Postanowiłam pokazać Wam moje cienie Inglota. Nie mam ich jeszcze zbyt wiele (dopiero 10), ale mam nadzieję, że moja kolekcja będzie się systematycznie powiększać. ;) Dziś pokażę Wam szarości:
Od lewej: Pearl 447, Double sparkling 501.
Posiadam póki co dwa odcienie. Wiele z Was napisze pewnie, że ten z prawej (double sparkling 501) w ogóle nie jest szarością, ale - chociaż posiada brązowe tony (co ciekawe tylko w opakowaniu, na skórze nie widać ich wcale) - zapewniam was, że to ciemna szarość raczej matowa, jednak ożywiona całym mnóstwem delikatnych drobinek. Drugi z cieni - ten po lewej (pearl 447) to typowa, mocno rozświetlająca perła. Jest dosyć jasny, doskonale nadaje się do codziennego makijażu.
Z tyłu każdego opakowania znajdują się informacje dotyczące każdego z cieni. Cienie pochodzą - jak widzicie - z linii freedom system. Uwielbiam to rozwiązanie. Pomysł bardzo prosty, a genialny. Paletka w pełni skompletowana przez użytkowniczkę - bez kolorów, których nie lubimy, a do tego w jakże atrakcyjnej cenie! Jeden wkład (okrągły) kosztuje bowiem 10 zł, a jego pojemność jest naprawdę duża.
Od lewej: Pearl 447, Double sparkling 501.
Zachwytów nad tymi cieniami jeszcze nie koniec. Bo zachwycając się nad otoczką nie wspomniałam jeszcze o najważniejszym - jakości, która jest - w mojej opinii - fenomenalna. Dlaczego?
Po pierwsze, cienie są rewelacyjnie napigmentowane. Intensywność jest wręcz szokująca - podobna do cieni Sleek, z tą jednakże różnicą, że w przypadku Inglota pigmentacja jest równa - każdy kolor, który posiadam jest równie wyraźny.
Po drugie, cienie świetnie się rozprowadzają. Kolor jest równomierny, nie tworzą się prześwity, ani zgrubienia. Wytrzymują na oku cały dzień - a muszę dodać, że nie kładę pod nie bazy. Kolor nie wyciera się, nie blednie, nie zbiera w załamaniu powieki, aż do wieczornego zmywania makijażu.
Wszelkim "manipulacjom" poddają się bez problemu - rozcieranie ich to przyjemność, kolor nie znika, nie rozmazuje się nadmiernie.
Generalnie - nie widzę żadnych minusów. ;)
Poniżej, bardzo szybki, dzienny makijaż wykonany przy ich użyciu:
Podsumowując: cienie Inglota są świetne! Spełniają wszystkie moje potrzeby, myślę, że moja ich kolekcja, powiększy się w zastraszającym tempie. Polecam!
501 jest śliczny. Ja z Inglota mam na razie 3 cienie :D
OdpowiedzUsuńŁadne kolorki ja z inglota mam tylko trzy cienie kupiłam je na allegro boleje nad tym ale u mnie w mieście nie ma inglota:))
OdpowiedzUsuńUwielbiam cienie Inglot ! Jak kupowałam pierwszą paletkę pro5 nie spodziewałam się, że w ciągu roku będę ciągle dokupować następne :D Bardzo lubię perły i formułę AMC shine. DS i AMC trochę mnie drażnią lekkim osypywaniem się.
OdpowiedzUsuńTeż uwielbiam cienie Inglota.
OdpowiedzUsuńBardzo ładne kolory, cienie z Inglota są świetnej jakości :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam szarości :) Poluję na jakieś maty, bo ulubioną z Au Naturel prawie całą wymazałam :D
OdpowiedzUsuńIngloty bardzo mi się podoba, zwłaszcza ciemniejszy.
Tez mam ten cień 501 i tez uwazam, że to jest szarość ;)
OdpowiedzUsuń447 wpadł mi w oko ;)
OdpowiedzUsuńoj... chciałabym wszystkie :) tylko fundusze każą się ograniczyć ...:)
OdpowiedzUsuńBardzo podobają mi się kolory. :D
OdpowiedzUsuńJak znajdę to może je kupię. Nie używam zbyt często cieni. : )
447 też mam, ale za DS nie przepadam - zbyt dużo drobinek jak dla mnie.
OdpowiedzUsuńja teraz poluje aby soie zgromadzic naturalne maty z inglota a oglonie bardzo lubie inglota i mam tych cieni troche;]
OdpowiedzUsuńŚwietne kolory.
OdpowiedzUsuńdopiero 10? ja nie mam żadnego i musze się niebawem po jakieś wybrać ale mam zamiar sobie 5pak kupić od razu pudełko + cienie :) ps. malutka rada dla Ciebie- bardziej staraj się rozcierać cienie u góry żeby nie było widać gdzie się kończą a będzie jeszcze śliczniej wszystko wyglądać :) buziaki
OdpowiedzUsuń501 mnie zauroczył... cudny.
OdpowiedzUsuńNa oku to to jakoś "szarawo" nie wygląda
OdpowiedzUsuńA jak?
Usuń