, jak najbardziej warte swej ceny.
przyjemna paletka, w sam raz na zabranie jej w podroz :)
OdpowiedzUsuńCity Hall i Globe Theather wymiatają:) są przepiekne! podobnie róże!
OdpowiedzUsuńOpakowanie bardzo zachęcające.;D
OdpowiedzUsuńŁadna paletka, ładne kolory:) Rożsiwetlacza niestety nie udało mi sie zlapac ale przedwczoraj przez przypadek wpadłam na calutką Circus Circus i wzięłam złoty cien:) Nie skusiłam sie na rozświetlacz mimo że był:D
OdpowiedzUsuńCity hall ten kolor mnie urzekł ;D
OdpowiedzUsuńMnie kusił Berlin, ale sobie darowałam ;)
OdpowiedzUsuńA ja mam Berlin i bardzo lubię te cienie,przyzwoita jakość:-)te kolory też fajne:-)
OdpowiedzUsuńNa szczęście nie moje kolorki ;) Ładnie jednak wyglądaja i to trzeba im przyznać :)
OdpowiedzUsuńJa wolę Berlin, ale potwierdzam dobra jakośc cieni.
OdpowiedzUsuńfajne kolory, a róże bardzo mi przypadły do gustu :)
OdpowiedzUsuńciekawe połączenie z tymi najpotrzebniejszymi kosmetykami :) jednak same kolory mnie nie przekonują :)
OdpowiedzUsuńFajna paletka;)
OdpowiedzUsuńŁadne kolory!
OdpowiedzUsuńa moze jestes zainteresowana paletką BERLIN? dostalam na gwiazdke, uzylam 2 razy... kompletnie nie moja kolorystyka. odsprzedam tanio lub wymienie na cos innego
OdpowiedzUsuńMAMAULKI
Dzięki za propozycję, ale kolory też niestety nie moje. ;)
UsuńBardzo ciekawe te palety , kolory że tak powiem "moje". Muszę chyba zrobic zakupy :)pozdrawiam
OdpowiedzUsuńhttp://niezbendnikkobiety.blogspot.com/
cienie mi się nie podobają,ale róże są ładne.
OdpowiedzUsuń