Po tym jak wczoraj zamieściłam post dotyczący moich zakupów z zeszłego miesiąca, wiele z Was prosiło mnie, bym napisała coś o pomadkach NYX. O jednej z nich możecie przeczytać tutaj. Kolejną z nich opiszę dziś. Dlaczego nie zrecenzuję ich razem? Ponieważ szminki są bardzo nierówne, jedna znacznie różni się od drugiej. Dziś na tapecie: Narcissus.
Narcissus to kolor więcej niż odważny. Jest jasnoróżowa, odcieniem najbardziej kojarzy mi się z lalkami Barbie. W sztyfcie kolor wygląda dosyć tandetnie, natomiast na ustach - w odpowiedniej oprawie w postaci porcelanowej cery i delikatnego oka - w mojej opinii - bardzo interesująco. Kiedy zrobiłam pierwsze swatche, pomyślałam, że mimo wszystko nie wyszłabym w niej na ulicę. Z czasem jednak przekonałam się do tego szałowego koloru. ;)
Pomadka zamknięta jest w solidnym, okrągłym opakowaniu. Zatrzask trzyma dobrze, w torebce raczej się nie otworzy. Wydaje się być solidne, myślę, że nie jeden upadek wytrzyma. Na górze zatyczki znajduje się nazwa i numer odcienia, na dole próbka koloru. Generalnie się powtarzam, ponieważ opakowanie jest identyczne jak w Peach Bellini, opisywanej niedawno.
Jeżeli jednak chodzi o właściwości to kształtują się one znacznie inaczej niż we wzmiankowanej Peach Bellini. Pomadka jest dużo bardziej kremowa, w zetknięciu z ustami nie jest odczuwalne to nieprzyjemne, tępe uczucie, jakbym mazała się świeczką, lub kredką świecową. Szminka dobrze i równo się rozprowadza, nadaje jednolity kolor. Kiedy potrzemy jedną wargę o drugą nie rozwarstwia się, tylko pozostaje na właściwym miejscu. Nie obciąża nadmiernie ust, generalnie nie najgorzej się ją nosi.
Nie zauważyłam, by pomadka wysuszała usta, nie podkreśla także suchych skórek. Trwałość - bardzo zadowalająca. Po około półtorej godziny, kolor nadal jest równie intensywny jak zaraz po nałożeniu. Po dłuższym czasie pomadka znika z ust, jednak robi to stopniowo i równomiernie. Nawet jeżeli będziemy jeść mając ją na ustach, raczej nie zdarzy się sytuacja, kiedy pozostanie nam kontur w kolorze szminki i pusty środek. ;)
Podsumowując: kolor - cudny, właściwości - o niebo lepsze niż jej poprzedniczki. Szminka jest naprawdę niezła - nie jest to oczywiście cudo, ale w swojej kategorii cenowej, przy tym wyborze kolorów - zdecydowanie polecam!
Mnie ona podkreśla suche skórki :( Kiepsko wygląda na niezadbanych ustach, w przeciwieństwie np. do Tea Rose, która gładziutka jest na każdych. Nie wiem, te szminki są dziwne ;)) Też o niej dziś pisałam. Masz jeszcze jedną, prawda? Czekam aż ją opiszesz :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńfajna:D
OdpowiedzUsuńŁadna, bardzo podobna do byszczyka Narcissus z MAC z aktualnej LE ;)
OdpowiedzUsuńOoo jaki fajny cukierkowy kolor :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam taki róż:D
OdpowiedzUsuńfajniutka :) uwielbiam pomadki NYX
OdpowiedzUsuńlandrynkowy róż świetny:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam ten kolor!
OdpowiedzUsuńnie lubie takich kolorów - czuje sie wtedy wymalowana, a nie umalowana podkreślając to co najlepsze.
OdpowiedzUsuńŚwietny kolor!
OdpowiedzUsuńDzięki:) Wiesz, akurat miałam czas na makijaż to poszalałam bardziej, a jak sie spiesze to wiadomo, że tak nie kombinuję:D
OdpowiedzUsuńAiry Fairy jeszcze sie nie doczekała recenzji ale trzeba będzie to nadrobić:)
A no wiem jak to jest z tymi dostawami, poza tym kobitki z Natury nigdy nic nie wiedzą:D Nie wiem wogóle czy oni dostają dostawy do limitek, ale to pewnie nie idzie się dowiedzieć bo każdy co innego mówi:/
Jest cudowna. I kolor i właściwości. ;D
OdpowiedzUsuńZ chęcią bym ją wypróbował. : pp
+Zapraszam do mnie
the-fashion-and-you.blogspot.com
kolor nie dla mnie, ale pomadki nyx są świetne. :)
OdpowiedzUsuńCukierkowy kolor, jednak niestety nie dla mnie:(
OdpowiedzUsuńpiękny kolor, mimo, że moje usta niekoniecznie go pożądają u Ciebie wygląda bardzo ładnie :)
OdpowiedzUsuńten kolor... cudeńko! zdecydowanie dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńuroczy kolor! :)
OdpowiedzUsuń