Dziś kilka słów o błyszczyku z limitowanej edycji Essence Crystalliced, o której pisałam już kilka razy. Błyszczyka tego nie pokazywałam w pierwszym poście dotyczącym moich zakupów z tej kolekcji, ponieważ dokupiłam go dopiero później (byłam w Naturze pewnie 10 razy licząc, że dołożą rozświetlacz, ale najwyraźniej do mojej akurat tego nie dowozili. ;) Liczę, że teraz, kiedy zainteresowanie limitką zmalało, może uda mi się go znaleść).
Błyszczyk zamknięty jest w najbardziej chyba typowym dla tego typu kosmetyków opakowaniu. To wyjątkowo mi się podoba - ma ładny kolor i uroczy nadruk. Jedyne co mi się nie podoba to ta koszmarna nalepka z napisami w różnych językach, znajdująca się na nakrętce. Myślę, że Essence mogłoby wymyślić jakiś inny sposób oznaczania produktów, ponieważ te nalepki często psują wygląd opakowań, które - w mojej opinii - w dużej mierze składają się na sukces marki.
Kosmetyk nakładamy przy pomocy gąbeczki. W tym błyszczyku nabiera ona bardzo mało kosmetyku - nie wiem, czy jest to cecha wszystkich tego typu produktów Essence, ale jest to dla mnie minus - żeby uzyskać ładny efekt na ustach trzeba się trochę "namachać".
Zapach i smak: bardzo słodkie, bardzo intensywne, ale niezbyt denerwujące. Powiedziałabym, że nawet nie są zbyt chemiczne, co zaskakuje mnie o tyle, że przyzwyczajona jestem do tego, że błyszczyk ma zapach albo superdelikatny, albo totalnie chemiczny, a ten jest naprawdę przyjemny.
Powyżej widzicie jak prezentuje się na dłoni. Jak widzicie, jego kolor jest mleczny, a ponadto błyszczyk posiada błyszczące drobinki.
Poza tym: kosmetyk jest strasznie klejący i ciężki na ustach. Kiedy nałożymy go nieco grubszą warstwą i potrzemy jedną wargę o drugą, zacznie się bardzo nieestetycznie zbierać, tak, że wygląda to jak duża warstwa bardzo wyschniętej skóry i wówczas - szczerze powiedziawszy - niespecjalnie da się ten efekt poprawić.
W kwestii nawilżania, czy wysuszania ust - nie zauważyłam żadnych fajerwerków - nie robi z nimi ani jednego ani drugiego.
A tak prezentuje się na ustach:
Podsumowując: raczej nie polecam. Dlaczego? Przedstawię to w formie plusów i minusów:
Plusy:
- ładny efekt na ustach (przy odrobinie wysiłku ;))
- piękny smak i zapach
- niska cena
Minusy:
- długotrwałe nakładanie (z powodu zbyt małej gąbeczki)
- mocno klejący i ciężki
- nieestetycznie zbiera się na ustach
Choć plusów i minusów ilościowo jest tyle samo, ja nie kupiłabym go ponownie. To, co uznaję za minus jest o wiele bardziej irytujące niż to, co uznaję za plus, dlatego - nie polecam.
Ja mam ten najciemniejszy i go uwielbiam :) Świetnie pachnie i smakuje, i u mnie na szczęście się nie klei ani nie zbiera (może ten kolor tak ma).
OdpowiedzUsuńAle nawet dla samego opakowania warto ;)
Nie lubię, jak błyszczyk się zbiera, bleee
OdpowiedzUsuńJa wgl. nie lubię błyszczyków.;/
OdpowiedzUsuńAle ten ma ładne opakowanie.;p
Prześlicznie sie prezentuje :)
OdpowiedzUsuńśnieżynki na opakowaniu prawie mnie skusiły, jednak się powstrzymałam od zakupu ;) i dobrze ;)
OdpowiedzUsuńHmm, rzeczywiście żadna rewelacja :)
OdpowiedzUsuńmi się nie zbiera, bardzo lubię te błyszczyki:)
OdpowiedzUsuńWygląda w sumie ładnie ale szkoda, że się klei:/
OdpowiedzUsuńŁadny efekt, ale nie znoszę klejenia:(
OdpowiedzUsuńDla mnie błyszczyki z Essence to albo hit albo kit. Nienawidzę, gdy błyszczyk zbiera się na ustach, jest ciężki, albo się klei. Generalnie, błyszczyk musi być prosty w obsłudze.
OdpowiedzUsuńTen na Twoich ustach wygląda bardzo fajnie :)
Miałam ten błyszczyk i faktycznie nie jest godny polecenia...
OdpowiedzUsuń